Stanęłem na szczycie pobliskiego wzgórza. Zawyłem, patrząc na księżyc. Nie spodziewałem się tego, ale usłyszałem ciche popiskiwanie.
Rozejrzałem się, nic nie zauważając. Znowu ten pisk.
- Proszę, pomóż mi... - usłyszałem. Spojrzałem w górę, na drzewo. Moim oczom ukazał się... Szczur na drzewie?
- Co ty tam robisz? - spytałem się, zaczynając wyjmować gryzonia ze splątanych gałęzi. Wtem zobaczyłem skrzydła na grzbiecie tego osobliwego zwierza. - Jesteś ranny.
- Możliwe. To bardzo możliwe, zważając na ból w moim lewym skrzydle.
- Pomogę ci. Jak się nazywsz?
- Rainby.
- Bedziesz moim towarzyszem, Rainby? Mam przestrzenną jaskinię...
- Zgoda - odpowiedział nie bez wahania.
Zatamowałem krwotok z skrzydła, zmieniłem się w konia i zaniosłem mojego nowego przyjaciela do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz