31 marca 2015

Od Ookaminoishi do Hikaru

Zawahałam się. Lustrowałam go wzrokiem, po chwili znów przybierając na pysk maskę obojętności. I chyba ponownie zrobiłam to zbyt późno. Normalnie Nobla powinnam dostać za to.
- Możliwe – odpowiedziałam sucho, jednak nie udało mi się go zbić z tropu. Osiągnęłam zamierzony efekt dopiero po wypowiedzeniu kolejnych słów. – Ale jeżeli tak mówisz każdej napotkanej waderze i basiorowi, to wybacz, ale nie nabiorę się na takie gierki.
- Ej! Ja tylko mówię ci prawdę, bo zainteresowała mnie twoja osoba! Poza tym, basiory mnie nie kręcą – ostatnie zdanie mruknął niewyraźnie pod nosem. Podniosłam prawą brew.
- Mam wrażenie, że lecisz na wszystko co się rusza i nie tylko – już miał zamiar zaprotestować, ale uniosłam łapę. – Wracając do tematu, jeżeli chcesz mnie rozgryźć lub poznać radzę zrezygnować ci z wszelkich tanich chwytów i mówić szczerze. Zazwyczaj poznaję, kto mówi prawdę, a kto jest kłamcą – łypnęłam na niego Sharinganem. Chyba udało mi się nieco zbić go z pantałyku. – Chodźmy wreszcie, bo korzenie zaraz zapuszczę.
(Hikaru?)

Od Hikaru do Tenebrae

Zmierzaliśmy terenami watahy w stronę jaskini wadery.
- Od dawna tu jesteś? - zapytałem.
- Od miesiąca...
- W sumie całkiem tu ładnie - stwierdziłem.
- No, mają bardzo ładne tereny...
Rozejrzałem się dookoła. Znajdowaliśmy się w miejscu, które o ile pamiętam nazywało się Wodospad Tysiąca Łez. Było to naprawdę piękne miejsce, jedno z ładniejszych tutaj.
- Jakie jest twoje ulubione miejsce tu?
(Tenebrae? Sorry... Mózg już nie działa ;-;)

Od Shai - Wyprawa

Idąc z tyłu grupy mogłam bez przeszkód oglądać pobliskie zabudowania. Domy były jasne, najczęściej kremowe lub białe, a w doniczkach na oknach i w ogródkach rosły tysiące różnobarwnych kwiatów. Kilka razy głaskałam koty siedzące na płotach lub w drzwiach przydrożnych pubów i restauracji, które przystrojone były różnokolorowymi lampkami (c)hoinkowymi. Ateny były naprawdę piękne i tętniły życiem. Ludzie witali się z serdecznymi uśmiechami, dzieci i psy biegające między stolikami, stoiskami z pamiątkami i grupami turystów nikomu nie przeszkadzały, a ślepe uliczki, które w innych miastach pewnie byłyby pełne podejrzanych typów tutaj były równie nastrojowe co reszta miasta i można było w nich dostrzec tylko koty, bawiące się dzieci i całujące się pary. Jakiś starszy pan wcisnął mi do ręki owoc który nazwał figą, więc uśmiechnęłam się do niego i przyspieszyłam by dogonić Aku i zapytać czy owa 'figa' jest jadalna. Już miałam go wołać, ale zauważyłam, że zawzięcie dyskutował o czymś z Korso. Podeszłam jeszcze bliżej starając się nie zwracać ich uwagi. Niestety podsłuchiwanie nie było łatwe przez panujący wokół hałas i chichoczącą Arię która właśnie molestowała kota znalezionego na ulicy. Udało mi się wyłapać pojedyncze słowa i po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że może chodzić o to, że Korso chce się zatrzymać i odpocząć ale Aku jak zwykle miał jakieś problemy. Standard. Stwierdziłam, że i tak nic ogarniętego nie wymyślą i postanowiłam się wtrącić. Wepchnęłam się między rozmawiających chłopaków i zapytałam najbardziej słodkim głosem na jaki mnie było stać
- Tak właściwie to... - zaczął Korso, ale dostał od Akumy łokciem w brzuch. 
- Zamknij się. - syknął czarnowłosy chłopak.
Pokręciłam głową, odwróciłam się i zabrałam Arii kota.
- Aku, serio chcesz mieć to zwierze na twarzy? - zapytałam machając mu wystraszonym kotem przed nosem.
- Zostawcie Mruczka!!! - wrzasnęła zdenerwowana dziewczyna i zabrała mi kota.
- Niekoniecznie... - odpowiedział Aku.
- Więc powiedz, o czym rozmawialiście?
- Musimy się gdzieś zatrzymać bo za niedługo padniemy ze zmęczenia. - powiedział na jednym oddechu Korso.
- Świetny pomysł! - wtrąciła się Mixi.
- Genialny... - mruknęła Erna.
Aku pokręcił głową, powiedział coś pod nosem i ruszył przed siebie.
- Gdzie idziesz? - zapytała Narcyza.
- Szukać jakiegoś miejsca do spania. - odpowiedział chłopak i przyspieszył kroku. Wszyscy ruszyliśmy za nim. 
Po około dwóch godzinach poszukiwań w miarę taniego noclegu znaleźliśmy hotel na obrzeżach miasta. Było już wieczór i w głębi miasta było słychać głośną muzykę.
- Wszystko świetnie, ale nadal nie mamy kasy. - stwierdziła zrezygnowana Anastasia, a my zgodnie pokiwaliśmy głowami. Po kilku sekundach Korso i Aku znowu wdali się w dyskusję. Chwilę później Mixi włączyła się do rozmowy mówiąc, że nie mają racji. Kilka minut potem zrobiła się z tego niezła kłótnia, która spłoszyła kota Arii. Dziewczyna pognała za nim a ja, z braku lepszych rzeczy do roboty, pobiegłam za nią. Co jak co, ale nie myślałam, że Aria potrafi tak szybko biegać. Już miałam dać sobie spokój ale kiedy usłyszałam jej pisk postanowiłam sprawdzić, czy to Mruczka zagryzł pies czy może jej coś się stało. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że Aria znalazła jakiegoś nieprzytomnego faceta leżącego obok śmietnika.
- Coś ty mu zrobiła? - zapytałam dźgając nieprzytomnego czubkiem buta. Nawet się nie poruszył.
- Nic! Przysięgam! Po prostu goniłam Mruczka i...
- Nie ważne. Portfel wystaje mu z kieszeni więc bierzemy i wiejemy. - powiedziałam wyciągając skórzane 'opakowanie na hajs' (pozdro dla Mx).
- Ale to kradzież! - krzyknęła oburzona dziewczyna.
- A wolisz spać z pijanymi zboczeńcami? - zapytałam złośliwie i ruszyłam w stronę z której przybiegłyśmy. Aria niechętnie ruszyła za mną pytając czy aby na pewno nie powinnyśmy tam wrócić. Po dziesiątym pytaniu postanowiłam ją ignorować i wyciągnęłam portfel z kieszeni. Po przeliczeniu pieniędzy wyszło coś koło pięć tysięcy Euro.
- Co za idiota trzyma tyle kasy w portfelu? - mruknęłam sama do siebie jeszcze raz licząc pieniądze. Aria zaklaskała w ręce z entuzjazmem.
- Kupimy lody? - zapytała skacząc wokół mnie.
- Taaaak... - odpowiedziałam z lekką irytacją. No tak, cała Aria.
Kilka sekund później dotarłyśmy pod hotel gdzie Korso, Aku i Mixi nadal się kłócili, Erna z Narcyzą grały w kamień, papier i nożyce, Assumi kopała w ścianę hotelu a Anastasia rzucała kamieniami do pobliskiego kosza. Nikt nie zwrócił uwagi na mnie i dziewczynę z wiecznym zacieszem. Ruszyłam do hotelu śmiejąc się cicho. Podchodząc do recepcji potknęłam się o coś, co okazało się być butem Arii. Spojrzałam na nią z uniesioną brwią, ale dziewczyna była zajęta oglądaniem błyszczącej figurki Ateny.
- Dzień dobry... eee... Ilu osobowe macie pokoje? - zapytałam szczupłą blondynkę o sztucznym uśmiechu, która zapewne była recepcjonistką.
- Od jednoosobowych do pięcioosobowych, proszę pani. - odpowiedziała słodkim głosikiem.
 - Eee... ok. Więc proszę jeden dwuosobowy, jeden trzyosobowy i jeden czteroosobowy. - powiedziałam wyciągając skradziony portfel. 
- Na ile nocy?
- Hm... na jedną. - odpowiedziałam dając recepcjonistce odliczoną sumę pieniędzy.
Po podpisaniu jakichś papierów otrzymałam trzy klucze i ruszyłam w stronę wyjścia. Wyglądało na to, że chłopacy dali za wygraną bo Mixi stała z boku z tryumfalnym uśmiechem.
- Postanowiłam, że będziemy spać w lesie. - oznajmiła zadowolona kiedy mnie zobaczyła. Przekrzywiłam lekko głowę i pomachałam przed chwilą otrzymanymi kluczami. Aku, który przyglądał się wszystkiemu zrobił wielkie oczy i podszedł bliżej.
- Skąd ty to wytrzasnęłaś?! - zapytał patrząc na klucze z niedowierzaniem.
- No z hotelu... A kasa to... tajemnica. Mniejsza...Mamy załatwione trzy pokoje. W jednym będziesz ty i Korso, w drugim ja, Aria i Mixi, a w trzecim Narcyza, Assumi, Anastasia i Erna. Wszystkim pasuje?
W odpowiedzi tylko pokiwali głowami.
- Świetnie, więc chodźmy. - powiedziałam i ruszyłam z powrotem do hotelu. 
Według rozpiski pokoje jakie nam przydzielono, czyli 43, 44 i 45 były na trzecim piętrze. Po godzinie wszyscy byli już w swoich pokojach gotowi do snu. Przed zaśnięciem wymieniłam z Mixi kilka uwag na temat Aten i zaplotłam Arii warkoczyki, ponieważ uparła się, że chce mieć kręcone włosy jak jakaś dziewczyna z czasopisma które czytała chwilę wcześniej. Kiedy zamknęłam oczy zasnęłam prawie od razu. Śniło mi się, że jestem w jakimś tunelu i goni mnie kobieta w białej sukni. Co chwila potykałam się o ludzkie szczątki aż w końcu obudził mnie huk w pokoju obok. Podniosłam głowę tak gwałtownie, że zaryłam czołem o lampkę nocną i całkowicie odechciało mi się spania. Zegar pokazywał drugą w nocy. Ruszyłam do łazienki, przemyłam twarz wodą po czym postanowiłam sprawdzić co spowodowało taki hałas. Jak najciszej mogłam otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. W duchu dziękowałam siłom wyższym, że nie skrzypiały. Nie chciałam obudzić Arii ani Mixi. Najpierw ruszyłam do pokoju pozostałych dziewczyn, ale tam wszystko wydawało się być w porządku. Wszystkie spały twardo jak kamień, chociaż miałam nieprzyjemne wrażenie, że ktoś się na mnie gapi. Rozejrzałam się po korytarzu, ale nikogo nie zauważyłam. Ruszyłam więc w stronę pokoju chłopaków mając nadzieję, że u nich też nic się nie stało. Może to u nich tak huknęło bo Korso molestował Aku? Ostatnio dziwnie na niego patrzył... Już miałam pukać do drzwi gdy usłyszałam chichot. Potem ktoś coś powiedział i... Aria tam była?! Co ona robiła w ich pokoju o drugiej w nocy? Postanowiłam tam wejść i przerwać... cokolwiek robili.
Miałam właśnie naciskać klamkę gdy ktoś chwycił mnie za rękę, odwrócił i wywalił na ziemię. Potem siadł na mnie okrakiem i przycisnął ręce do ziemi. 
- Czego chcesz? - warknął znajomy głos. Było całkiem ciemno a chwilę temu rąbnęłam głową o lampę więc wolno kojarzyłam fakty. - Pytam czego chcesz?! - powtórzył pytanie i zacisnął palce na mojej skórze. Dopiero teraz rozpoznałam tego kogoś. To był Aku. No świetnie. Czyli Aria jest sama w pokoju z Korso. W środku nocy. A Akuma właśnie mnie zaatakował. Wspaniale. Zaśmiałam się cicho już współczując czarnowłosemu chłopakowi.
- Puszczaj mnie skończony idioto! - warknęłam. Momentalnie rozluźnił uścisk i zamrugał kilka razy.
- Shai? To ty? - zapytał niepewnie.
- Nie! Duch Święty przyszedł ci pobłogosławić! Oczywiście, że ja debilu! - powiedziałam rozcierając bolące nadgarstki.
- Em... przepraszam. Nie wiedziałem, że to ty. - odpowiedział zmieszany.
- Może ze mnie zejdziesz? - zapytałam z najbardziej złośliwym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Aha, no tak. Już.
Kiedy tylko wstałam z całej siły uderzyłam chłopaka w twarz. Cofnął się krok do tyłu i wbił we mnie nienawistne spojrzenie.
- A to za co?
- Za to, że mnie zaatakowałeś idioto. - powiedziałam uśmiechając się.
- Wiesz, w tym stroju wyglądasz bardziej jak prostytutka niż wredna, mała Shailene? - odpowiedział chichocząc cicho. - Myślałem, że Korso chciał... - skończył w połowie zdania widząc moją minę. Przypomniało mi się, że mam na sobie tylko krótkie spodenki i podkoszulek. Przeklęłam się w duchu i postanowiłam nic nie mówić. Pokręciłam tylko głową i kopnęłam Aku w kolano. 
- Oszalałaś?! - zapytał łapiąc się za bolącą nogę.
- Nie.
- Akurat.
Już miałam mu odpowiedzieć, ale znowu coś huknęło. W ciągu sekundy zaczął mnie boleć brzuch, znowu coś huknęło i upadłam na podłogę. Aku zapalił szybko światło i pomógł mi wstać. Niestety nie było czasu na sprawdzanie czy znowu nie dostałam nieokreślonym przedmiotem w brzuch, bo kilka sekund później usłyszeliśmy krzyk i kolejny huk. Postanowiłam olać swój ból brzucha i pobiegłam w stronę z której dochodził hałas. Wpadłam do pokoju w którym była Narcyza, Erna, Anastasia i Assumi a zaraz za mną wbiegł Akuma. Uderzyłam w włącznik światła i zaraz tego pożałowałam bo najprawdopodobniej złamałam paznokieć. Jednak to, co zobaczyłam po zapaleniu światła było gorsze niż złamany paznokieć. W jednym kącie pokoju leżały nieprzytomna Narcyza, Erna i Anastasia, a przy kaloryferze stała kobieta w białej sukni i trzymała nóż na szyi przerażonej Assumi. Zaśmiała się melodyjnie i przeciągnęła ostrzem po skórze dziewczyny. Trysnęła krew i Assumi upadła na podłogę. Martwa. Bez zastanowienia ruszyłam w stronę kobiety i zacisnęłam palce na jej karku. Niestety, miała skórę twardą jak kamień i jedyne co zdziałałam to to, że mnie rozpoznała. 
- Świetnie. - mruknęłam pod nosem spodziewając się co zaraz się stanie. Kobieta wbiła mi paznokcie w lewą rękę. Poczułam jakby prąd przechodzący przez moje żyły i jak w każdym ważnym i pełnym dramatyzmu momencie: zemdlałam. Jednak zanim to nastąpiło zobaczyłam Korso który wbiegł do pokoju w samych spodniach. Trzymając Arię za rękę. "Aha. Czyli jednak nie jest gejem... chyba."

(Aku? Nie wiem kto po mnie pisze. Omg. Pozdrawiam wszystkich, którzy wspierali mnie gdy to pisałam [kawo, kc] i zapraszam na jajecznicę! 4 jajka prosto z mojej głowy :') supi. ps. ser zabija wenę ;3 )

Od Vincenta do Dalii

- Nie denerwuj się, chciałem tylko pójść po coś do jedzenia... - powiedziałem.
- Aha...
- Nie mam zamiaru rezygnować z podjętej pracy - uśmiechnąłem się.
Wyszedłem z jaskini i od razu złapałem trop zająca, za którym od razu ruszyłem. Po chwili zobaczyłem jego samego. Skoczyłem i zabiłem go. Upolowałem jeszcze jednego i wróciłem do Dalii. Rzuciłem jej jednego, a sam zjadłem drugiego.
- Jak smakował? - zapytałem całej brudnej z krwi wadery. Teraz nawet nie miała się jak wytrzeć z powodu bandaży. Wyglądała jak seryjny morderca.
(Dalia?)

Od Dalii do Vincenta

Westchnęłam cicho i położyłam głowę na ziemi. No cóż, jeśli sama zatrudniłam go jako niańkę to muszę z tym żyć. Vincent po chwili zasnął, a ja długo po nim. Obudziło mnie jakieś chrobotanie. Powoli otworzyłam oczy. Basior właśnie wstał i szedł ku wyjściu z nory.
  - A Ty dokąd? -powiedziałam oburzona. - Jesteś oficjalnie moją niańką, gdzie ty się wybierasz?
Wilk westchnął i spojrzał na mnie. Ja nadal miałam oburzoną minę.

(Vincent?)

Od Hikaru do Tessy

- Tu jest naprawdę świetnie... A zwiedzanie z tobą było naprawdę miłe - mówiłem co mi ślina na język przyniosła, gdy zorientowałem się, że ona mnie zwyczajnie nie słucha. Spojrzała na mnie nieco zdezorientowana.
- Och, mną nie musisz się przejmować... - powiedziałem ironicznie. - Przecież równie dobrze możesz udawać, że nie istnieję...
- Obrażasz się?
- Nie - uśmiechnąłem się. - Na kogoś takiego jak ty nie da się obrazić.
- Idiota... - mruknęła do siebie, ale na jej twarzy gościł uśmiech.
- Wiem - wyszczerzyłem się.
(Tessa?)

Od Bezimiennego cd. Tenebrae

  Jednak. Ta myśl wprawiła mnie w osłupienie. Być może nie odzyskam ich, moich przyjaciół, ale ona...
- Nazywam się Tamashi - powiedziałem, nie patrząc na waderę. Przestała na chwilę łkać. Czułem jej wzrok na sobie, ale nie mogłem nic z tym zrobić. - To przeze mnie zginął twój brat. - Gwałtownie przeniosłem wzrok na waderę. - Czy jesteś w stanie mi wybaczyć?
- Przed chwilą mówiłeś, że nie masz...
- Nie mam. - Mój głos stał się twardy i szorstki. - Tylko oni mnie tak nazywali. Oni i twój brat. Jestem tego pewny. Jesteś taka podobna...
  Głos mi się załamał, gdy podniosłem łapę do pyska wadery. Moje oczy były tak smutne jak nigdy wcześniej, stare rany zostały rozdrapane. Właśnie w tym momencie. Przez tą waderę.
(Tenebrae?)

Od Vincenta do Dalii

- Noooo... Zatrudniłaś mnie jako niańkę, to moje zadanie - uśmiechnąłem się.
Wadera westchnęła.
- Czyli masz zamiar tu tak stać? - zapytała.
- Tak - odparłem.
- Aha, okej - odwróciła się na drugi bok i najwyraźniej zasnęła.
Ja również ułożyłem się na ziemi.
- Ty naprawdę masz zamiar tu siedzieć? - zapytała odwracając się.
- Tak, jeszcze by ci się pogorszyło...
- Zachowujesz się jakbyś był moją matką - westchnęła.
- Jestem niańką, więc blisko - wyszczerzyłem się.
(Dalia?)

Od Tenebrae do Bezimiennego

- Przykro mi. - powiedziałam
 Staliśmy w milczeniu. Nagle z moich oczu trysnęły łzy. Płynęły strumieniami. Do głowy wchodziły okropne myśli. Brat, brat, brat.
- Co się stało? - zapytał
- Brat - wydusiłam - mój starszy brat. Był wilkołakiem.
Przełknął ślinę. Zmusiła się by przestać płakać. Udało się.
- Przepraszam - powiedziałam
- Nie masz za co przepraszać - odparł
 (Bezimienny? Jakie wspomnienia.)

Od Tenebrae do Hikaru

Szłam przez las. Pod moimi łapami plątały się kamienie. Nagle wpadłam na wilka.
- Przepraszam - powiedziałam i spojrzałam
Na przeciwko stał basior.
- Jestem Tenebrae
- Hikaru. Miło mi.
- Jesteś tu nowy?
- No. I jeden z tych przystojnych jak sądzę.
Parsknęłam. Wydawał się miły.
 - Czy mogę prosić szanownego przystojnego Hikaru aby się ze mną przeszedł
- A więc jednak. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam go.
- Gdzie idziemy.
- No..... a gdzie chcesz.
- Do jaskini
Wpraszał się. Jednak się zgodziłam.
- Dobra - odparłam

(Hikaru?)

Od Tessy do Hikaru

Odeszłam kilka kroków.
Pobiegł za mną.
 - Zaczekaj.
Nie. Zapomnij. Gdzieś tu musi być ktoś kto może go oprowa...
 - Tessa. Proszę.
 Zatrzymałam się. Dlaczego moje własne imię wywołuje u mnie taką reakcję?
 - A będziesz grzeczny?
Basior uśmiechnął się figlarnie.
 - Nie mogę tego obiecać.
Pff. Za kogo on się ma.
 - Niech Ci będzie.
 - Jupi.
 Udał, że podskakuje z radości. Jedna z moich brwi nieznacznie poszła w górę.
-Więc gdzie chcesz iść?
-W Twoje ulubione miejsce.
Zignorowałam go.
 Zaczęłam powoli chodzić po watasze. Choć mijaliśmy wiele wader, jego wzrok był skupiony głownie na mnie. Bardziej denerwowało mnie to, że w środku się z tego cieszę niż to się na mnie patrzy.Koniec z tym. Nie mogę być taka głupia. Przecież wiem, że nie mogę mu zaufać. Zresztą, komu mogę? Nikomu. To moje drugie motto... On nie jest poważny. On tylko się śmieje z tej sytuacji. Pff.  Przestałam się na niego patrzeć. Po chwili zorientowałam się ,że on coś mówi.
 I to od dłuższego czasu...
(Hikaru?)

Od Bezimiennego cd. Tenebrae

- Męczy mnie to już od jakiegoś czasu, panienko - zacząłem z wahaniem. - To dość krępujące, ale przypominasz mi kogoś... kogoś z przeszłości... czy ktoś w twojej rodzinie był wilkołakiem?
  Teraz z kolei wadera zawahała się przez chwilę. Wyglądało, jakby się nad czymś zastanawiała intensywnie.
- Nie jestem pewna... - powiedziała. - Być może...
- Rozumiem, nie musisz mi odpowiadać teraz. Jeśli byś sobie przypomniała... - Ponownie zwiesiłem smutno głowę. Te wspomnienia były na prawdę bolesne.
(Tenebrae?)

Od Mixi - Dzień Alphy

(Autorka opowiadania nie odpowiada za wszelkie uszczerbki na zdrowiu psychicznym wywołane przeczytaniem tego opowiadania. Przed przeczytaniem upewnij się, że twoje zdrowie psychiczne jest na to gotowe! A jeśli już się zdecydowałeś...  Pon pon!)
- Miiiixiiii! - usłyszałam rozradowany głos dochodzący jakby z innego wymiaru.
- C-co się dzieje? - otworzyłam oczy, ale zaraz z powrotem je zamknęłam porażona ostrymi promieniami porannego słońca.
Do mojej nory wparowała rozradowana Narcyza.
- Spałaś?
- Tak... - udało mi się w końcu otworzyć oczy.
- Ale skoro już wstałaś to mam dla ciebie njusa miesiąca!
- Taaaak?- ziewnęłam.
- Mam bilety na Greya!!!! - miałam wrażenie, że zaraz zamieni się w różowego króliczka i wybuchnie cukierkami.
- Na co? - zamrugałam nieprzytomnie.
- Pięćdziesiąt twarzy Greya! Jak możesz tego nie znać?! Przecież to najzaje... najlepsza książka ostatnich lat!
- Znam, znam... - westchnęłam.
- To jak? - patrzyła na mnie wyczekująco.
- Co jak? - obdarzyłam ją nierozumiejącym spojrzeniem.
- No idziesz ze mną, czy nie?
- NA GREYA?!
- No, a na co...?
- Czy ciebie do reszty po... rąbało?! Chcesz iść do ludzkiego kina na jakiegoś pornosa???!!! - wybuchłam.
- Czyli mam przez to rozumieć, że nie idziesz... - prawdopodobnie obrażona opuściła moją jaskinię.
- Okej... To było dziwne... - mruknęłam do siebie.
  Wyszłam z jaskini by zrobić obchód. Dzień był piękny, niebo błękitne prawie bez chmur. Zobaczyłam piękne przebiśniegi i z niewiadomych powodów zaczęłam się śmiać.
- Śrubokręt - usłyszałam głos ze sobą.
  Odwróciłam się i zobaczyłam małego różowego króliczka w niebieskiej kamizelce z binoklem i fajką.
- Co?
- Śrubokręt.
- Okej... - postanowiłam go zignorować i po prostu pójść dalej.
  Ruszyłam dalej. Po chwili zobaczyłam tęczę. Postanowiłam pójść w jej stronę. Gdy tam dotarłam zobaczyłam murzyna dojącego żyrafę, a obok niego stała starsza pani z chmurką na smyczy.
- Macie skitelsy? - zapytałam.
- Mamy.
- To dajcie! Jako zapłatę za możliwość postoju tutaj - zażądałam.
- Nie damy.
- W takim razie wypierpapier mi stąd!
  W tym czasie gdzieś w prawym dolnym rogu ekranu pokazał się króliczek.
- Śrubokręt.
- Co? - ja, murzyn, kobieta i żyrafa spojrzeliśmy na króliczka, ale on już zniknął, powróciliśmy, więc do kłótni. W końcu dali mi skitelsy i zostawiłam ich w spokoju. Ruszyłam dalej w stronę Polany Pana. Gdzie zobaczyłam Akumę i Shailene w dość... dwuznacznej pozycji. Na nieszczęście mnie zauważyli.
- To ja ten... Już pójdę - i wycofałam się w mrok.
- Śrubokręt - różowy królik znów na moment pojawił się w dolnym rogu ekranu.
  Zmęczona dzisiejszymi dziwactwami wróciłam do jaskini i położyłam się spać. Następnego dnia nie byłam pewna czy to wydarzyło się naprawdę, czy było tylko snem...

Od Hoinkasa do Vi

Wyszedłem z nory i przeciągnąłem się. Ale nuuudy. Nie ma co robić, nie ma z kim... Gdzie się wszyscy podziali? Ernę gdzieś wyrwało, a ja zostałem sam. Ech, ech, ech. Może kogoś odwiedzę?
Rozejrzałem się. Tylko kogo? Może... Hmm... Wiem! Odwiedzę Korso!
Ruszyłem czym prędzej w drogę. Minąłem pół watahy i choć chciałem podczas tej podróży opisać piękno przyrody, jaka mnie otacza, to piszącemu się śpieszy i wyrzucił mój barwny opis do kosza. Dzięki, redaktorze!
Nie ma za co. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. 
Wpadłem do nory Korso.
- No hej, co tam? - zapytałem radośnie.
Basior poderwał się z ziemi, rozsypując całą zielną zawartość jakiejś miski. Rozpoznawszy mnie, uspokoił się i pozbierał wszystko.
- Hej, Kshr - powitał mnie - Przestraszyłeś mnie, myślałem, że to Doctor.
- A jednak ja! Mam nadzieję, że cię nie zawiodłem.
- Skądże, wręcz przeciwnie - zaśmiał się - Co cię do mnie sprowadza?
- Tak wpadłem, pogadać. Jeśli nie jesteś zajęty, oczywiście?
- Nie, nie, spokojnie. Zaraz zrobię herbatę, siadaj.
Usiadłem sobie na ziemi i czekałem. Basior krzątał się i latał od szafki do szafki. W końcu zatrzymał się, zamyślił i odwrócił.
- Nie wiem jaką herbatę lubisz, a nie chcę ci wciskać czegoś, co ci nie zasmakuje... Muszę polecieć na chwilę na dół, a ty wybierz sobie coś z tej szafki. Masz tu podpisane wszystko... Zaraz wracam!
I poleciał w głąb nory. No tak. Jego dom wydawał się mały, ale tylko, gdy nie widziało się przejścia w dalszą jej część. W rzeczywistości, bogowie raczą wiedzieć, jak była duża.
Podszedłem do szafek i spoglądnąłem weń. Co my tu mamy... Malina? Zbyt pospolite. Rum? Za mocne. Nagietek? Eee, nie.  A to co? Oj, wróóóć...
Słoik potoczył się, a ja wybiłem do przodu, żeby go ratować. W efekcie zniszczyłem tylną ściankę szafki. Gdy chciałem ją naprawić, moim oczom ukazał się rząd słoiczków pełnych jakichś ziaren. A to cwaniaczek z tego Korso. Chwyciłem parę ciekawie wyglądających nasionek, wstawiłem ściankę na miejsce i łup wrzuciłem wraz z maliną do mojej herbaty. W tym momencie wrócił basior.
- I jak? Co wybrałeś?
- Eee, malinę.
- Łagodnie? Jak chcesz - uśmiechnął się.
Zdjął naczynia z ognia, postawił na ziemię i dosiadł się do mnie.
- Więęęc... Co słychać?
- Ano właśnie nic. Erna gdzieś uciekła i się tak jakoś pusto zrobiło.
- Znam to doskonale, bracie. Ale tak to jest, gdy przyjaźnisz się z podróżnikiem w czasie.
- Co?
- Nie, nie, nic, nic... Herbatę można już pić.
Upiłem łyk.
- A co u ciebie?
- Jak mówię, Doctor gdzieś uciekł, Aria skacze pewno po drzewach... I tak zostałem tu sam. Szczerze, nie spodziewałem się już gości dzisiaj.
- No widzisz?
- Tak, dobrze, że wpadłeś. Zanudziłbym się tutaj...
Skontrolowałem kubek. Połowa naparu dziwnym trafem zniknęła. Meh.
I tak upływała nam rozmowa. Małomówny Korso dziś, dziwnym trafem, okazywał się dobrym towarzyszem rozmowy. Żartobliwy, lecz wciąż jednak wyważony.
- Ty, a słuchaj Korso - zagadałem upijając górę trzeciego kubka - A ty nie myślałeś, żeby kiedyś się tu ustabilizować?
- Co przez to rozumiesz?
- No wiesz, zamieszkać z jakąś waderą. I ten, wiesz. Żyć razem.
- Aaa, ty o tym - zaśmiał się basior - Może i byłoby miło... Ale mi nie spieszno. Na siłę też nie będę próbował...
- Ty, a słuchaj...
Nachyliłem się nad stołem.
- A jak myślisz, ja mam u którejś szansę?
Korso spojrzał na mnie badawczo.
- Hmm... Na pewno, ale ja się tam nie znam...
- Wątpisz we mnie?
- Nie, nie! Chodziło mi o to, że nie mam pojęcia, która cię lubi...
- Tak, teraz się wykręcaj! A ja ci pokażę, że mam szansę! Zakład? O herbatę!
Basior przekrzywił głowę.
- Picas, tyś na pewno malinę wziął?
- Co? Aaa, ten, no... Ja lecę na podbój! Widzimy się, jak będę odbierał nagrodę za zakład!
I wyleciałem z chaty.
***
Korso upił łyk z naparu Kashariego. Posmakował chwilę, po czym pokręcił głową.
- Kashari, Kashari.. - westchnął - Widzę, że wyczaiłeś jedną ze skrytek. Ale kto ci kazał brać afrodyzjaki... Skaranie boskie z tymi wilkami. Trzeba to wszystko poprzenosić na dół...
***
 Ja nie dam rady? Ja nie dam rady? Oj, zobaczymy, Korso!
Skierowałem się ku najbliższej znanej mi waderze.
Może opis drogi? Ha, żart. 
Gdy dotarłem, akurat siedziała sobie przed norą. Witaj, przygodo!
- Hej Vi! - zawołałem.
(Veela :3?)

Od Hikaru do Ookaminoishi

- Złość urodzie szkodzi, a twojej byłoby szkoda - uśmiechnąłem się, a wadera posłała mi mordercze spojrzenie. - Ja tylko próbuję być miły...
- Słabo ci to wychodzi... - westchnęła.
- No nie bądź taka - zasmuciłem się. - Ja staram się nawiązywać znajomości, ale ty nie współpracujesz...
- Jak chcesz nawiązywać znajomości to lepiej poszukaj kogoś innego...
- Czemu? Nie mam zamiaru zmarnować szansy zapoznania tak pięknej wadery, o zapewne głębokim i interesującym charakterze.
Wadera zatrzymała się gwałtownie.
- Co ty powiedziałeś?
- Że jesteś piękną waderą o głębokim i interesującym charakterze.
(Ookaminoishi?)

Od Tenebrae do Antilqusa

(cd. tego)
- Naprawdę nie powinnaś iść. - powiedział
- Dlaczego? Bo jestem waderą? To chcesz mi powiedzieć? 
Basior nie odpowiedział. 
- Jeśli mi nie wierzysz to trudno. Jestem zwinna, mam moc...
- No dobrze choć. - Basior przerwał mi i westchnął. 
Pobiegliśmy w stronę w którą pobiegł Killer.
- O co chodzi z tym bratem Tempestas? Ogniem czy jakoś tak.
(Qus? )

Od Tenebrae do Bezimiennego

(cd. tego)
Szliśmy w milczeniu. Basior chrząknął. 
- Co się stało, że jesteś smutny? - zapytałam
- Nie nic. - odparł zdziwiony moim pytaniem
- Nie no serio. 
Basior posmutniał i się zawahał. 
Wpuścił głowę. 
Podniósł ją. 
Nasze oczy się spotkały. 
- Nie ważne. 
A więc jednak coś. 
Postanowiłam go już nie atakować. Szliśmy w milczeniu. W końcu dotarliśmy na miejsce. 
- To powiesz mi?  - zapytałam
(Bezimienny? Bez wykrętów xD)

Od Hikaru do Tessy

- Chcę! Zważywszy na to, że ma mnie oprowadzać taka ładna wadera - uśmiechnąłem się, ale ona tylko parsknęła śmiechem.
- Skąd wiesz, że to ja będę cię oprowadzać...? - uśmiechnęła się chytrze.
- Przeczuwam - mój uśmiech poszerzył się.
- No dobra... Oprowadzę cię...
- Wiedziałem - powiedziałem usatysfakcjonowany. 
- Pfff... To może jednak kogoś poproszę - odwróciła się.
- Ej no! Nie zostawiaj mnie tu! Ja-tak-ładnie-proszę! - zrobiłem słodką minkę.
(Tessa?)

Od Ookaminoishi do Hikaru

Zlustrowałam uważnie basiora. Wyglądał na całkiem znośnego w towarzystwie, ale pozory mogą mylić.
- Ookaminoishi – dostrzegłam w jego oku figlarny błysk.
- Oprowadzisz mnie po watasze? Na razie nie mam ochoty na te wszystkie formalności. A tak poza tym, ładne masz imię – uśmiechnął się. Łypnęłam na niego jednym okiem i postanowiłam zignorować ostatnie zdanie.
- Najchętniej bym cię zabiła, ale – westchnęłam – Alpha niestety tego surowo zabroniła. Chodź. – wyszedł z jeziorka i otrzepał się z wody. Zasłoniłam się skrzydłami, aby mokre krople mnie nie dosięgły.
- Zachowuj się – warknęłam. Ten tylko znowu uśmiechnął się szarmancko.
(Hikaru?)

Od Hikaru do Patty

- Dziękuję, milady - wyszczerzyłem się.

Wadera uśmiechnęła się lekko i zaczęła mnie prowadzić na północ. Po chwili dotarliśmy do jaskini Alphy, która okazała się szaro-białą waderą z niebieskimi skrzydłami. Szybko załatwiliśmy wszelkie formalności po czym poprosiłem Patty, by oprowadziła mnie po watasze. Zgodziła się i pokazała mi znane jej tereny watahy.
- Ładnie tu - stwierdziłem.
- No - zgodziła się ze mną Patty.
- Jakie jest twoje ulubione miejsce?
(Patty?)

Od Bezimiennego cd. Patty

  Ponownie uniosłem łapę i z dużą siłą uderzyłem nią basiora w kark. Jęknął krótko i znieruchomiał, wszędzie wokoło rozbryzgała się szkarłatna krew.
- I po kłopocie, chodźmy lepiej w inne miejsca, chyba że gustujesz w w rozmawianiu nad wilczymi szczątkami? - Spojrzałem na waderę z ukosa.
- Nie, nie. Chodźmy stąd - stwierdziła i ruszyliśmy przez las Eteru. 
  Przez chwilę milczeliśmy, wreszcie ciszę przerwała Patty.
- Jesteś cały we krwi - zauważyła. - Może pójdziemy nad jezioro i się trochę opłuczesz?
- Dobra myśl - przytaknąłem i ruszyliśmy w kierunku Jeziora Tysiąca Marzeń. 
  Już na miejscu od razu wskoczyłem do wody i zacząłem chlapać się ogonem. Patty czekała na brzegu.
- Jesteś zabójcą? - zainteresowała się wadera.
- Nie, a co? - podniosłem łeb na nią.
- A nic... rozprawiłeś się z nim, jakbyś robił to od dawna.
- Być może - mruknąłem. - Ale tu jestem tylko obrońcą. A ty?
(Patty?)

Od Tessy do Hikaru

(cd. tego)
- A ja Tessa.
Basior spojrzał na mnie lekko rozkojarzonymi oczami.
- Trochę dziwne imię jak na kogoś tak niemiłego.
- Przyjmę to jako komplement.
Uśmiechnęłam się.
Basior przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę.
- Ruszysz się? - zapytałam.
Hikaru podniósł się powoli.
- Rozumiem, że nie chcesz być oprowadzony po watasze? - uśmiechnęłam się po raz drugi.
(Hikaru?)

Od Tessy do Patty

(cd. tego)
Zignorowałam jej pytanie.
- Całkiem ładnie tu, prawda?
- Tak. Co się działo zanim tu przybyłaś?
- Eee. Błąkałam się po różnych watahach...
Mina wadera wyraziła brak wiary w moje słowa, ale postanowiła nie drążyć.
- Na przykład w jakich.
- Różnych.
Byłam taka niemiła. Ale poradzić na to, że jej nie ufam?
- Ok.
Czułam się porządnie zakłopotana.
Przez chwilę panowała cisza.
- A jaka jest Twoja przeszłość?
(Patty?)

Tempestas do Rei

(cd. tego)
Byłam zdecydowanie szybsza od wadery.
Po pewnym czasie jednak ta zaczęła skakać i wykorzystując swoje lisie geny, wyprzedziła mnie.
To nie fair. 
Zapomniałam, że mam asa w rękawie.
Przywołałam skrzydła zdobyłam prowadzenie.
-To nie fair! - krzyknęła.
Uśmiechnęłam się.
- Dokąd się ścigamy.
Powiedziała coś niewyraźnie.
- Dokąd?!?
(Rei?)

Od Patty do Bezimiennego

(cd. tego)
- Czekaj! - krzyknęłam.
Basior spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- On chciał cię zabić... - zaczął.
- Miał może jakiś powód. - Zasugerowałam. - Ale nie możemy go zabić. Nie bądźmy tacy sami.
Wilk postawił łapę na ziemi.
- To co z nim zrobimy? - spytał.
- Na pewno go nie zabijemy... 
Olbrzymi basior basior jęknął i powoli otwierał oczy. Warknęłam cicho i z powrotem przybrałam pozycję obronną, chociaż dobrze wiedziałam, że nie miałam z nim żadnych szans. 
- Czego chcesz? - spytałam.
W odpowiedzi tylko warknął. 
- Może go jednak zabiję... - zaczął bezimienny.
- Powtarzam jeszcze raz... - zignorowałam jego pomysł. - Czego chcesz?
Olbrzym podniósł się powoli i spojrzał na mnie swoimi krwistoczerwonymi ślepiami. Znowu warknął. Skoro nie ma ochoty współpracować...
- Dobra, możesz go zabić - powiedziałam w stronę nieimiennego wilka.
(Bezimienny? Żeby było dużo krwi ^^)

Od Patty do Hikaru

(cd. tego)
- Patty - uśmiechnęłam się.
Basior od razu otworzył oczy i wstał. Uśmiechnął się szeroko. 
- Jaskinia Alphy jest tam - wskazałam na północ. - Miło było, może kiedyś się jeszcze spotkamy.
- A to ty nie jesteś Alphą? - udawał zdziwienie. - Taka wyniosła, dumna...
- I bardzo się cieszę, że nie jestem. Mnóstwo z tym roboty.
- A może pójdziesz ze mną?
- Po co?
- Jesteś jedynym wilkiem, jakiego znam.
- W tym momencie.
- No chociaż poczekasz ma mnie przed jaskinią, a później mnie odprowadzisz... - zrobił maślane oczka.
Westchnęłam cicho.
- Niech ci będzie, i tak nie mam nic ciekawego do roboty.
(Hikaru?)

Uwaga!

Zyskaliśmy pierwszego wroga! Prosiłabym członków watahy o nie dołączanie do Watahy Białej Gwiazdy, gdyż jest ona zrobiona na podstawie naszej watahy i bez sensu być na tej samej watasze w dwóch wersjach.
Z góry dziękuję.
Dowódca Zabójców Akuma

Od Bezimiennego cd. Tenebrae

  Staliśmy tak przez chwilę, patrząc się na siebie. Żadne z nas nie wiedziało, co właściwie powinno powiedzieć.
- Ano, chyba już sobie pójdę... - zacząłem, ale wadera zrobiła smutną minę i zrezygnowałem. - A może panienka zechciałaby udać się ze mną nad Jezioro Tysiąca Marzeń?
  Wyraźnie poweselała.
- Z chęcią! - odparła. - Prowadź!
- Dobrze, panienko. - Uśmiechnąłem się czarująco, choć w tym uśmiechy nie było wiele radości.
  Pysk w pysk ruszyliśmy w kierunku jeziora. Znów zapadłą niezręczna cisza, w której słychać było tylko dźwięk naszych łap, zagłębiających się miękko w mech. Odchrząknąłem, chcąc zagaić rozmowę, ale nie wiedziałem co powiedzieć, więc udałem, że podziwiam niewidzialnego ptaka, śpiewającego w koronach drzew.
(Tenebrae?)

30 marca 2015

Od Rei cd. Tempestasta

-_Nie nic.
Podniosłyśmy się z ziemi.
-_Ty jesteś Noxy?
-_Tak. A ty jak się nazywasz.
-_Ja jestem dusza, znaczy się Rei.
-_Jeśli mogę spytać, dlaczego przypominasz lisa.?
-_Przypominam go, bo mam dalekie genyz związane z lisem.
Noxy ty się czasem gdzieś nie spieszysz?
- Nie chciałam pobić swój rekord, dlatego tak biegłam.
-_Rozumiem, może chcesz się pościgać?
-_Oczywiście.

Od Bezimiennego cd. Patty

  Zareagowałem instynktownie. Widząc ciężar, przygniatający waderę rzuciłem się na niego i zepchnąłem z dużą siłą przez uderzenie głową w jego bok. Olbrzymi basior odleciał kawałek i uderzył w drzewo. Z jego pyska polała się krew.
- Nic ci się nie stało? - spytałem uprzejmie.
- Nic... - odparła, nieco zdezorientowana. - Co się...?
- Nie wiem. - Spojrzałem na nieruchomy kształt, leżący u podnóża drzewa. - Znasz go?
- Raczej nie. - Pomogłem waderze podnieść się z ziemi.
  Razem podeszliśmy do nieprzytomnego basiora.
- Duży - stwierdziła oczywistość Patty. 
- W istocie. - Zmarszczyłem brwi. Coś mi tu nie pasowało. Co to za basior? - Myślisz, że to może być jakiś kolejny nowy dziwak?
- Nie mam pojęcia, jak już mówiłam-jestem od niedawna. - Teraz wadera zmarszczyła brwi. - Ale chyba nie był przyjaźnie nastawiony.
- W takim razie go zabiję i pójdziemy gdzieś indziej porozmawiać - powiedziałem beznamiętnie, unosząc łapę nad ciałem nieznajomego.
(Patty? Co zrobisz?)

Od Hikaru

Wyczułem dziwny zapach w powietrzu. Zapach tak znajomy, a jednocześnie obcy. Zapach wilków. Postanowiłem za nim podążyć przyjmując, że tam skąd pochodzi znajduje się wataha. Idąc za nim trafiłem nad jezioro. Bardzo ładne jezioro. Postanowiłem z tego skorzystać i popływać. Wszedłem do wody i popluskałem się w niej trochę. Było tak przyjemnie... Niebieskie niebo, śpiew ptaków i dość chłodna woda... Po zakończonej kąpieli wyszedłem z wody żeby się osuszyć w promieniach wiosennego słońca. Mój wypoczynek przerwał głos:

- Kim jesteś i co tu robisz?
Nie patrząc na rozmówcę odpowiedziałem:
- Leżę, a co? Nie można?
- A należysz do watahy?
- Nie... 
- To nie można. Chyba, że dołączysz.
- Dobra, dobra... A tak w ogóle jestem Hikaru.
(Ktuś?)

"Fałszywe uśmiechy ranią nas, a fałszywe łzy innych."

Imię i Nazwisko: Hikaru Eto
Pseudonim:
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Biseksualny
Wiek: 19 lat
Żywioł: Światło
Cechy charakteru: Jest typowym podrywaczem, jest w stanie podejść do każdej osoby, która mu się spodoba i jawnie zacząć podrywać. No ogół jest bardzo miły i często żartuje. Jest bardzo roztargniony i często zapomina czy też wszystko miesza, na przykład dość często zdarza mu się wyjść w dwóch różnych butach. Jest bardzo niecierpliwy i ma słomiany zapał. Nie potrafi usiedzieć pięciu minut w jednym miejscu, więc już po chwili znajduje sobie jakieś zajęcie, jak choćby bazgranie po kartce. Łatwo go zirytować, ale naprawdę zdenerwować ciężko i jeśli ci się to uda to będziesz mieć problemy.
Aparycja: Jako człowiek jest wysokim bardzo szczupłym mężczyzną. Kolor jego włosów zależy od światła, ale najczęściej jest to coś pomiędzy niebieskim, a fioletowym. Ma oczy koloru złota i niektórzy mówią mu, że wyglądają niczym oczy węża przez prawie pionowe źrenice. Ma kilka kolczyków w uchu, jeden w nosie i jeden w wardze. Studiuje wieczorowo, więc dość często chodzi w mundurku uczelni, (tak, uczelnie mają mundurki) ale w sobotnie wieczory (20-21 XD) można go spotkać na mieście w normalnych ubraniach podrywającego przypadkowych przechodniów.
Jako wilk ma czarne futro ze złotymi "strumieniami" na grzbiecie i pod okiem. Ma nieco niesymetryczne chude łapy zakończone złotymi pazurami. Jako wilk również ma kolczyki w uchu i dwa paski zapięte na ogonie.
Praca: Pracuje w hotelu w 1 Arenie
Stanowisko: Mag
Historia: Jest nudna i przeciętna, ale jeśli musisz ją znać... Urodził się w zwykłej watasze jako zwykły wilk. Miał zwykłych rodziców, którzy byli magami. Miał zwyczajne dzieciństwo. Potem trochę się zbuntował i odszedł w poszukiwaniu przygody. Podróż za to była odrobinę ciekawsza. Podczas wędrówki poznał Lunę, nie od razu się zaprzyjaźnili, ale gdy to się stało byli naprawę zżyci. Oczywiście żeby popsuć chociaż trochę jego życie Luna zginęła. Potem znalazł tą watahę. Zmarnowałeś swój czas i przeczytałeś? Gratuluję!
Moce:
  • Przemiana w kota
  • Władza nad światłem
  • Możliwość wezwania Słonecznego Rydwanu
  • Strumień światła, działa jak laser
Umiejętności i Zainteresowania: Ma słomiany zapał, a jednocześnie lubi próbować nowych rzeczy, więc ma podstawowe umiejętności niemalże z każdej dziedziny. Jednak jego największą pasją jest malowanie, kocha to i oddaje się mu w każdej wolnej chwili.
Partner/ka: Ktoś chętny?
Zauroczony w: Ookami
Rodzina: W innym mieście
Przedmioty: Czarne ostrze
Talizman: Jeden z jego kolczyków, a dokładniej ten w wardze. Dzięki niemu może wezwać Rydwan.
Miejsce zamieszkania: Niewielkie mieszkanko na strychu jednego z domków w Quidos w Arenie 1
Ciekawostki:
  • Jeśli nie będzie do czegoś/kogoś przytulony nie zaśnie, dlatego posiada swojego ukochanego pluszowego misia.
Towarzysz: -
Kontakt: Iva

Od Akiko - Koniec?

Dzień jak co dzień, ale jednak... Coś się we mnie przestawiło... Wtedy zrozumiałam, że po prostu nudzi mi się w tej watasze. Pobiegłam do nory Mixi, ale tam jej nie zastałam. Nie chciało mi się jej szukać, więc zostawiłam wiadomość:
Mixi!
Byłam w watasze już od dłuższego czasu i poczułam pilną potrzebę zmiany. Odchodzę. Proszę, nie dołuj się tym - to nie twoja wina! Żegnaj. Wiedz, że zawsze kochałam tą watahę za to jak ciepło mnie przyjęła.
Akiko
Po czym pobiegłam w jakimś kierunku.
***
Po jakimś czasie dotarłam do swojej jaskini i zobaczyłam liścik pożegnalny od Akiko. W kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Niby nie odeszła przeze mnie, ale ja i tak czułam się rozbita. Jakby to wszystko było tylko i wyłącznie moją winą.

Od Antilqusa do Tenebrae

- Aha???
 Zwątpiłem w wilczość.
 - Gdzie ten Killer? Podobno trzeba go... Hm... Wyeliminować.
 - Pobiegł tam.
 Zacząłem truchtać.
 - Hej, czekaj! Gdzie idziesz?
-Zdrajców trzeba zabić, zagrażają i mi, i tobie.
 - Idę z tobą!
 - Nie. To niebezpieczne.
 - Trudno.
Westchnąłem.
(Ten?)

Od Tenebrae do Bezimiennego

Byłam w krzakach. Szukałam wzrokiem zwierzyny. O królik w sam raz. Zjadłam go ze smakiem.
Uch ta samotność.
Nikogo nie widziałam od początku dnia.
- Hej.
Odwróciłam się.
Za mną słał wilk.
- Hej. - Powtórzył. - jestem bezimienny.
- Tenebrae. Miło mi.
(Bezimienny?)

Od Antilqusa

 Wyszedłem z wody. Zimne strugi strumiennej wody spływały mi po sierści. Otrzepałem się.
 Dla zabawy zacząłem tworzyć fale, które kolejno spływały strumieniem.
Hm?
Czy ja coś słyszę?
 Wyjrzałem zza krzaki, a tam stałą jakaś wadera. Nie znałem jej.
 - Ekhm?
Wadera nieco się przestraszyła i podskoczyła w miejscu.
 - Jestem Antilqus, w skrócie Qus.
(Aramisa?)

Od Patty do Bezimiennego

Spojrzałam ze zdziwieniem na basiora, po czym uśmiechnęłam się ciepło.
 - Spokojnie, nie chcę ci nic zrobić.
 - A wiadomo? - mruknął tylko.
 - Patty - spróbowałam z innej beczki.
 - Nie mam imienia.
 Przyjrzałam mu się dokładnie. Nie mam imienia. To jak ja mam się do niego zwracać?
 - Od dawna tu jesteś? - spytałam.
 - Tak. A ciebie jeszcze nigdy nie widziałem...
 - Jestem już prawie miesiąc.
Zapadła krępująca cisza. Już miałam się żegnać, gdy nagle usłyszałam ciężkie kroki. Były coraz szybsze i zmierzały w naszym kierunku. Przybrałam pozycję obronną. Kątem oka spojrzałam na basiora. Stał w miejscu i również patrzył w krzaki. Już miałam się odezwać, gdy coś przygniotło mnie swoim wielkim i ciężkim cielskiem.

(Bezimienny?)

29 marca 2015

Od Akumy - Dzień Alphy

  Gdy rankiem na mój pysk padł pierwsze promienie wstającego dnia uśmiechnąłem się lekko. Zapowiadało się pięknie, spokojnie. W takie dni zwykle nie było wiele do roboty i można było się wybrać w poszukiwanie ziół, dobrych na różne rodzaje herbat. Byłem taki głupi... gdy dzień zapowiada się zbyt pięknie to na sto procent coś go zepsuje.
  Wstałem z mojego posłania pod gołym niebem i rozciągnąłem się, ziewając. Spokojnie ruszyłem przez las Eteru. Gdy przechodziłem koło jaskini Mixi usłyszałem z niej podejrzane hałasy. Zaniepokojony podszedłem do wylotu.
- Mixi...? - zapytałem w przestrzeń.
Jakby w odpowiedzi na moje wołanie coś wyskoczyło z nory jak z procy, przewracając mnie. Szybko pozbierałam się na nogi i obróciłem w kierunku owego cosia. W pierwszej chwili nie byłem w stanie rozpoznać postaci, ubranej w barwną, hawajską koszulę, różowe kroksy, słomkowy kapelusz i przeciwsłoneczne okulary kujonki w oczorzutnie żółtych oprawkach. Cała postać niemal emanowała dziwnym blaskiem. Zamrugałem.
- Mmmixi...?
- O Akuś! - Wadera jakby dopiero teraz nas zauważyła. - Dobrze, że jesteś! Jadę na wczasy! Zajmij się moją puci puci watahą, ciao!
- Mi...! - Chciałem zaoponować, ale wadery już nie było.
  Westchnąłem. To się zawsze tak kończy... A miałem zbierać ziółka. nagle uderzyła mnie pewna myśl. Co powinienem teraz zrobić...? Skąd właściwie Mixi wiedziała, co ma robić?! Jednym susem wskoczyłem do jaskini wadery. Na pierwszy rzut oka było pusto, jednak potem odkryłem teczkę, a w niej... aż jęknąłem. Zbiór danych wszystkich członków watahy. Bez wahania przekartkowałem do siebie: "Stary, zgrzybiały basior, bez poczucia humoru, myślący, że jest fajny, choć nie jest. Silnie uzależniony od Herbaty, przez co niezdolny do normalnego funkcjonowania. Przy niedoborze udaje, że umiera, ale wszyscy wiemy, że robi to by wadery na niego leciały."
  Westchnąłem. Miałem nadzieję, że Mixi nikomu tego nie pokazuje.
- Aku? - odwróciłem się do wejścia. Stała w nich Erna. - Coś się stało? Wyglądasz blado...
- Nnnic... - odparłem, odwracając pysk do wadery. - W czymś ci pomóc?
- Właściwie to przyszłam do Mixi...
- Ja jestem Mixi! - Sam nie wiedząc co właściwie czynię chwyciłam leżącą na podłodze szarą farbę (czyżby Mixi farbowała futro?) i wylałem ją nas siebie. Zebrałem z ziemi błękitne pióra i przyczepiłem sobie do grzbietu. - Jak mogłaś mnie nie rozpoznać?
- Aku, skończ ćpać. - Erna przewróciła oczami. - Olimpijczycy przemówili i chcieli się widzieć z Mix.
- Zaraz się z nimi spotkam. - Zacząłem gorączkowo przeszukiwać szuflady.
- To nie jest śmieszne - Erna podeszła do mnie. - Przestań szperać w biurku Alphy jakbyś była Alphą!
- Jest! - wykrzyknąłem na raz, wyjmując z szafki plastikową koronę. Wsadziłem ja na głowę. - Idealnie! Teraz na pewno nikt mnie nie pozna!
- Aaaaaaaaaaaaaakuuuu... - Erna patrzyła na mnie z politowaniem. - Co ty...
  Gdzieś z ciemności wyłonił się pysk jakiegoś basiora, omotanego w czarne szmaty.
- Co ty odwalasz? - zapytał, po czym zniknął.
- Kto to był? - zamrugałem gwałtownie oczami.
- Nie mam pojęcia, powiesz mi wreszcie?
- Nie mam czasu, idę umrzeć!
  I nie czekając, aż Erna zastosuje jakieś bardziej zdecydowane środki, by wydusić ze mnie informacje pognałem w kierunku Olimpu. Zostawiając za sobą szare ślady wbiłem na złote schody, potem wbiegłem po nich na górę. Zdyszany przystanąłem przed wejściem do sali tronowej.
- Zaczekaj... - Usłyszałem za sobą głos jakiejś wadery. Z przestrachem obejrzałem się, by zobaczyć dziewczynę z tęczową skarpetką na twarzy. - Gdzie Mixi?
- No bo ten...
-  Oh no dobra, przecież widzę, że nie masz tego towaru co zawsze. - Wilcza bogini chyba musiała się uśmiechnąć, bo skarpeta wygięła się podejrzanie w okolicy ust. - No nic. Ale następnym razem nie wpuszczę cie jak zapomnisz!
- Oczywiście, dziękuję za łaskawość - mruknąłem i wszedłem do sali tronowej.
  W środku nie było nikogo, prócz jakiegoś wychudzonego, pluszowego misia na tronie Zeus. Drzwi zatrzasnęły się z cichym trzaskiem. Byłem sam na sam z... tym.
- Mixi! Jak miło cię widzieć! - wychrypiał pluszak. - Masz TO? Nie? Jaka szkoda... Iris musiała cię ze wszystkiego ograbić. - Misiek skrzywił się. - Co cię tu sprowadza.
- Ja właśnie wychodził... am - powiedziałem niepewnie. Jak dotychczas wszyscy dawali się nabrać na moje przebranie. To mnie niepokoiło. Chciałem tylko, by Erna dała mi spokój...
- To idź. 
- Mam iść?
- Masz iść. - Pluszak pokiwał na zgodę głową.
- Na prawdę mogę?
- Na prawdę możesz.
- Nie będziesz się gniewał? - nie wierzyłem słowom tej kreatury.
- Nie.
- Nie przeszkadza ci, że przyszyłem i idę?
- Nie. Nie masz dragów. Nie potrzebuję cię.
- To dobrze, do widzenia.
  Wyszedłem z sali tronowej olimpu prosto na jakąś polanę. Uświadomiłem sobie, że stoję jedną łapą w Jeziorze Tysiąca Marzeń. To mnie musiało obudzić. Widać, za bardzo się ostatnio martwię o Mixi...

Od Bezimiennego

  Ostatnio do watahy przybyło bardzo wiele nowych wilków, ale chyba byłem jedyną osobą zmartwioną tym faktem. Wszyscy inni cieszyli się z towarzystwa przybyłych, zaprzyjaźniali się z nimi. Czy ktokolwiek z nich byłby w stanie stwierdzić, czy ktoś jest zdrajcą czy nie? Czy Mixi jest bezpieczna? Jako jej obrońca powinienem jej pilnować, jednak nigdzie nie mogłem jej przez cały dzień znaleźć. A pytałem już kilka osób, czy wiedzą, gdzie ona jest. Nikt jej nie widział. Zrezygnowany chciałem powlec się do mojej jaskini, ale przypomniałem sobie, że takowej nie posiadam. Ostatnimi czasy nocowałem u Erny, jednak nie chciałem nadwyrężać bardziej jej gościnności. Bez większego namysłu pozwoliłem, by wszystkie moje kończyny zwiotczały i upadłem jak kłoda na ziemię. Nie potrzebowałem dużo snu, maszyny się nie męczą, jednak... gdy jeszcze moi przyjaciele żyli postanowiłem przystosować się do ich rytmu i nauczyłem się wyłączać wszystkie moje zmysły na czas nocy, kiedy i tak nie robili nic pożytecznego. Już chciałem się wprowadzić do tego czasu, gdy ujrzałem tą nową waderę, Shirie. Podeszła do mnie.
- Ej ty! - krzyknęła, mimo że była całkiem blisko.
- Co się drzesz? - mruknąłem nieprzyjemnie.
- Przekaż swojej Alphie, że odchodzę - powiedziała z dumną miną. - Mam dość tego, że mnie ignorujecie!
- Kto cię ignoruje? - zdziwiłem się, ale szybko zmieniłem ton na znacznie bardziej opryskliwy. - Jak chcesz, by ktoś z tobą gadał, to mogłabyś się tak nie zachowywać.
- To bez znaczenia, odchodzę! - Odwróciła się do mnie plecami i sobie poszła. Bywa i tak.
  Przeciągnąłem się lekko i obróciłem na drugi bok. Ponownie przymierzyłem się do zaśnięcia. Tym razem przerwał mi dźwięk przechadzającego się wilka. Jak oparzony zerwałem się na równe łapy.
(Ktoś?)

Od Patty do Thereshy

(c.d. tego)
Uważnie przyglądałam się waderze. Miała czerwone oczy, głównie białą sierść i ten dziwny znak. Wyglądała na pewną siebie.
- Spokojnie, Patty - odpowiedziałam miło.
- Theresa. - uspokoiła się nieco.
- Nowa? Nie widziałam cię tu jeszcze...
 - Tak, jestem nowa.
Była bardzo sztywna.
- Jakbyś chciała, mogłabym oprowadzić cię po watasze...
- Z chęcią.
Gdy ruszyłyśmy, od razu wypaliłam:
- Jaka była twoja przeszłość?
Spojrzała na mnie swoimi krwistoczerwonymi oczami.
(Tessa?)

Od Dalii do Vincenta

Nareszcie dotarliśmy do mojej przytulnej norki. Przez całą drogę przybrałam minę naburmuszonego dzieciaka. Wtedy cały czas moje łapy dyndały bezwładnie. Kiedy już byliśmy przed wejściem do nory oznajmiłam:
 - Panie niańko, proszę mnie odstawić na ziemię. Już dam sobie radę.
 - Tak jak wtedy przed jaskinią Erny?- spytał basior.
 - No może nie tak, ale dam radę!- odparłam.
Basior westchnął i odstawił mnie na ziemię. Pokuśtykałam na półkę skalną i położyłam się na niej. Zauważyłam, że wilk ciągle jest w mojej norze. Westchnęłam głęboko.
 - Vincent.... po co tu stoisz?- spytałam cicho.
(Vincent?)

Od Mixi - Stary Wróg



  W watasze ostatnimi czasy niewiele się działo i szczerze dziękowałam za to bogom. Tego dna akurat postanowiłam zrobić sobie przerwę od papierzysk i wypocząć nad jeziorem. Tak właśnie planowałam zrobić i pewnie właśnie tak by było, gdyby nie to, że zobaczyłam trochę różowych włosów zaczepionych o drzewo.   Znałam tylko jednego wilka, który miał różowe futro - Akanee. Widać było, że przed czymś lub przed kimś uciekała. Postanowiłam pójść za jej śladami. Już po chwili zobaczyłam ją walczącą zażarcie z jakimś wilkiem.
- Gdzie jest Mixi?! - zapytał z naciskiem wilk przybijając Akanee do ziemi.
  Wtedy go rozpoznałam, to był Yoshiro. Yoshiro znałam od kiedy pamiętam. Zawsze go nie lubiłam, chociaż to chyba była bardziej zazdrość. On zawsze był we wszystkim lepszy ode mnie. Zawsze byłam 'tą drugą' zaraz po nim. Wszystko się zmieniło, gdy zdradził wszystkich pomagając Watasze Światła. Od wtedy stał się oficjalnie moim wrogiem. Walczyłam z nim kilka razy, ale zawsze kończyło się to moją porażką.
- Tu jestem - powiedziałam. - Stęskniłeś się za mną, Yoshiro?
- Och, Mixi dawno się nie widzieliśmy... - puścił różową waderę i podszedł do mnie. - Fajnie byłoby powspominać stare czasy, ale niestety trochę mi się spieszy.
- Do Hadesu chyba... - mruknęłam. - Zgaduję, że masz za zadanie mnie zabić?
- Owszem.
  Cofnęłam się kilka kroków i przybrałam pozycję obronną. Yoshiro również się wycofał i przybrał pozycję pozwalającą na użycie jego ulubionego ataku. Walczyłam z nim już tyle razy, że z obecnym poziomem moich umiejętności mogę go pokonać. O ile on nie stał się jakimś super masterem.
  Tak jak podejrzewałam zaczął się obracać wywołując wir, który posłał w moją stronę. Odbiłam go zaklęciem mroku. Bawiliśmy się tak jeszcze trochę aż wreszcie przeszliśmy do poważniejszej walki w której od razu zaczęłam się wysuwać na prowadzenie. Yoshiro chcący za wszelką cenę wykonać zadanie posunął się do rzeczy hańbiącej jego właściwie nieistniejący honor.
- Poddaj się i daj zabić albo ta wilczyca zginie - oznajmił wskazując na Akanee. - Jeśli wykonasz choć ruch ona będzie martwa, a tego chyba nie chcesz, prawda? Bo w końcu co by była z ciebie za Alpha gdybyś dopuściła do jej śmierci...
  Zacisnęłam zęby. Znałam jego moc i wiedziałam, że Akanee nie znając jego sposobu walki nie dałaby rady, a sama też się poddać nie mogę, bo pierwszym co by zrobił to 'wyłączył' mi moc. To była ta jego najgorsza umiejętność, jeśli się poddawałeś mógł 'wyłączyć' ci moc na półgodziny. To była prosta decyzja: ja albo ona.
(Od tego momentu idealna jest ta piosenka nawet tekst jako tako pasuje xD)
- Mixi... Nie poddawaj się... Ja jakoś dam radę... Poza tym przysięgałam lojalność watasze, a ty jesteś jej przywódcą...
- Ale Akanee... Ja tak nie mogę... - po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Musisz! - naciskała.
- Nie... - pierwsze krople deszczu zaczęły spadać i mieszać się z moimi łzami.
- W takim razie ja to zrobię... Yoshiro zabij mnie!
- Niestety mogę to zrobić tylko za zgodą Mixi - uśmiechnął się smutno.
- Mixi... Proszę...
- Yoshiro... Zabij ją... - udało mi się powiedzieć, ale czułam się jak najgorszy zdrajca.
  Basior uśmiechnął się chytrze i strzelił w nią jakimś promieniem, a ona z uśmiechem i łzami radości w oczach upadła bez życia. W tym momencie poczułam nienawiść. Do siebie. Do Yoshiro. Do Akanee. Do całego świata. Moje oczy stały się złote. Zatrzymałam czas i podeszłam do basiora, kiedy znów 'puściłam' czas Yoshiro leżał przyszpilony do ziemi z ostrzem przy gardle.
- Poprawiłaś się od naszego ostatniego spotkania...
- A ty chyba zmniejszyłeś swoje umiejętności - powiedziałam i nie czekając na wzruszające ostatnie słowa poderżnęłam mu gardło.
  Czas jakby się zatrzymał i to nie z powodu mojej mocy. Z jednej strony leżało ciało najgorszego zdrajcy jakiego znałam, a z drugiej najszlachetniejszej osoby. Zimny deszcz moczył moje już przemoczone futro. Trzęsłam się z zimna. I płakałam. Płakałam za Akanee. Za Argonę. Za Percy`ego. Za wszystkich którzy zginęli.

Od Vincenta do Dalii

- No nie wiem - udałem zastanowienie. - Ile będziesz mi płacić?
- A ile byś chciał?
- No skoro tak to zrobię to jako czyn społeczny - wyszczerzyłem się i podszedłem do niej.
- Co ty robisz? Puszczaj mnie! - zaczęła się wyrywać.
- Muszę cię wziąć na grzbiet. Przecież sama nie dojdziesz - westchnąłem.
Wadera nie była z tego specjalnie zadowolona, ale dała się ponieść. Szliśmy dość długo, ale w końcu udało nam się dotrzeć do jej nory.
(Dalia?)

Od Tessy

Dotarłam do watahy. Byłam bardzo zmęczona. Biegłam ostatnie sześć godzin. Moje siły były mocno nadwyrężone. Miałam nadzieję ,że przywita mnie ktoś nowy. Starzy członkowie watah zawsze się wymądrzają. Było już ciemno więc zaczęłam się obawiać. Coś zaszeleściło w krzakach. Adrenalina przywróciła mi siły.
 - Kto tam jest?

(Ktoś?)

Od Satoshi`ego do Shirii

(c.d. tego)
- Jestem Satoshi - zbliżyłem się trochę do wadery - Może przejdziemy się do mojej nory? Jeśli jesteś głodna, dam ci resztki z niedźwiedzia - roześmiałem się i usiadłem na miękkiej trawie.
- Upolowałeś... niedźwiedzia? - wadera widocznie nie chciała mi wierzyć, więc zaprowadziłem ją do mojej nory. Po obejrzeniu martwego ciała olbrzyma, od razu zaczęła go obgryzać. Chyba była bardzo i to bardzo głodna. Ja postanowiłem jednak jej nie przeszkadzać i pobiegłem wykąpać się w rzece. Po kilku minutach, gdy byłem już przy norze, zauważyłem, że wadera ciągnie za sobą moją zdobycz. Dmuchnąłem w nią, co spowodowało, że razem z niedźwiedziem wróciła do nory.
- Chciałaś przekonać innych, że to ty go upolowałaś, hmm? - podszedłem do wadery i usiadłem na niedźwiedziu - Czekam na odpowiedź.
- Może tak, może nie. Muszę już iść, żegnaj.
- A masz w ogóle gdzie pójść? - uśmiechnąłem się żartobliwie i podszedłem ponownie do wadery.

(Shiria?)

28 marca 2015

Zaległości (28.03)

Hej, wilczki. Kończy się już nam sobota, więc wypadałoby wrzucić Zaległości. 
Krótko i na temat: 

Ayoko i Patty - ostatnie opowiadanie napisałyście 7 marca, więc możecie już powoli brać się za kolejne :p

Theresa - Nie napisałaś jeszcze opowiadania, odkąd dołączyłaś. Lepiej się pospiesz, inaczej w poniedziałek będę zmuszony Cię pożegnać. 

Akanee, Bezimienny i Hoinkas - ostatnie opowiadanie napisaliście ponad 30 dni temu. Od dzisaj macie 48 godzin na napisanie kolejnego. Jeżeli tego nie zrobicie, Was też będziemy musieli żegnać. Pospieszcie się lepiej. 

Dzisiaj dodatkowo jeszcze jedna rzecz. Do końca kwietnia bieżącego roku Korso i Mitsuki są usprawiedliwieni za niepisanie opowiadań. 

Życzę wszystkim dobrej nocy i miłej Niedzieli Palmowej ;)
~Kashari

Od Tenabre do Antilqusa

(c.d. tego)
Zaczęłam krzyczeć. Popatrzyłam na Qusa. Uff. On mi pomoże. Zdobyć nadzieję. 
- Tene co jest?
- Widziałam basiora, który był ostatnim z mojej watahy. Nie znam go. Poza tym Tempestas poszła po swego brata. No i widziałam przez chwilę Jeffa the Kllera. Nie dogoniłam go.
Basior patrzył na mnie jak na wiariatkę.
- No i chciałam Cię obudzić.

(Qus?)

27 marca 2015

Od Aramisy

Po pierwszym dniu w watasze chciałam kogoś poznać jakąś waderę albo basiora. Byłam bardzo nieśmiała, ale podeszłam do jednej wadery i się zapytałam z uśmiechem.
 - Hej nazywam się Aramisa, a ty?
 - Cześć ja nazywam się Patty, miło mi cię poznać Aramisa.
 - Chcesz mogę, cię oprowadzić po terenie watahy - mówiła z uśmiechem.
 - Okey, dzięki.
 Po kilku godzinach.
- Aramisa choć ci coś, pokażę bardzo piękne miejsce chcesz
 - Jasne, czemu by nie?
 Po czym Patty zaprowadziła mnie nad Jezioro Tysiąca Marzeń, kazała mi zamknąć oczy, więc zamknęłam swoje oczy.
 - Patty gdzie jesteśmy?
 - Aramisa, nie podgląda!
 - Teraz możesz odtworzyć oczy - Po tym Patty popchnęła mnie do jeziorka.
- Patty, wracaj tu!
 - To mnie złap ! Haha
Ganiałyśmy się jak dzieci!
 - Patty już się ciemno robi wracajmy już - powiedziałam
- To mnie złap i tam zaprowadź haha no goń mnie!
 Po tym co powiedziała Patty, zaczęłam ją gonić. Jednak Patty gdzieś pobiegła
 - Patty gdzie jesteś? - Szukałam Patty wszędzie, ale znalazłam świeży ślad łapy to był ślad Patty był on na Borze Ostatniego Oddechu, bardzo się bałam tam iść.
 - Patty gdzie jesteś? - po tym czułam jakiś dziwny zapach, nie była to jednak Patty
Po czym z cienia wstaną straszny upiór.
 - Kim ty jesteś?
 - Ja Aramisa, potworze czy nie widziałeś wadery?
 - Tak widziałem czy była biała?
 - Tak - mówiłam bardzo wyraźnym głosem.
 - Czemu jesteś taka odważna? - Po czym spadł na mnie wielki glut z błota i czegoś innego.
 - Co to jest?! - po czym zaatakowałam potwora.
 - Aramisa, to ja Patty.
 - Co? Patty? Jak tak mogłaś zrobić wiesz mogłam ci coś zrobić.
 - Ari, no wiesz jesteś tu nowa chciała ci stworzyć taki mały dreszczyk
- Co jaką reakcję ?
- No wiesz czy ty na serio jesteś, odważna jak Mixi mówi
- Okey czyli tak, udawałaś jakiegoś potwora z Boru żeby zobaczyć czy jestem odważna ?!
- Tak dokładnie mówiąc, przepraszam cię Ari wybaczysz mi ?
-Jasne że tak od tego ma się prawdziwych przyjaciół
 Po tej nocy Patty uświadomiła sobie że Aramisa jest bardzo odważną waderą, do tego znalazła nową przyjaciółkę Aramisę.

25 marca 2015

Aramisa

Kontakt (howrse) : Sia321
Imię wilka : Aramisa
Pseudonim: Ari
Płeć :Wadera
Wiek : 3
 Żywioł ; woda, mrok
 Patron: Okeanos, Artemida
 Cechy charakteru: Aramisa jest spokojna, miła, odważna, romantyczna. Często myśli o życiu na ziemi. Czy powinna być na świecie. Aramisa często chodzi nad wodospady, śpiewa piosenki wojenne, jest typem wadery wojennej. Jest mądra, lojalna i bardzo odważna. Łatwo ufna, zawsze pomaga innym wilkom i zwierzętom.
 Cechy charakterystyczne: sierść na łapach szara, ogon i połowa ciała jasno brązowa, pysk i inne części ciała szaro-niebieskie, sznurek na ogonie.
Stanowisko: Zabójca
 Historia: Kiedy się urodziłam byłam bardzo ciekawa świata. Kiedy byłam mała ja z moim bratem Nikiem zawsze walczyliśmy o dominację. Zawsze wygrywałam. Kiedy miałam 1.5 lat ojciec wygonił mnie z stada mówił, że już jestem dorosła bardzo się tego bałam. Po odejściu z stada byłam już sama, Nik poszedł w drugą stronę, a ja w inną. Jednak po 27 dniach po odejściu z stada zauważyłam jakiegoś basiora. Byłam bardzo ostrożna, ale to był mój brat z jakąś inną waderą. Potem się przywitałam. Kiedy się przywitałam,on zaczął mnie atakować. Jednak nie podałam się tak łatwo. Po walce powiedział mi
- Aramisa czy to ty ?
 -Tak mój bracie!
Wtedy przeprosił mnie za atak zapytałam się
- Kto to jest ?
 - To jest Ariana moja partnerka popatrzyłam na Ariane i widziałam jakoś podobną twarz.
 - Mam pytanie my się znamy.
 Wtedy zaczęłyśmy walczyć Ariana to była wilczyca, która próbowała mnie zabić w lesie.
 Wtedy Nik zakończył naszą walkę chwila i Ariana by już nie żyła. Potem Nik powiedział do mnie
- Ari odejdź, my mamy szczeniaki !
 Wtedy uciekłam. Byłam tym wystraszona, biegłam aż znalazłam tą watahę.
Motto: Żyj jakbyś miała umrzeć jutro Nie przestawiaj marzyć! jak byś miała życie wieczne
Moce:
  • władza nad mrokiem,
  • atak wodą,
  • tsunami z wody,
  • bycie wodą
 Umiejętności: Aramisa może się przemienić w demona wody może oddychać pod wodą itp.Także potrafi bardzo szybko biegnąć sprintem latać bez skrzydeł, bycie nie widzialną, telepatia
Partner : szuka
 Zauroczona : Antilqus
Rodzina: w innej watasze
 Data urodzin:4.6.2012 rok
Talizman: Amulet wody pozwala się przemieniać w demona wody,dodaję energię
Nora Na terenie wodospadu łez.
Głos
Ciekawostki: Aramisa lubi się pluskać w wodzie wtedy,się czuje odprężona i spokojna,poza tym Aramisa lubi śpiewać i szaleć w wolnym czasie.Jest bardzo silna i odważna,nie warto z nią
zdjęcie z szczenięcych lat
Statystki:
Siła : 11|Zręczność:9|Moc:10|Szybkość:8|Kondycja:7|Refleks:
8|Zauważenie:3|KP:4|WD:200|KR 0|Wykonane zadania 0|Wykonane quest 0|

Od Antilqusa cd Tenebrae

Cd. tego

- Ja... Tylko poszedłem po coś do jedzenia.
Z mojego pyska zwisały trzy zające.
- Jakby co, mam też sarnę.
Nie wiem czemu, ale wadery cieszyły się z mojego przybycia.
- Och, Qus! -krzyknęły jednym głosem.
Spokojnie zacząłem obgryzać mojego zająca. Smakował mi. Zagryzłem go jagodami.
- Jakie plany? Czy wadery życzą sobie pobiegać? -warto poćwiczyć kondycję.
Truchtaliśmy po ścieżkach dookoła nory. Ja się szczerze mówiąc trochę zmęczyłem, więc poszedłem spać.
Obudził mnie krzyk.
(Tenebrae?)

24 marca 2015

Theresa

Kontakt: karich11 (howrse)
Imię: Theresa
Pseudonim: Tessa
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: lód, noc, śmierć
Patron: Nike
Cechy charakteru: Dzięki mojemu ojczulkowi - demonowi, mam bardzo, bardzo trudny charakter. Choć zwykle jestem skryta, małomówna i tajemnicza. Gdy lepiej się mnie pozna można jednak zobaczyć emocje, kryjące się pod maską codzienności.
Cechy charakterystyczne: -
Stanowiska: Łowca
Historia: Żyłam w dobrobycie. Jak na córkę jednego z książąt piekieł wiodło mi się dobrze. Do czasu. Do czasu wojny z siłami złą . Wstrząsnęła ona całą watahą. Demony zabiły moich opiekunów i zabrały mnie jako więźnia. Powoli moja dobroć zapadła się głęboko we mnie, a na jej miejsce weszła złość, nienawiść i gwałtowność. Zabiłam wszystkie demony. Uciekłam i postanowiłam znaleźć moją młodszą siostrę. Znajdę ją choćbym miała szukać jej do śmierci.
Motto: "Nieważne ile razy upadniesz, ważne czy zdołasz się podnieść."
Moce:
  • przemiana w demona
  • panowanie nad lodem
  • widzenie w ciemnościach
Umiejętności:
  • długi bieg bez dystansu
  • poruszanie się "niczym duch"
Partner: szuka
Zauroczona w: brak
Rodzina: mam ojca demona i matkę wilczycę
Data urodzenia: 11.02.2012
Przedmioty: nóż
Talizman: Pentagram Zaklęty - Robi się się czerwony gdy mam zamienić się w demona. Świeci, gdy znajdę się niedaleko od mojej siostry.
Nora: Nora Śmierci - niedaleko wodospadu łez
Głos: -
Ciekawostki: -
Towarzysz: brak
Inne zdjęcia: brak
Statystyki:
Siła: 5 | Zręczność: 10 | Moc: 9 | Refleks: 7 | Szybkość: 10 | Zauważanie: 3 | Kondycja: 10 | Wilcze Drahmy: 200 | Krwawe Rubiny: 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane questy: 0 |
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

23 marca 2015

Przedłużenie konkursu

Przedłużamy termin wysyłania prac na konkurs do 30 marca, bo wiem, że kilka osób zaczęło pisać, ale nie wyrobiło z terminem (w tym ja xd), więc uznałyśmy, że tak będzie lepiej.

22 marca 2015

Od Tenebrae do Tempestas'ta

Cd. tego

- Idę po coś do jedzenia.
- Czekaj idę z tobą.
Szłyśmy w milczeniu. Co z Qusem? Boje się o niego.
- Jak myślisz co z Qusem? - zapytała wadera.
Milczałam. Próbuję o tym nie myśleć. Zaczęłam biec.
- Ej poczekaj na mnie.
Nie słuchałam jej.
Nagle wpadłam na Qusa.
(Tempestas? Qus?)

Od Niv

Po dotarciu do ruin zauważyłam, że wokół ich czuć było dziwny zapach. Szlam aż znalazłam szczelinę skąd wyłaniał się zapach śmierci. Poszukałam innego wejścia, znalazłam je i weszłam do środka. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dokoła było mnóstwo krwi i martwych wilków i ich przyjaciół. Powiększyłam wejście i zaczęłam chować zmarłych. Gdy skończyłam posprzątałam tamtą krew a duchy zaczęły powoli wracać. Posprzątałam przy grobach. Po chwil miejsce znowu zaczęły zasiedlać duchy, które w zamian podarowany mi dwie kulki czerwoną i niebieską.

Od Rei- Daleko za domem część 1

Była ciepła  gwiaździsta noc, nie mogłam spać wiec wymknęłam się do lasu. Nagle zrobiło się strasznie ciemno, nie widziałam nawet swojego nosa. Potknęłam się o coś i wpadłam do jakiejś rzeki po czym straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam był już ranek, rozejrzałam się i zauważyłam, że jestem poza terenem naszej watahy. Podniosłam się z piasku i ruszyłam przed siebie, niedługo po tym zaczęło mi się robić niedobrze więc postanowiłam odpocząć pod drzewem. Czułam, że ktoś się zbliża ,jednak za bardzo złe się czułam żeby wstać. Po chwili za krzaków wyszły dwa wilki i podeszły do mnie ostrożnie. Jeden z nich wyglądał jakby chciałby mnie zabić na miejscu, a drugi jakby wszystko miał po kontrolą. Po chwili ten drugi mnie zapytał.
- Kim jesteś i co tu robisz?
- Jestem dusza i niemam złych zamiarów, zgubiłam się.
Czarno czerwony wilk zawył i po chwili dostał odpowiedź. Obaj do mnie podeszli , podnieśli mnie i gdzieś zabrali.

21 marca 2015

Od Tempestas'ta- Dzień z życia Alphy

Obudziłam się. Powoli otworzyłam powieki. Czeka mnie dzisiaj pracowity dzień. Jak zawsze.
Wstałam z legowiska. Otrzepałam się. Bez pośpiechu zaczęłam łazić sobie po watasze.
Gdy chodziłam tak pomiędzy norami do moich uszu dochodziły różne rozmowy. Były bardzo dziwne. Zignorowałam ten fakt. Pobiegłam do jakiejś wrzeszczącej wadery.
- O co Ci chodzi!?!
- Gdzie jest Alpha!!!
- Tu jestem!
Kiedy w końcu udało mi się przekonać waderę ,że jestem Alphą, poszła za mną.
Zaczęłam zadawać jej podstawowe pytania do papierkowej roboty.
- Jak masz na imię?
- X
- Jak!?!
- X
Ok. Nie wiem czy się ze mnie nabija ,ale trudno. Nie chce mi się z nią kłócić.
- Ile masz lat?
- Eee. -3.
- Ile?
- Minus trzy.
Tym razem powiedziała głośno i wyraźnie. Ok.
Po kilku takich sytuacjach pozwoliłam jej wyjść. Gdy robiła wspomnianą wcześniej czynność mamrotała coś o moim słuchu.
Nieważne. W końcu chwila odpoczynku. Prawie. Gdy wyszłam z mojej nory zrozumiałam na czym polega dziwność mowy wszystkich wilków.
Nie.- pomyślałam sobie- Nie czepiam się.
Powoli, bo z przystankami na liczenie do dziesięciu dotarłam do jeziorka. Napiłam się i już miałam pędzić do domu, gdy usłyszałam zdanie które przeważyło szalę.
- Ja musiał iść w lake.
Koniec.
- Cisza!
Wszyscy się na mnie popatrzyli.
- Mam tego dosyć! Co wy robicie sobie jaja! Cały dzień gadacie bez sensu, nabijacie się nie mówiąc już o cudownej składni waszych zdań! Ogarnijcie się! Nie chcę was wszystkich pozabijać! Czy wy nie widzicie, że więcej jest już trupów na cmentarzu niż członków watahy! Przez takie właśnie głupstwa zginęła moja przyjaciółka! Isabelle! Nie rozumiecie,że to was zgubi!
Wszyscy milczeli. Obrzuciłam każdego pogardliwym spojrzeniem i wróciłam do siebie. Uff, w końcu koniec tego dnia. Jeszcze tylko jutro. I pojutrze. I tak do końca moich dni...

Cóż za kwintesencja bycia Alphą, aż poleję ci herbaty :{D

Od Shai do Mitsuki

Cd. tego 

- Aha.- odpowiedziałam zerkając z ukosa na Mitsuki.
Szłyśmy w milczeniu co chwila zerkając na siebie. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś się na nas gapi. Spojrzałam na waderę ukradkiem.
- Nie wydaje Ci się, że ktoś za nami idzie? - zapytałam szeptem. Mitsuki spojrzała na mnie lekko rozbawiona.
- Nie. Nie wydaje mi się. Chyba jesteś przewrażliwiona... - odpowiedziała zerkając do tyłu, jakby chciała się upewnić czy ma rację.
Dalszą drogę na plażę gwiazd przebyłyśmy w ciszy odwracając się co kilka metrów do tyłu. Dopiero kiedy doszłyśmy na miejsce mój niepokój wyparował.
Przed nami rozciągała się długa, piaszczysta plaża, którą zalewały turkusowe fale. Na niebie wisiały gwiazdy i różnej wielkości planety.
-Jak tu jest pięknie! - powiedziała z zachwytem Mitsuki.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i pokiwałam głową. Rzeczywiście, było tam pięknie. Chwilę rozmawiałyśmy o planetach unoszących się nad naszymi głowami.
Miałyśmy właśnie wracać gdy za nami rozległ się cichy dźwięk łamanej gałązki.
-Słyszałaś? - zapytałam Mitsuki, która właśnie odwracała się do tyłu.

(Mitsuki? Znowu póóóźno, przepraszam ;c następnym razem postaram się szybciej odpisywać..)