31 maja 2015

Team 4 - Od Bezimiennego

  Mako poleciał przodem, a ja za nim. Już chciałem wejść do jaskini, gdy łapa, postawiona na posadzce wewnątrz zwiotczała... i rozpadła na części. Z niejakim przerażeniem cofnąłem się, kuśtykając, o kilka kroków w tył. Co jest z tym pomieszczeniem nie tak? Dlaczego...? Poczułem jak niespodziewanie fragmenty w moim tułowiu zaczynają się luzować. Jeszcze gwałtowniej rzuciłem się do ucieczki.
  Odkąd pamiętam nigdy nie pojawiło się tak silne uczuci jak to dzisiaj. Czy to... przerażenie? Biegłem na oślep, czując, że moje kończyny nie wytrzymują, że jeden po drugim fragmenty mojego ciała upadają na posadzkę. Upadłem. Próbowałem jeszcze wlec się na jednej łapie, jednak i ona odmówiła posłuszeństwa. Pozostała pusta czaszka, głowa. Zaklęcie maskujące już dawno przestało działać. Członkowie mojego teamu zapewne będą zawiedzeni i zdegustowani moim zniknięciem, ale nic na to nie poradzę. Coś mnie jednak dopadło.
  Chciałem westchnąć, ale nie miałem już czym. Nie widziałem nawet, gdzie jestem. Magia łącząca moje kończyny i pozwalająca im na ruch skurczyła się do tej samotnej czaszki. To mój koniec. Będę tutaj leżał, do póki nie zardzewieję i nie zgniję. To może zająć całe wieki. 
  Wieki w ciemności.
  Uspokoiłem się już nieco. Nie ma co rozpaczać nad zniszczoną pacynką. 
- E ty! - Rozległ się przede mną zimny, groźny, rozkazujący głos. - Tak! Do ciebie mówię wilku, na którego imię nie miałem pomysłu! Wstawaj! Jeszcze mi się nie znudziłeś! Nie możesz tu umrzeć!
  Chciałem odpowiedzieć, że nie mogę nic zrobić, jednak z wiadomych przyczyn nawet tego nie mogłem. Głos burknął coś pod nosem i poczułem, jak moja szczęka ląduje na swoim miejscu.
- Znaj moją łaskawość i spróbuj zrobić z niej użytek - mruknął i nastała cisza.
(Team 4? Rozproszenie na maxa xP)

Team 5 - Od Tenebrae

Nikt specjalnie nie chciał być teraz. Wszyscy stali. Ciszę przerywał tylko lekki podmuch wiatru.
Zdecydowałam się.
- Teraz ja.
Stwór skinął głową.
- Dobrze, a więc. Co to jest?
    Nie ma skrzydeł, a trzepocze
    Nie ma ust, a mamrocze
    Nie ma nóg, a pląsa
    Nie ma zębów, a kąsa
Łatwizna. Pomyślałam sobie.
- Wiatr.
Dobrze. Kto następny?
- Ja - powiedział Satoschi
- Są dwie siostry. Jedna rodzi drugą, a druga pierwszą.
Satoschi zamilkł. Oby dobrze odpowiedział.
- Dzień i noc? - zapytał
Stwór nie chętnie przyznał mu rację.
- Teraz ty - powiedzieli Korso i Vincent równocześnie.
- Ja będę ostatni jako kapitan.
Korso mruknął coś pod nosem.
- Światło do złapania, broni się zaciekle. Nawet najstraszliwszego potwora pogrąży w swym świetle.
- Ogień.
- Dobrze, a więc teraz wasz kapitan...
(Team 5? Mała tu aktywność >.<)

Podsumowanie 2 tygodnia rajdu

Team 1, 2 i 4 otrzymują po 20 pkt za wykonanie questa.

Team 4
  • Punkty: 178
Team 1
  • Punkty: 144
Team 2
  • Punkty: 85
Team 5
  • Punkty: 55
Team 3
  • Punkty: 45
Najaktywniejsze wilki:
  1. Est (6)
  2. Mako (5)
  3. Veela/Bezimienny (4)
Za pierwsze miejsce dodatkowe 10 pkt, za drugie 5 pkt, a za 3 po 1 pkt

29 maja 2015

Team 4 - Od Vi

- Mako! Wstawaj, nie możesz się mu poddać! - krzyczałam do basiora pomimo tego, że ohydny potwór gapił się na moje łapy. Trochę się bałam, że nie wrócimy wszyscy z naszej wyprawy. Ale teraz ważniejsza była Theresa i Mako. O dziwo, nie zauważyłam nigdzie Bezimiennego... - Mako!
Krzyknęłam po raz ostatni do basiora, gdyż od razu wstał i powalił przeciwnika.
- Veela! A gdzie Tessa? - basior podbiegł do mnie i zaczął drapać łańcuchy.
- Theresa jest przywiązana do słupa obok... Ale dobra. Najpierw mi powiedz, gdzie jest Bezimienny - wilk przez chwilę siedział cicho, rozglądając się po komnacie - Powinien gdzieś tu stać.
Gdy Mako mnie odwiązał od kamiennej kolumny, podeszliśmy do Tessy. Wadera zemdlała z powodu odwodnienia oraz grypy. Na szczęście miałam przy sobie woreczek ziół. Podłożyłam to jej pod nos i czekałam aż się ocknie.
- Theresa, wstawaj ciołku. Takim ziołom nawet Korso się nie oprze... - po tych słowach wadera natychmiast się otrząsnęła No widzisz? Mako, rozwiąż ją, a ja poszukam Bezimiennego.
Powoli odsunęłam się od towarzyszy i pobiegłam do bocznego korytarza. Cały czas wołałam kapitana, ale nic. Nikt się nie odezwał. Puste korytarze były rozświecone pochodniami z turkusowym ogniem, a ściany były pokryte mchem. Niestety pomimo mojej nieuwagi, zgubiłam się w porośniętych korytarzach.
(Team 4? ^^)

28 maja 2015

Team 1 - Od Est

Wszyscy nic nie mówili wreszcie tak się wkurzyłam, że powiedziałam:
- Uważam, że to coś... błyszczącego... a poza tym tak z czystej ciekawości... czemu Zeusowi, aż tak jest to potrzebne? Jest Bogiem może robić co chce.
- Też tak uważam... to trochę dziwne. - powiedział Antilqus.
- Może już chodźmy tego szukać? Tu jest naprawdę nudno - Shai wreszcie coś powiedziała! Może już nie jest obrażona?
- To chodźmy zanim wejdziemy do kuźni trochę minie może nawet noc nas zastać, jeżeli będziemy tu dalej siedzieć. - wtrąciła Mixi.
- Też tak uważam - odpowiedziałam. Mixi wyruszyła w stronę wulkanu, już tylko kilka metrów dzieliło nas od długiej, męczącej wspinaczki. Gdy byliśmy już pod wulkanem, niepostrzeżenie wysłałam kilka cieni, by zobaczyć czy jesteśmy bezpieczni. Zaczęliśmy wchodzić w górę, gdy byliśmy już nad kraterem, cienie nie wróciły. To znaczy, że zostały złapane! Kurczę, to źle wróży dla mnie, Hefajstos jak na starca, ma niesamowity wzrok... głupia jestem, przecież jest Bogiem! Gdy weszliśmy do krateru Mixi poszła porozmawiać z Hefajstosem. Po chwili wróciła i powiedziała:
- Hefajstos pozwolił nam przeszukać kuźnię, ale najpierw chce on wiedzieć kto wysłał cienie. - Mixi przy ostatnich słowach spojrzała na mnie.
- No... ja... - zaczerwieniłam się - chciałam wiedzieć czy jest tu bezpiecznie i czy jest tu jakiś wyjątkowy ''przedmiot" którego szukamy. Ale jak widzę mam zakaz używania cieni... pójdę i go przeproszę. - poszłam w stronę boga.
(Team 1?)

27 maja 2015

Team 1 - od Sain'a

- Nie mam pojęcia, szczególnie że o bogach słyszałem tylko w opowieściach, ponieważ w moich czasach, no cóż wszyscy bogowie umarli.
- Jak to umarli? Przecież bogowie są nieśmiertelni.
- Długa historia, jak każda. Technologia poszła u nas w górę, choć często społeczność się dogadywała ze sobą, nadal wszyscy żyli w watahach. Po prostu wiele grup nie potrafiło żyć z innymi, woleli zostać ze swoimi przyjaciółmi oraz rodziną, tak jak nasza wataha. Wszyscy myśleli że bogowie są nieśmiertelni, że musimy się ich słuchać, tak jednak nie było. Jedna wataha, postanowiła się postawić tym waszym "bogom", i udało im się ich wybić. Jemu chodziło tylko o władzę, dlatego chciał się pozbyć bogów. Po tym wydarzeniu, zaczął atakować inne watahy, przez co rozpoczęła się Wielka Wojna, która była na skalę globalną. Każda wataha próbowała przetrwać, atakowali innych, ograbiali ich, a nasza wataha? Cóż, została w niej utworzona oraz wyszkolona profesjonalna grupa najemników, ja byłem w niej liderem. Często dostawaliśmy zlecenia od innych watah, zabójstwa, kradzieże, byliśmy w tym profesjonalistami, aż w końcu coś musiało nawalić. Po tym jednym wydarzeniu, trafiłem tutaj.
Cała grupa była wręcz zadziwiona moją wypowiedzią, ich miny wskazywały na to, że nie wiedzą czy mi uwierzyć czy uznać że żartuje. Nie dziwie im się, również bym w to nie uwierzył.
- Czyli wiesz czym może być tą rzeczą? -Zapytała mnie Mixi
- Nigdy nie interesowałem się bogami, a wojna rozpoczęła się kiedy jeszcze byłem szczeniakiem. Niestety nie mam pojęcia co to może być.
Nastała chwila ciszy, nawet nie wiedziałem co mogłem dodać, widać bardzo im zależało na tym przedmiocie. Pytanie tylko po co?
(Team 1?)

Team 1 - Est

- A więc, ktoś coś ukradł z Olimpu Zeusowi, naszemu bogowi, jakąś rzecz
- Jaką? - spytał się Sain
- No właśnie nikt nie wie... - odpowiedziałam wzdychają. Była pewna chwila ciszy. Mam już tego dosyć więc powiedziałam:
- Mixi może... wiesz zamiast siedzieć tutaj i sobie gawędzić... może... już byśmy poszli szukać tego czegoś, chciałabym już no wiesz... iść na poszukiwania. 
- Dobrze, rozumiem cię. Im szybciej rozwiążemy tą sprawę tym lepiej. Grupo ruszamy! - odpowiedziała Mixi. Szybko wyruszyliśmy w stronę wulkanu. Ah... jak tęsknie za Clair została sama w jaskini... a ja jak zawsze poszłam sama... no nie tak do końca. Po kilku godzinach byliśmy już bardzo blisko miejsca gdzie mieliśmy poszukiwać zagubionego przedmiotu. Usiedliśmy obok wielkiego drzewa. Więc spytałam się:
- Jak myślicie jak będzie wyglądał ten przedmiot?
( Teamie 1? Może ktoś z teamu oprócz mnie też napisze?)

26 maja 2015

Team 4 - Od Mako

- Jasne, spróbuję, ale słowa nie dam, że się uda - powiedziałem odwracając oczy.
- Ufam ci, nawet jeśli pomiędzy nami nie dzieje się najlepiej - przyznał.
Popatrzyłem się na niego z mieszaniną niechęci i niedowierzania
- Zaufaj lepiej mojej wściekłości - wysyczałem mu prosto w twarz przez zaciśnięte kły. - Ruszajmy, są w jaskini obok, ale nie umiem wyczuć tego co je tam uwięziło, więc uważaj, ja wejdę pierwszy. Dam ci znak, pobiegniesz prosto, a potem skręcisz w prawo, jasne?
Kiwnął głowa, lekko onieśmielony moim wcześniejszym wyznaniem. Wniknąłem w ścianę koło nas, ale tylko na chwilę by zobaczyć kto jest w środku. Zobaczyłem słaby zarys wader, więc wróciłem do Bezimiennego, który po chwili pojawił się w jaskini.
- Pilnuj teren - polecił mi, po czym podszedł do ledwo żywych Theresy i Veely. Wyczułem coś po kilku sekundach, ledwo dostrzegalne światełko w mroku. Wyczułem czyjąś obecność. Dziwne, zdawało mi się, że pokazała sie tylko przez chwilę, jakby mnie prowokowała. Czułem, że muszę iść w jej kieruknu. Bez względu na wszystko coś bardzo głęboko siedzącego we mnie kazało mi zobaczyć co to jest. Przeniknąłem przez następną ścianę do innej jaskini. Zobaczyłem tam, to co nas zaatakowało. Z cała pewnością nie było zwyczajnym wilkiem.
- Jesteś Mako - rzekł. Pierwszy raz w życiu (jeśli można tak powiedzieć) poczułem dreszcz emocji przemykający wzdłuż mojego kręgosłupa. Przyjemny dreszcz.
- Mako - uśmiechnął się przyjaźnie, mimo swojego nieprzyjemnego wyglądu. Coś bardzo mnie do niego ciągnęło. - Chodź tutaj.
Posłusznie wykonałem rozkaz. Nie wiedziałem co mną kieruje, po prostu byłem niewiarygodnie szczęśliwy w jego obecności.
- Nie trać serca Mako - dotknął mnie długim pazurem w pierś. W miejsce, gdzie powianiem mieć serce. I nagle zobaczyłem wizję. Światło wypełniło mnie od środka. Oczy zaszły mgłą. Zacząłem widzieć, to co było ukryte przede mną przez setki lat. Widziałem to jak na zwolnionym filmie. Moje życie. Zanim zostałem Cieniobójcą. Zobaczyłem wszystko, to jak umarłem i to jak powstałem. Gdy to się skończyło, obudziłem się w jaskini, leżąc w kałuży krwi. Sprawdziłem moje ciało, ale wciąż byłem duchem, wiąż byłem przeźroczysty. Krew wokół mnie, nie mogła należeć do mnie. A może... Nagle ponownie usłyszałem swoje imię. Głos należał do Veeli.
(Mój ukochany teamie <3 p="">

25 maja 2015

Team 2 - Tempestas

Oderwałam wzrok od tafli jeziora. Doctor zaciągnął mnie za łapę z zaciętym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się widząc, że powrócił mi rozum. 
-  No w końcu. Myślałam, że wiecznie będziesz patrzeć się na siebie z samozachwytem.
Spłonęłam rumieńcem.
- Wybacz. 
- Nic się nie stało. - odpowiedział. - Pozostaje tylko kwestia jak wyciągnąć ten kamień…
- No dalej. Wymyśl coś nasz genialny kapitanie - powiedziała wadera z krzywym uśmiechem.
Doctor zamyślił się.
- Masz ktoś może moc wody?
Przejechałam wzrokiem po mojej grupie. Nikt nic nie mówił.
Głęboki oddech.
- Ja.
Basior uśmiechnął się. 
- To genialnie. Właśnie tego nam trzeba. 
- Hm?
- Mój plan jest prosty. Podniesiesz wodę mocą, a my wyciągniemy kamień.
- Prawie proste. Jest tylko jeden problem. Jak tylko popatrzę w wodę stanę się niewolnicą swojego odbicia i zapomnę o misji.
- No tak. To pewien kłopot. - zamyślił się. - Wiem! Podniesiesz wodę nie patrząc na nią!
Zdrętwiałam.
- Jeszcze raz?
- Nie patrz na wodę.
Trzy głębokie oddechy.
- Ok. - powiedziałam.
W środku nie byłam taka pewna czy to wypali.
Podeszłam do wody.
I...
...
Doctor po raz kolejny wymierzył mi policzek.
- Tempess! Wstawaj rzesz!
Zamknęłam oczy. Kapitan skapnął się, że już nie dążę do zobaczenia “swojej pięknej twarzyczki”.
- Wiedziałam, że się nie uda. - powiedziałam.
- Ja też. - odpowiedział mi rudy basior.
Łzy napłynęły mi do oczu.
- Bo ty się nawet nie starasz.
- Staram się… - odpowiedziałam bez przekonania.
- Więc postaraj się bardziej. 
Zamilkł na chwilę.
- Liczę na Ciebie. Oni też. - wskazał na basiora i waderę gadających po drugiej stronie jeziorka.
Cztery głębokie oddechy.
I. 
Kamień leży na dnie suchego jeziora. Doctor po niego idzie. 
Przed Veyonem znikąd pojawia się tafla wody. Zaczyna mówić coś o swojej twarzy.
- Nie! - wrzeszczę.
To nie moja moc. To jakaś inna moc wody. 
Śmiech dobiegł z lasu. A tam stała nimfa. Ona sobie po prostu z nami igra!
- Przestań! 
Zero reakcji.
- Przestań. - tym razem to Veynom, którego obudził Doctor.
Śmiech ustał.
- Proszę. - szepnęłam.
Nimfa to usłyszała.
- Proszę, proszę, proszę, proszę.
Czyżby i ona miała prawdziwe uczucia? Jak dotąd w to wątpiłam.
Ale. Właśnie teraz podchodzi do dwóch basiorów i bierze kolorowy kamień, mówiąc “Proszę”.
- Więc pomożesz nam? - zapytałam.
-Tak? - zapytała czerwona wadera dając szansę na odpowiedź.
- Czy nie? - dołączył się Doctor.
Pokazała nam tylko byśmy poszli za nią.

(Team 2?)

Team 1 - Od Saina

Wadera pokazała wszystkim rzecz którą znalazła. To była moja broń. Czyli jednak przetrwała przejście przez portal. Wszyscy byli zdziwieni tym znaleziskiem, nie dziwie im się. Dało mi to kolejny dowód, że cofnąłem się w czasie, skoro nie wiedzą czym jest broń palna.
- Znalazłaś moją broń? Dziękuje ci bardzo, również za tego królika którego mi upolowałaś.
- To jest broń? Nie widziałam czegoś takiego wcześniej. - Odpowiedziała mi Mixi
- Nie widzieliście nigdy w życiu pistoletu? Widać albo jesteście zacofani technologicznie albo nigdy wojna do was tutaj nie dotarła.
Widać ta odpowiedź lekko zirytowała Mixi, może faktycznie trochę przesadziłem w tym momencie.
- Kiedyś była tutaj wojna, pytanie o czym ty mówisz? Nigdzie na świecie nie ma takiego czegoś.
Wziąłem od wadery moją broń, najwidoczniej tylko to znalazła. W magazynku została tylko jedna kula, widocznie ta broń będzie moją kolejną rzeczą, która będzie mi przypominała o moich czasach, tak jak kamień sprinterów. To była moja pierwsza i moja ulubiona broń. Wysoka skuteczność, łatwa do użytku, wiele razy mi uratowała życie podczas tamtej wojny. Cóż, zawsze mogę użyć tego jako koniec cierpień albo do jednorazowej ochrony.
Szkoda, że nigdy mnie nie uczyli jak robić własnoręcznie amunicję, przynajmniej teraz ta broń nie byłaby bezużyteczna.
- Długa historia. Po prostu, nie jestem stąd. Nazywam się Sain. Miło mi was poznać.
Reszta wilków zaczynała mi się przedstawiać, wydawała się to bardzo miła grupa, aczkolwiek było widać, że Mixi zaczynała być lekko podejrzliwa. Pewnie chodzi o moją broń, nie jestem pewien, ale wiem, że dostatecznie już podpadłem tą jedną kwestią.
- Wyjaśnicie mi, co się dokładnie dzieje? Może dam radę wam pomóc.
(Team 1?)

Team 4 - Od Bezimiennego

  Ruszyliśmy przez jaskinię. Nie wiedziałem, jak daleko to coś mogło zabrać wadery. Nigdy nie przypuszczałem, że pod tym spokojnym i melancholijnym miejscem może kryć się tak ponury sekret. 
  Łapy stukały cicho o kamienną posadzkę. Z otworów znajdujących się nad naszymi głowami wydobywało się słabe światło. Przez przypadek kopnąłem jakiś kamień. Potoczył się z hukiem i niknął w ciemności.
- Chodzenie razem nie ma sensu... - mruknąłem do siebie. - Z drugiej strony żaden z nas w pojedynkę nie ma szansy z tym... boskim czymś. Mako, wysil makówkę i powiedz, widziałeś chociaż z której strony nadszedł?
- Wydaje mi się, że gdzieś stamtąd. - Basior wskazał łapą skałę po lewej. 
  Nic nie odpowiedziałem. Nie przejdę przez ścianę, więc muszę poszukać innej drogi. Wszedłem w korytarz naprzeciw nas i skręciłem w pierwszą lewą odnogę. Nie wiedziałem, czy duch podąża za mną, ponieważ jak zawsze dziwnym trafem nie było go słychać. No popatrz, cóż za niespodzianka.
  Nagle wyłoniła się głowa basiora z prawej strony korytarza. Drgnąłem lekko, wciąż nieprzyzwyczajony do specyficznej postaci towarzysza. 
- Znalazłem je - powiedział. - Są w tamtym kierunku.
- Dzięki za nawigację, ale chyba jestem poza trasą i nowa będzie lepsza. - Przewróciłem oczami i wróciłem się do poprzedniego korytarza. 
  Z niego Mako poprowadził mnie znacznie bardziej w prawo, aż do momentu, w którym na posadzce zaczęły pojawiać się ślady krwi i łap. Z oddali wyczułem słabe emocje strachu i niepewności oraz silne - euforii, radości, podniecenia.
  Zmarszczyłem brwi z niesmakiem. Już zaczynałem podejrzewać z jakim typem istoty mamy mieć do czynienia. 
- Nie jesteś w stanie ich  rozwiązać. - Bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
- Nie - przyznał basior. - Ty to musisz zrobić.
  Skinąłem głową.
- Możesz przypilnować "to coś" co tam jest i jeśli będzie chciało się do mnie zbliżyć, jakoś je odciągnąć póki nie rozwiążę wader?
(Mako? I co tam u was, dziewczyny?^^)

Team 5 - Od Shayde

(c.d. tego)
- Doprawdy, tego się nie domyśliłam - mruknęłam i rozejrzałam się dookoła. Trochę dalej zauważyłam mój woreczek, a przecież miałam go na szyi! Podeszłam, żeby go wziąć. Kiedy zamierzałam wracać do grupy, zauważyłam parę żółtych, wyłupiastych oczu. Stało w cieniu, a za tym dziwnym stworzeniem była jaskinia. Stwór zaczął się cofać, jakby chciał, abym poszła za nim. Gdy zrobiłam pierwszy krok, on przyśpieszył. Ciągnął mnie do tej jaskini. Gdy tylko tam wkroczyłam do jaskini, źrenice automatycznie się rozszerzyły. Przeżyłam mały szok, bo widziałam każdy szczegół jaskini, ale nie widziałam tułowia tego stworzenia, tylko oczy.
- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - spytałam.
- Bo mam to, czego szukacie - odpowiedział. Głos miał gruby i niski.
- I zamierzasz mi to dać?
- Nie, musicie wszyscy poprawnie odpowiedzieć na zagadki.
W tym samym momencie spadła reszta moich kompanów. Mimo, że mieli pochodnię, i tak się potykali. Usłyszałam nawet parę przekleństw.
- Cicho bądźcie! - warknęłam i streściłam im moją rozmowę z stworzeniem. Po wytłumaczeniu zwróciłam się do stworzenia - Mogę pierwsza?
Stwór zamiast konkretnej odpowiedzi, zadał zagadkę:
- Co to za stworzenie, co rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?
Zagadka była banalna, przynajmniej dla mnie. Odpowiedziałam poprawnie. Stwór popatrzył wyzywająco na innych.

(Team 5?)

Team 4 - Od Mako

Basior zakradł się powoli w moją stronę.
- Bezimienny, to ja - powiedziałem. Nasz kapitan podskoczył ze strachu. Znajdowaliśmy się właśnie w jednym z korytarzy w labiryncie strachu.
- Gdzie Veela? - spytał bez ogródek marszcząc czoło. Jego złość i niechęć do mnie była wręcz namacalna.
- Nie wiem, coś nas zaatakowało - powiedziałem. - Obudziłem się sam w jaskini. Jej nie było.
- Jak to obudziłeś się? - był zdziwiony. - Ktoś cię ogłuszył? Ale jak to możliwe?
- Nie wiem, to co nas zaatakowało, choć mówiło, na pewno nie było wilkiem. Potrafiło mnie dotknąć - zamyśliłem się. - Poczułem go. Fizycznie - ciężko było mi ukryć zdenerwowanie.
- Więc co to jest? - zmarszczył brwi.
- Nie wiem. Do dzisiaj tylko kilka razy zdarzyło mi się spotkać kogoś takiego. Zwykle był to inny Cieniobójca. Jest nas na całym świecie kilku - wyjaśniłem. - Albo inny duch, ale to co zapewne porwało nasze towarzyszki nie jest żadnym z tych dwóch. Duch, nie mógłby przenieść ciała, a Cieniobójcy nie działają w ten sposób. Nie atakujemy siebie nawzajem.
- Sugerujesz że...
- To może być tylko bóg lub półbóg - przymknąłem oczy. - Wygnaniec Olimpu. Myślę, że to on ma zgubę Zeusa.
- Więc musimy go znaleźć - odpowiedział twardo.
- I ocalić wadery - dokończyłem, a on pokiwał głową.
(Liderze? ^^)

24 maja 2015

Team 4 - Od Vi

Powoli zaczęłam odzyskiwać świadomość. Niestety, nie umiałam rozpoznać miejsca, w którym się znajduje. Nagle usłyszałam kichnięcie. Była to Tessa.
- Tessa! Gdzie my jesteśmy? - zwróciłam się w jej stronę. Wadera rozejrzała się po celi i spojrzała ponownie w moją stronę.
- Sama nie wiem. Ale Veela, muszę ci o czymś powiedzieć - Theresa schyliła głowę - W naszej drużynie jest Cieniobójca.
Zatkało mnie. Mi nic nie groziło, bo nie jestem demonem, ale Tessa widocznie coś ukrywała.
- Theresa... Czy ty... jesteś demonem? - spojrzałam na nią mrużąc oczy.
- Nie chciałam tego nikomu mówić, ale teraz się strasznie boję - wadera powoli zaczęła płakać. Nie mogłam na to patrzeć...
- Proszę, nie płacz. Zrobię wszystko, aby dowiedzieć się, kto nim jest. Najpierw jednak musimy się stąd wydostać.
- Vi... Tam jest jakaś wadera - gdy Tessa to powiedziała, aż przeszły mnie ciarki. Spróbowałam poluźnić trochę łańcuchy i spojrzałam w stronę obcej wadery. Wyglądała strasznie... Na całym ciele miała blizny, a na łapach miała ślady krwi.
- Ja chcę stąd wyjść! - Theresa bardzo głośno krzyknęła. Za głośno. Zza rogu było widać ogon podobny do ogona krokodyla, ale ten był cieniem. Nie dziwiłam się, że nas porwał.
- Tessa, czy goniły cię kiedyś cienie?
- Kiedyś tak, ale o co chodzi? - wadera zaczęła gryźć łańcuchy.
- Właśnie o ten wielki cień! - wskazałam głową na wielkie coś - Miejmy tylko nadzieję, że Mako i Bezimienny nas znajdą. Inaczej będziemy wyglądały jak ta wadera.

(Team 4?)

Team 1 - Od Est

Popatrzyłam na Mixi rozmawiającą z jakimś wilkiem. Wyglądał na zmęczonego i głodnego. Co zrobić... hah mam pomysł!
- Antilqus, Shailene! Idę gdzieś zaraz wrócę!
- Dobrze. I nie krzycz, bo nie masz po co - odpowiedział basior. Shailene dalej była chyba obrażona po tamtym incydencie, bo nic nie mówiła. Pobiegłam w stronę lasu. Trochę mi to zajęło, ale znalazłam bardzo okazałego królika. Złapałam go szybko i ruszyłam w drogę powrotną. Jednak jakiś błysk zwrócił moją uwagę. Podeszłam szybko do tego. Był to jakiś sprzęt.Wzięłam to ze sobą i wróciłam do grupy. Podałam nieznajomemu jedzenie, a potem odwróciłam się i powiedziałam:
- Ktoś wie czyje to jest? - pokazałam każdemu znalezioną rzecz.
(Teamie 1?)

21 maja 2015

Podsumowanie pierwszego tygodnia rajdu

Team 1 i 4 otrzymują dodatkowe 20 pkt za aktywny udział wszystkich członków drużyny. Drużyna 3 i 5 za nieobecność 1 członka otrzymuje po 5 pkt.

Team 4




  • Punkty: 114
Team 1

  • Punkty: 80

Team 3

  • Punkty: 45

Team 5

  • Punkty: 45

Team 2

  • Punkty: 35

Najaktywniejszy/e wilk/i:

  • Mako (3)
  • Est (3)
  • Doctor (3)
  • Bezimienny (3)
Ich zespoły otrzymują dodatkowo po 5 pkt.

Quest nr. 1

Team 1
  • Przeszukajcie Kuźnie Hefajstosa, mieszczące się wewnątrz jego wulkanu.
Team 2
  • Wyjmijcie rzecz, zgubioną przez nimfę Echo z jeziora.
Team 3
  • Przekonajcie Cienia Manashi, spotkanego na cmentarzu, do rozmowy, uspokójcie dla niego zmarłych.
Team 4
  • Uratujcie Veele i Tessę z rąk... Sami-Wiecie-Kogo-Albo-Nie-Wiecie-Ale-Się-Dowiecie-Może-W-Przyszłości-Albo-I-Nie
Team 5
  • (Mixi coś wam skrobnie jak wróci xP)

Team 2 - Od Doctora

- Jesteśmy na miejscu, mógłbyś wreszcie zamilknąć - odezwała się Ookaminoishi, wymijając mnie. - To są te jeziorka, nieprawdaż? 
- Tak owszem. Dawno, dawno temu żył sobie pewien wilk. Był bardzo przystojny i kochały go wszystkie wadery. Wśród nich była przecudna nimfa Echo. Ale on nie chciał żadnej. Wszystkie odtrącał. Za karę Nemezis ukarała go miłością do własnego odbicia. Od tamtego czasu przychodził  "swojego ukochanego", nad nasze jezioro, które potem zostało nazwane jego imieniem: Narcyz. - Wyśniłem, przy akompaniamencie westchnienia Ookami. - Teraz jego wody w ten sam sposób działają na wszystkich przechodniów.
- W takim razie powinniśmy się rozejrzeć bez patrzenia w wodę - powiedziała dumnie Tempestas, kierując swe kroki ku jeziorkom.
- Racja...
- O! Jaka piękna! - Wadera chyba sama zapomniała o swoich słowach. Stała, wpatrując się w swoje odbicie i... uśmiechając się.
- ...piękna... - powiedział smutny głos za naszymi plecami.
  Odwróciliśmy się, by zobaczyć nimfę, w pięknej, błękitnej sukni.
- Ty musisz być nimfą tego jeziora! - wykrzyknąłem. - Miło cię poznać!
- ...poznać. - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Co z twoim głosem...? - Ookami zmarszczyła brwi.
- To nimfa Echo. - Po raz pierwszy od rozpoczęcia poszukiwań odezwał się Veynom. - Może powtarzać tylko ostatnie wyrazy.
- ... ostatnie wyrazy! - pokiwała skwapliwie głową dziewczyna.
- Ahh... - westchnąłem. - Więc to tak...
- ...tak...
- No nic, musimy znaleźć, czego szukamy i wracać. Może ty widziałaś coś dziwnego? - Zagadnęła Ookami.
- ...dziwnego?
- Jakiś świecący przedmiot... no nie wiem...
  Nimfa przyłożyła dłoń do brody w geście zastanowienia.
- ...wiem! - Uśmiechnęła się.
- Gdzie? Pomożesz nam?
- ...pomoże - Nimfa wskazała na siebie, a potem na nas. - Pomożesz nam.
- Chcesz, żebyśmy coś dla ciebie zrobili, a w zamian nam pomożesz? - spytała, jak zawsze bystra Ookami.
  Nimfa skinęła głową.
- Co mamy dla ciebie zrobić? - spytałem.
  Echo wskazała jedną z sadzawek. Podszedłem do niej w bezpiecznej odległości, by nie widzieć swojego odbicia. Na środku sadzawki coś połyskiwało kolorowo.
- Mamy to wyłowić? - odwróciłem głowę do dziewczyny, a ona skinęła głową.
(Ookami? Tempestas? Veynom? Motywacja! Bo słabo nam idzie!)

Nishi

 Kontakt: Ryū no iki.
 Imię: Nishi
 Pseudonim/zdrobnienie: Ni/ Mała
 Płeć: Wadera 
 Wiek: Właśnie ukończyła 2 lata (nieśmiertelność)
 Żywioł: Życie, Natura
 Patron/i: Pan, Hestia
 Cechy charakteru: Mimo trudności związanych z jej bardzo niewielkim wzrostem i dość brutalną przeszłością, jest wesoła, pogodna i wiecznie tryska radością życia i optymizmem. Jest energiczną istotką, która nade wszystko nie cierpi nudy i nieuczciwości. Często wilki powątpiewają w jej dorosłość z powodu wzrostu, ale nauczyła się to obracać w żart. Ma niemałe poczucie humoru, co ułatwia jej mierzenie się z problemami dnia codziennego i docinkami ze strony innych. Mimo wszystko jednak w głębi duszy jest bardzo poraniona i często gdy jest sama ma napady smutku i samotności. Zawsze stara się pomagać innym, choć nie zawsze jej to wychodzi… Jest pomysłowa, kreatywna i często chodzi z głową w chmurach. Ma w sobie coś z romantyczki, ale stara się to ukrywać, gdyż trochę się tego wstydzi. Nie boi się nikogo i niczego, a za przyjaciela bez wahania oddałaby życie. Lojalna aż do bólu. Nigdy nie wyjawi żadnego sekretu, nawet jeśli byłby to sekret jej największego wroga.
 Cechy charakterystyczne: Bardzo niewielki wzrost, niezwykłe motyle skrzydła, na całym jej ciele rozrysowane są dziwne, choć delikatne ornamenty, znamiona przy oczach (jak na zdjęciu), fioletowo - niebieskie tęczówki)
 Stanowiska: Zielarz.
 Historia: Przeszłość Nishi nie była prosta, lekka i przyjemna, jakby się mogło zdawać po jej zachowaniu i wiecznej radości. Najmniejsza i najmłodsza z miotu, na dodatek jedyna z motylimi skrzydłami i znakami na sierści, wilczyca została odrzucona przez rodziców, którzy skupili się na jej starszym rodzeństwie. Była wiecznym popychadłem i piątym kołem u wozu, a jednak mimo ogromnego przygnębienia i smutku potrafiła odnajdywać piękne rzeczy, które ją radowały i cieszyć się życiem. Zazwyczaj przebywała w samotności, ale nie ustawała w próbach nawiązania przyjaznego kontaktu z rodzeństwem. Niestety po pewnym czasie jej życie, choć i tak trudne, stało się jeszcze cięższe. Nastał głód. A dla niej, jako tej niechcianej, oznaczało to mniej więcej tyle, co śmierć z głodu. Koniec końców jej rodzice wygnali ją, a ona musiała jakoś poradzić sobie sama. Jednakże nie przeszła jeszcze paru mil, gdy zobaczyła świeże ślady odwiecznych wrogów jej rodziny. I to w wielkiej liczbie. Co sił ruszyła z powrotem, jednak gdy dotarła na miejsce było już za późno. Nikt nie przeżył. Zrozpaczona wilczyca wyruszyła w świat. Przez wiele dni wałęsała się po świecie ucząc się samodzielności i radzenia w kryzysowych sytuacjach, aż w końcu trafiła tutaj…
 Motto: "A gdy serce twe przytłoczy myśl, że nic nie warto, z łez wycieraj cudze oczy choć twych nie otarto"
Moce:
  • Władza nad żywiołem natury 
  • Potrafi latać
  • Może uleczyć każdą ranę oddechem
  • Umie rozmawiać ze zwierzętami i od biedy potworami
Umiejętności: Dobrze pływa i pięknie śpiewa. Jest niezła w leczeniu i bardzo wytrzymała podczas wędrówek, które uwielbia. Ma niezwykły talent do wpadania w kłopoty...
Partner/ka: Szuka
Zauroczony/a w: Na razie nikim
Rodzina: Nie żyje
Data urodzenia: 18.05.2013
Przedmioty: Brak
Talizman: Akrem - niewielki wisiorek, który nosi na szyi. W Kryzysowej sytuacji może dostarczyć ciepło do ciała przemarzniętego na kość wilka... Nie raz uratował jej już życie.
Nora: "Deremm" - niewielka jaskinia leżąca w pobliżu jeziora tysiąca marzeń
Ciekawostki:
  • Nishi odczuwa wrodzony wstręt do zabijania
Towarzysz: brak
Inne zdjęcia: -
Statystyki:
Siła:5 | Zręczność: 10 | Moc: 6 |Szybkość: 6 | Kondycja:6 | Refleks: 10 | Zauważanie: 10 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

Team 5 - Od Tenebrae

(c.d. tego)
Podeszłam do wadery jako pierwsza. Weszłam w krzaki. Był tam nóż. Rozpoznałam go. Gdy podeszli pozostali odczuwali chyba to samo. To był nóż Satoschiego. Basior schylił się i podniósł nóż.
- Przysiągłbym, że przed chwilą go miałem. - odrzekł.
- Taa na pewno. - oburzył się Korso.
Super. Nie ma to jak kłótnia.
- Ej dosyć. - Przerwał Vincent po długiej kłótni. Korso lepiej spójrz tam.
Popatrzyłam we wskazanym kierunku i zobaczyłam czarne ostrze Korso.
- Niech to szlag. - przeknął i schylił się.
- Czyli to nie to? - zapytała Shayde
Zupełnie zapomniałam o jej obecności. Byłam tak zaskoczona tym, że znaleźliśmy rzeczy, które oni nosili ze sobą, że zapomniałam o nowej.
- Nie. - zaśmiałam się. - Nie domyśliłaś się?
Nie odpowiedziała.
Nagle w krzakach coś zwróciło moją uwagę. To był mój sztylet, którego przed chwilą dotykałam. Podniosłam go.
- Coś tu nie gra. - mruknął Korso
(Team 5? Sorry, że tak późno. Postarajcie się)

Team 1 - Od Sein`a - Pierwsze spotkanie

- Mam nadzieję, że chłopacy dali rade uciec, ten durny kamień to była jedyna szansa na uratowanie naszej watahy.
W oddali zobaczyłem wilka którego wcześniej nie znałem, nie dałem nawet rady nic powiedzieć, straciłem przytomność, to było zbyt dużo jak na mnie.
Jak się obudziłem znalazłem się w innym miejscu, wyglądał jak las, co ja mówię, to było wiadomo że to był las. Wszędzie były drzewa kto by się nie domyślił że to jest las co nie?
-Gdzie ja jestem? Nie kojarze tych terenów.
Chodziłem bez celu, nawet nie wiedziałem czego mam szukać.
Postanowiłem wejść na drzewo, nie na takie rzeczy się wchodziło w czasie trwającej wojny. W oddali zobaczyłem jedną rzecz, wulkan. Tego nigdy nie było w moich terenach, ewidentnie coś tu nie grało.
Wszystko wyglądało jak za czasów sprzed wojny, większość terenów nie było zniszczonych przez walki, to jakaś nowość. W tym momencie zauważyłem że nie mam przy sobie mojego sprzętu, prawdopodobnie musiałem ją stracić podczas gdy byłem nieprzytomny, albo nawet wcześniej?
Z tego co wywnioskowałem dużo czasu minęło, chyba nawet kilka dni. Byłem słaby, ledwo co dawałem radę płynnie się przemieszczać. Oczywiście, mój organizm tego nie wytrzymał, na takie rzeczy nigdy się nie przygotowywałem, zemdlałem po pewnym momencie.
Minął chyba kolejny dzień, myślałem że to już będzie koniec, że nie dam rady tego przeżyć, a moja ekipa raczej nie da rady mnie znaleść. Jednak, ktoś mnie odnalazł, kompletnie nieznany mi wilk, wyglądał inaczej niż ten którego spotkałem po przejściu przez portal. Wyglądał, jakby był liderem jakiejś grupy.
-Chyba potrzebujesz pomocy?
Ledwo dawałem rady się podnieść, nie wiedziałem co powiedzieć, czy można tej osobie zaufać, wiele rzeczy widziałem, ale to chyba była moja jedyna szansa na przeżycie.
-Jeśli mi ją oferujesz, raczej trudno będzie mi odmówić. Szczególnie w takiej sytuacji. Nazywam się Sain
(Team 1?)

Team 1 - Od Est

(cd. tego)
- Shailene! - wadera zniknęła pod wodą - Shailene! - nikt nie odpowiadał. Kilka łez spadło w przepaść. Już chciałam skoczyć za nią jednak Mixi z Antilqusem powstrzymali mnie.
- Ja... Ja muszę jej pomóc! Puśćcie mnie!
- Spokojnie Est... Shai ma żywioł wody. Poradzi sobie... - powiedział ktoś z tyłu. Nagle Shailene wyskoczyła z dołu i stanęła przede mną. Od razu się do niej przytuliłam. Chwilę się nie ruszała, ale potem mocno mnie odepchnęła.
- Co ty robisz?! - spytała się Shai. Wyglądała na złą i... poirytowaną. Aż niebieskie wcześniej paski na futrze stały się białe.
- Przytuliłam cię, to źle? - pochyliłam głowę w bok. Wadera nic nie odpowiedziała.
- To ruszamy? - powiedziała Mixi.
- Jasne! - krzyknęłam
( Teamie 1? Może więcej aktywności?)

Team 4 - Od Tessy

  Mako spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Odeszłam od nich i popatrzyłam na kapitana naszej drużyny. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym wyższości. Zmrużyłam powieki i odwróciłam się do niego tyłem.
  Z jednej strony miałam sobie za złe, że nie powiedziałam im, że też panuję nad wodą i lodem, a z drugiej byłam bardzo szczęśliwa. Im mniej o mnie wiedzą tym lepiej.
- Jak Ty się w końcu nazywasz ? – z rozmyślań wyrwał mnie Bezimienny.
- Tessa.
- Jakie jest Twoje pełne imię?
- Nazywam się Tessa. - odparłam z naciskiem.
Przewrócił oczami, ale nie drążył dalej tematu.
- Jesteś śpiąca? – zapytał
Nie.
- Tak. – odparłam cicho i zwinęłam się w kłębek.
Basior zrobił to samo. Już po chwili można było usłyszeć jego chrapanie. 
Zaczęłam martwić się o Vi. I o Mako. Wyraziłam moje obawy, budząc przy okazji naszego kapitana.
Ten  też się martwił lub chociaż udawał, że to robi.
- Może pójdziemy im pomóc? – na jego twarzy zagościł sztuczny uśmiech
- Ok. – odpowiedziałam ostrożnie.
Poszliśmy w stronę jaskini. W środku nadal była tam woda, ale tym razem się nikt się tym nie przejął. 
Szliśmy przez chwilę w ciemności. Po kilkunastu minutach marszu zastaliśmy rozwidlenie.
- Może się rozdzielimy? - zapytał
- Ok. – odpowiedziałam i poszłam w prawo.
Po chwili odgłos łap Bezimiennego ucichł. Bardzo martwiłam się Veelę. Chyba nic jej się nie stało? Krew na ścianach nie sugerowała niczego dobrego. Na podłodze były ślady łap. W jednych z nich rozpoznałam te wadery. Drugie, zapewne należały do Mako. W końcu dotarłam do jakiejś bazy z której dochodziły przeróżne głosy. Nagle ucichły wszystkie prócz jednego.
- Ooo. Kolejna urocza wyderka do mojej kolekcji – usłyszałam dźwięk nadchodzący z początku korytarza.
Chciałam biec, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Po chwili korytarz wypełnił zapach egzotycznych kwiatów i silnego środku usypiającego. Nieprzyjemnie uderzyłam głową o posadzkę.
***
Stałam na czarnej powierzchni. Ciągnęła się aż po horyzont. Zmrużyłam oczy . Przede mną stał mój ojciec w postaci wilka o krwistoczerwonej sierści.
- Czego znowu chcesz?
- Twoje wspomnienia zawierają bardzo ciekawe informacje.
Spróbowałam sobie przypomnieć o co ciekawe ostatnio się wydarzyło. Dużo. 
- Chodzi Ci o tą zgubę bogów?
- Nie. Nie interesują mnie wasze głupie zabawy. Chodzi mi o tego basiora. Cieniobójcę. 
- W naszej drużynie jest Cieniobójca?!? - zapytałam z lekkim przestrachem w głosie.
- Tak. – mruknął
- Tylko jakie jest jego prawdziwe imię? – zapytał sam siebie.
- Chodzi Ci o Bezimiennego?
Nie odpowiedział.
A ja skupiłam się na nowym problemie. Miałam w drużynie Cieniobójcę, który prędzej czy później skapnie się, że jestem córką demona i będzie chciał mnie zabić.
Mój ojciec opuścił mój umysł.

Obudziłam się. Ja, Veela i jeszcze jakaś nieznana mi wadera byłyśmy przywiązane do prętów rozmieszczonych po całej celi.
Postanowiłam zaufać Vi i zdradzić jej moją tajemnicę. To właśnie ona może być moim jedynym ratunkiem.
(Team 4? Postanowiłam Was zaskoczyć :P)

20 maja 2015

Team 4 - Od Mako

Z godnie z poleceniem kapitana zacząłem przeszukiwać pobliskie chaszcze w poszukiwaniu jakiś niecodziennych, nietypowych przedmiotów. Z łatwością przenikałem przez grube pnie drzew i gęste krzaki to byłaby całkiem przyjemna i łatwa robota, ale dziwna jaskinia nie dawała mi spokoju. Zastanawiałem się, co wciągnęło wadery pod wodę. Czy mogło mieć coś wspólnego ze zgubą Zeusa? Postanowiłem o tym porozmawiać z Bezimiennym. Irytowało mnie, że o każdy mój krok musi być przez niego monitorowany. 
- Hej, dowódzco - krzyknąłem widząc go z daleka. - Musimy pogadać.
- Co się stało? - zmarszczył brwi, wyglądał złowrogo. 
- Och, daj spokój! Nadal się gniewasz, bo wrzuciłem cię do wody? - spytałem z nutą sarkazmu w głosie.
- Nie chodzi o wodę, tylko o to co zrobiłeś wcześniej... - prychnął.
- Nie było innego wyjścia - wzruszyłem ramionami z rezygnacją. - Muszę zbadać tą jaskinię, do której wpadły dziewczyny. Myślę, że coś je tam zaciągnęło i to coś może mieć coś wspólnego z poszukiwaniami.
- Nie zgubisz się? Może się rozdzielimy i razem z tobą wyruszy Veela? 
- Jasne czemu nie - pokiwałem głową. 
Podbiegłem do niej, gdy przeszukiwała wybrzeże i przedstawiłem jej całą sprawę.
- Jasne, czemu nie - uśmiechnęła się. - To może być pomocne.
- Hej, co to za narada beze mnie? - podskoczyła do nas Theresa.
- Ty zostaniesz tutaj z panem kapitanem obrażalskim, my idziemy na zwiad - mrugnąłem do wadery, która została moją towarzyszką podróży.
- Dotrzesz sama do tej jaskini? - spytałem, gdy Theresa odeszła trochę obrażona.
- Jasne, panuję nad wodą - znów się uśmiechnęła.
Po kilku minutach znów znaleźliśmy się w tej samej jaskini.
- Strasznie tu, prawda? - mruknęła, gdy ruszyliśmy korytarzem.
- Cóż idziesz tajemniczą, mroczną jaskinią kilka metrów pod wodą z duchem, więc za wesoło nie jest - zaśmiałem się.
Zauważyłem, że wadera mi nie odpowiedziała. Ze strachem w oczach przyglądała się ścianie jaskini. Również tam spojrzałem i zobaczyłem długie, czerwone smugi.
- CZy to... - zaczęła Vi.
- Krew... - dokończyłem.
-Tylko nieproszonych gości! - ryknął jakiś głos za nami, a oboje podskoczyliśmy z łomoczącymi sercami.
(Więc powinienem napisać czwórko, ale praktycznie piszemy to w w trójkę default smiley :( Wielka trójko dokończ!)

Team 4 - Od Bezimiennego

- Po prostu to zrób - mruknąłem. Byłem w wyjątkowo złym humorze, odkąd ten duch wniknął w moje ciało. Brrr... paskudne uczucie, dwa byty w jednym szkielecie.
- Już, już, wasza wysokość kapitanie! - zaśmiała się Veela i skłoniła wodę do popchnięcia nas w górę. 
  Nie wiem czy zrobiła to spycjalnie, czy to był zwykły przypadek, ale jako jedyny przed wydostaniem się z groty zaliczyłem masywnego headshota o wystający kawałek skały. Szybko wydostaliśmy się z wody i cali mokrzy wyszliśmy na brzeg.
- Mako mówił, że coś tam jest... - mruknąłem. - Czy to nie dziwne, że nie zaatakowało nas przy wypływaniu...?
- Faktycznie, zanim znalazłam się w jaskini widziałam jakiś cień w wodzie... ale nie widziałam co to było.
- Ja też nie - przyznała Vi. - Może nic groźnego? Sam nie wiem...
- Thereso, nie mówiłaś przypadkiem, że coś znalazłaś? - raptownie zmienił temat Mako.
  Wadera zastanowiła się przez chwilę.
- Faktycznie... byłam pewna, że widzę jakiś lśniący przedmiot... ale po pojawieniu się tego cienia straciłam go z oczu.
- Szkoda. - Duch ponownie zmarszczył nos.
- Miejmy nadzieję, że to nie to, czego szukamy - powiedziałem do towarzyszy. - Trzeba się tu jeszcze rozejrzeć, tym razem na lądzie.
(Mako? Veela? A może Theresa wreszcie coś napisze?)

Koki

Kontakt: Akuma1
Imię: Koki
Pseudonim/zdrobnienie: Ko, Inu, AO, Kitsune
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lat (nieśmiertelny)
Żywioł: Granica życiem a śmiercią, wiatru, lato
Patron: Hades
Cechy charakteru:  Ko jest sprytna, z swojego klanu odziedziczyła szczęście co do słów. Jest szalona w dobrym znaczeniu, roznosi ją nie niewyobrażalna energia. Ciągle się uśmiecha jak z kimś jest, rzadko jest tak przygnębiona, że to widać, chyba że się o kogoś martwi. Lubi straszyć przyjaciół i znajomych.
Cechy charakterystyczne: przypomina lisa to SĄ geny klanu
Stanowiska: Szpieg
Historia: Kita, jako jedyna z klanu ma zielone oczy. Jest niezwykle szczera co pomogło jej przeżyć atak na jej klan. Trafiła do niewoli była tam okrutnie traktowana. Pewnej nocy udało jej się zwiać z przyjaciółmi po czym każdy poszedł w swoja stronę. Włócząc się po świecie spotykała duchy, demony i bogów.
Bogowie opowiadali jej swoje historie, a jak mogła to pomagała. Spotkała kiedyś Hadesa i boga wojny rozwiązała ich spór, a oni podarowali jej jastrzębia .
Motto: "Nie zwracaj uwagi na obelgi innych, lecz słuchaj siebie"
Moce:

  • konyrola wiatru
  • przywoływanie cieni
  • kontrola granic życia a śmiercią
  • widzi duchy demony i bogów oraz bóstwa.

Umiejętności: Wspinaczka, skakanie, bieganie po drzewach, nurkowanie,  Jej klan na dar jak coś powiedzą to to się spełni przynajmniej w 99%, chyba że mówią żartem, co najczęściej się zgadza. Chodzi i biega cicho.
Zauroczona w: -
Rodzina: Masaki i Sasuke
Data urodzenia: 22.05.2013r
Przedmioty: -
Talizman: -
Nora: -
Głos: IA-Rock bel
Ciekawostki: -
Towarzysz: Aka
Inne zdjęcia: -
Statystyki:
Siła: 0| Zręczność: 0 | Moc: 0 |Szybkość: 0 | Kondycja: 0 | Refleks: 0 | Zauważanie: 0 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|

19 maja 2015

Team 4 - Od Veeli

- No nareszcie! Mako, gdzke ty tyle byłeś? - pobiegłam do basiora i się potknęłam - Ups...
Bezimienny patrzył się na nas poważnie. Widocznie był wkurzony na Mako. Gdy Mako poszedł porozmawiać z Bezimiennym, Theresa podbiegła w moją stronę.
- Ładnie tutaj, co nie? - zamiast odpowiedzieć rozglądałam się po jaskini. Czułam się jakby był to mój rodzony dom.
- Veela?
- Oh, sorka. Oglądałam te... no to coś w stylu koralowca! - wadera zaśmiała się i usiadła na ziemi. Po kilku minutach naszej rozmowy chłopaki zaczęli na siebie warczeć. Spojrzałam na Theresę, kiwnęłam głową i całą siłą dmuchnęłam między nich.
- Chyba podziałało. - uśmiechnęłam się szyderczo, a następnie kontynuowałam konwersację. - Bezimienny, jesteś kapitanem, tak?
- No tak...
- To nie stój jak patyk i wymyśl, jak mamy się stąd wydostać! - ryknęłam na basiora, aż zjerzyło się mu futro. Mako wstał i spojrzał do góry. Również spojrzałam, i byłam dość zdumiona. Woda, która była nad nami, w ogóle na nas nie kapała. Wtedy Mako wpadł na świetny pomysł.
- Vi, panujesz nad wodą, prawda?
- Najprawdziwsza na świecie. - drugi basior wstał i stanął przed Mako.
- Możesz spróbować wodą wypchnąć nas na górę! - Mako zmarszczył nos, ale razem z Theresą szczeknęłyśmy w jego stronę i się uspokoił. Wilczyca podeszła do Bezimiennego i położyła łapę na jego głowie i powiedziała:
- Świetny pomysł, kapitanie!
(Team 4?)

Sain

Kontakt: Shadow732 / kosenok732@gmail.com
Imię: Sain
Pseudonim: Fox
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Żywioł: Nikt nie zna żywiołu tych wilków, prawdopodobnie ta rasa nie ma nic związanego z żadnym z żywiołów. Ale ze względu na ich spryt oraz zwinność nazywają ich "Sprinterami"
Patron: Hermes, Atena
Cechy charakteru: Sain jest zwykle samotnikiem, nie jest duszą towarzystwa. Zwykle używa swój wolny czas na treningach oraz na dodatkowych zleceniach, nie lubi siedzieć bezczynnie, więc raczej go nie zobaczycie odpoczywającego z wyjątkiem nocy kiedy śpi. Nie lubi rozmawiać o swojej rodzinie oraz jego rasy ze względów panującej "tajemnicy sprinterów", jak na to inni mówią, nie może mówić o jego rasie ani zdradzać tajemnic związanych z nią. Chociaż jest samotnikiem nie znaczy, że nie lubi towarzystwa innych osób, chociaż większości nie ufa oraz woli zajmować się tylko jego robotą, jak się go bliżej pozna można go zobaczyć jako miłego oraz czułego basiora. Woli mieć garstkę przyjaciół, którym może ufać, niż całą watahę znajomych, którzy się nim nawet nie przejmują.
Cechy charakterystyczne: Posiada czarne znamię przy prawym oku, jest to znak sprinterów. Jeśli Sain się dostatecznie rozpędzi, można ujrzeć jak z jego oczu emanuje energia, każdy sprinter to posiada. 
Stanowisko: Posłaniec
Historia: Sain nie posiada złożonej historii, żył jak każdy wilk, dorastał w swojej watasze, miał rodzinę, przyjaciół. Był jednym z najbardziej szanowanych oraz najbardziej uzdolnionych wilków z jego rasy, dlatego przejął rodzinny artefakt, kamień sprinterów. Jego pseudonim "Fox" nadali mu jego znajomi, był najsprytniejszy ze wszystkich w grupie.
Natomiast jak się znalazł w tych terenach? Cóż, to była prawdopodobnie ostatnia misja Sain'a z jego ekipą...
***
- No dobra chłopaki, to ma być czysta robota, nikt nas nie widział nikt nas nie słyszał.
- Sain jesteś pewien, że to dobry pomysł? Wykradnięcie jakiegoś kamyka, który jest ważny dla tej watahy raczej nie jest za dobrym pomysłem.
- Te, Kano,  jesteś sprinterem czy nie? Nie cykaj się tak, wszystko mamy obczajone. Fox długo obserwował tę watahę i wie jakie są słabe punkty. Poza tym, robota to robota co nie?
- Będziecie tak sterczeć czy się w końcu ruszamy? Jesteśmy gotowi Fox.
- Świetnie, pamiętajcie o jednym. Wyeliminujcie wszystkich świadków, nikt nie może wiedzieć że to byliśmy my, a jak coś nawali to spadamy stąd jak najszybciej.
- Zrozumiano szefie.
- Chłopaki pomyślcie tylko jakie dostaniemy zapasy za ten mały kamień, będzie na wyżywienie kilku pokoleń.
Atakowaliśmy inną watahę, dostaliśmy zlecenie na zabranie jakiegoś podobno ważnego kamienia innej watahy, nie wiemy po co był potrzebny naszemu zleceniodawcy, ale gwarantował sowitą nagrodę, a akurat potrzebowaliśmy zasobów szczególnie, że nasze wadery spodziewały się dziecka, cóż, większość par oprócz mnie.
Wszystko szło jak z płatka, udało nam się zabrać klejnot bez niczyjej uwagi. Jednak oczywiście musiało coś nawalić.
- Ej Sain, to był ten portal przez który mieliśmy wrócić bez problemu?
- Nie jestem pewien Nate, ale nie widzę żadnego innego.
- Może ty wejdź pierwszy? Przecież znasz praktycznie całą krainę, dasz radę do nas wrócić.
- O stary, nie wiem czy to dobry pomysł, Fox jesteś pewien tego?
- Weźcie kamień na wszelki wypadek, gdybym nie dał rady wrócić przed wami powiedzcie, żeby się o mnie nie martwili. Wchodzę do tego portalu.
Jednym z nagłych problemów było to, że zauważyli nas, gdy rozmawialiśmy w tym momencie, usłyszeliście tylko krzyk 
- Intruzi! - Już przyszła połowa wojska tej watahy.
- Kurwa Kano miałeś patrzeć czy nikt nie idzie!
- Że ja miałem? To była robota Hex'a!
- Dobra bierzcie kamień i spadajcie stąd jak najszybciej, jakoś was odnajdę. Powodzenia
Wszedłem prosto do portalu, to nie był ten portal o którym mówił zleceniodawca. Portal zamknął się po tym jak do niego wszedłem, byłem w nieznanym mi terenie. To była jakaś łąka, z dziwnymi kwiatami, gdy tylko przy nich przybywałem, zaczynałem czuć się senny.
- Cholera, gdzie ja jestem?  Nate, Kano, Hex?!
Nic nie było słychać, nie znałem tych terenów, jakby to był inny świat.
- Mam nadzieję, że chłopacy dali rade uciec, ten durny kamień to była jedyna szansa na uratowanie naszej watahy.
W oddali zobaczyłem wilka którego wcześniej nie znałem, nie dałem nawet rady nic powiedzieć, straciłem przytomność, to było zbyt dużo jak na mnie.
No cóż, jak widać, znalazłem nową grupę, większą, wytrzymalszą, a przynajmniej mam taką nadzieję. Pytanie brzmi: Czy mnie zaakceptują?
Motto: "Zawsze miej plan zapasowy" ~Voldum
Moce:

  • General Knowledge: Kto powiedział że wojna nie pozwala używać nauki jako broni? Sain potrafi zrozumieć mechaniki różnych przedmiotów oraz ich budowę co pozwala mu na odtworzenie różnych rzeczy za pomocą dostępnych materiałów.
Umiejętności:
  • Faster than light - Jest to rzecz związana z jego rasą. Jako że Sain jest sprinterem, jest szybszy od innych wilków, zwierząt, a nawet jeśli się postara, samego światła.
  • Fox Smartness - Sprinterzy posiadają również duży spryt, który inni porównują do sprytu lisa. Sain potrafi ominąć każdą przeszkodę oraz znaleźć sposób na każdy problem bez większego wysiłku.
  • Enemy copy - Sain potrafi szybko wyuczyć się ruchów swojego przeciwnika i użyć ich przeciwko niemu, nieważne jakiej jest rasy. Wyuczonych ruchów jednak nie używa w przyszłości, chyba że pozwolą mu przetrwać.

Partnerka: Szuka
Rodzina: Sain nie miał żadnych oznak życia od swojej rodziny od kiedy został wrzucony w portal. Być może nadal żyją.
Data urodzenia: ?
Talizman: Kamień sprinterów - Tajemniczy kamień, który według legend jest przekazywany sprinterom z pokolenia na pokolenie. Najcenniejsza rzecz z rodu sprinterów. Krążą legendy, że ten, kto posiada ten kamień, przejmuje umiejętności swoich poprzedników.
Nora: Brak, ciągle w ruchu
Ciekawostki:
  • Sain nie przepada za swoim normalnym imieniem, woli gdy inni używają w stosunku do niego jego pseudonimu.
  • Wcześniej był uzależniony od wyrobów tytoniowych. Nadal nie pogardzi jeśli ktoś mu zaproponuje.

Statystyki:
Siła: 8 | Zręczność: 10 | Moc: 2 | Szybkość: 18 | Kondycja: 10 | Refleks: 8 | Zauważanie: 7 | Wilcze Drahmy: 200 | Krwawe Rubiny: 0 | Wykonane questy: 0 | Wykonane zadania: 0 |
Pochwały: 0
Upomnienia : 0

Team 4 - Od Mako

- Hej mam tu coś! - wrzasnęła Theresa, ale zaraz rozległ się bulgot wody, czyjś krzyk, a potem cisza. Z naturalnym spokojem oglądałem jak coś wciąga wadery pod wodę.
- Pomocy! - zdążyła krzyknąć Vi i na brzegu zostałem tylko ja i Bezimienny.
- Widziałeś to?! - krzyknął basior. - Coś jest w wodzie.
- Nie coś, tylko ktoś - odparłem z powagą. - Chodź rozejrzymy się z góry, tak będzie bezpieczniej.
- Umiesz latać? - spytał i jak na zawołanie u mych boków pojawiły się dwa, szarobure skrzydła.
- Nie ja, tylko ty - odparłem.
- Co?! - wykrzyknął, a ja bez ostrzenia w niknąłem w jego ciało. Czułem jego przerażenie, ale nie mógł nic zrobić. Słyszałem tylko jego myśli, które obrzucały mnie najgorszymi przezwiskami. Jego ciało zyskało skrzydła, wiec ku jego przerażeniu wzbiłem się w powietrze. Gdy byliśmy nad miejscem zniknięcia wader powiedziałem:
- Łops - i niby przypadkiem opuściłem jego ciało. Usłyszałem tylko pełne przerażenia ,,Nieee!'' I plusk wody. Sam zanurkowalem i dołączyłem do basiora. Jego mina mówiła sama za siebie. Przestał być jednak na mnie zły, gdy naszym oczom ukazała się podwodna jaskinia.

18 maja 2015

Team 1 - Od Shailene

Pokiwałam głową. No tak, im szybciej wyruszymy, tym szybciej znajdziemy to coś od Zeusa, a wtedy uwolnię się od wszystkich i będę mogła całe dnie siedzieć nad Jeziorkiem Narcyza. Westchnęłam cicho, gdy w mojej głowie pojawił się obraz błękitnej tafli jeziora.
- No dobra... więc urodziłam się... sama nie wiem gdzie. Potem plątałam się po świecie. Pary razy prawie umarłam i... to chyba tyle. - powiedziałam. Nie miałam zamiaru opowiadać im wszystkiego ze szczegółami. Est już miała coś powiedzieć, ale Mixi przerwała jej machnięciem łapy.
- Słyszycie? - zapytała Mixi gwałtownie się zatrzymując. Spojrzałam na nią marszcząc brwi.
- Brałaś Coś? - zapytałam przypominając sobie słynny sok wiśniowy, czy jakikolwiek on był...
Niebieska wadera spojrzała na mnie wzrokiem seryjnego mordercy. To chyba miało znaczyć 'nie'. Jeszcze kilka sekund staliśmy w ciszy, aż w końcu Est zaczęła skakać jak głupia.
- Ja słyszę! Coś jak szum wody! - wrzeszczała.
- Idziemy nad wulkan Hefajstosa, może On próbuje nas zalać lawą! - powiedział dramatycznym głosem Antilqus.
- Wulkan? - zapytała Mixi i zerknęła na majaczący w oddali kształt.
- Oczywiście, że nie wulkan! - odpowiedział basior.
- Więc co? - zapytała Est. Byłam już na skraju załamania nerwowego. Banda idiotów. Większych niż Akuma...
- Duch święty! - krzyknęłam i ruszyłam przed siebie. Wyminęłam każdego po kolei i zaczęłam przeklinać pod nosem. Najpierw przeklinałam na Zeusa, potem na Wyprawę a na samym końcu wzięłam się za to, co właśnie robimy. Już miałam się zatrzymać, ale wpadłam do jakiejś dziury. Ledwo udało mi się coś krzyknąć, gdy nagle woda zalała moje gardło. Świetnie.

Team 4 - Od Bezimiennego

  Jeszcze przez dobrych kilkanaście minut maszerowaliśmy w kierunku celu. Wadery chyba znalazły wspólny język, bo rozmawiały ze sobą wesoło. Mako trzymał się nieco na uboczu, ale zagadywany przez nie odpowiadał całkiem luźno i pogodnie. Nic nie zapowiadało kłopotów. To dobrze.
  Wreszcie usłyszałem szum wodospadu przede mną. To znaczyło, że kończymy obchodzić Olimp i wkrótce będziemy na miejscu. Wkrótce przystanęliśmy nad lśniącą wszystkimi barwami tęczy wodą. Spojrzałem w jej taflę. Czasem można w niej było ujrzeć ciekawe rzeczy. Poczułem cień za plecami i woda znalazła się przed moim pyskiem. Zanurkowałem, po czym wynurzyłem łeb i przystanąłem na płyciźnie. Moje futro wyglądało tak sucho jak zawsze, jednak wiedziałem, że metal pokryty jest kroplami cieczy.
- Kto to zrobił? - zapytałem, patrząc po stojących na brzegu, patrzących w niebo waderach. Pokręciłem z rezygnacją głową. - Lepiej poszukajmy tego tajemniczego obiektu...
- A ja myślę, że powinniśmy spożytkować czas i nieco się popukać! - wykrzyknęła Veela. - Może przy okazji na coś wpadniemy?
- Powinniśmy... - zacząłem, ale obie wadery już wskoczyły do sadzawki, ochlapując mnie kolejną porcją wody. 
  Moje futro ponownie nie zareagowało. Dziwne. Zazwyczaj w takich wypadkach dostosowuje się do warunków atmosferycznych. Więc czemu teraz...? Spojrzałem na ducha basiora, polatującego na brzegu. No tak. On raczej też nie poczułby wody. 
  Wgramoliłem się na brzeg i zacząłem mamrotać ciche zaklęcia. Nie mogłem odgadnąć powodu dziwnej anomalii czaru maskującego.
(4?^^)

Team 5 - Od Shayde

(C.d tego)

Już od jakiegoś czasu przyglądałam się grupce wilkom, którzy latali po plaży, jakby czegoś szukali. Wyglądał to dość komicznie. Z wielką chęcią bym jeszcze została, ale jednak muszę znaleźć Alphę tej watahy. Ostrożnie się wycofałam, nie zauważyłam jednak gałązki. Rozległ się trzask i natychmiast grupka owych wilków ruszyła w moją stronę.
- Kim ty jesteś? - spytała mnie biało-niebieska wadera.
- Wilkiem, nie widać? - nie miałam ochoty im się tłumaczyć. - Szukam Alphy tej watahy.
- Tak prędko jej nie znajdziesz - odpowiedział mi basior z charakterystyczną czaszką na ramieniu. - Wraz ze swoim team ruszyła do wulkanu.
- A daleko to?
- No.
I cały mój trud poszedł na marne. Nie wiem, czy iść i jej szukać w nieznane czy zostać i czekać na nią.
- Możesz dołączyć do nas - zaproponował inny basior.
- Taa, dobrze. Ale jest takie jedno malutkie pytanko... O co z tym wszystkim chodzi?
Wytłumaczyli mi wszystko, powtórzyli również słowa jakieś tam Erny. Coś tam zrozumiałam. Następnie wszyscy mi się przedstawili, choć nie musieli. Zdążyłam odgadnąć ich imiona. Na najbardziej poważnego wyglądał Korso. 
- A ty jak masz na imię? - spytała mnie Tene.
- Shayde - powiedziałam zimno. Byłam do nich nieufna, na szczęście.
- Może powiesz nam...
- Trzeba szukać tego... czegoś - przerwałam jej i podeszłam do jakiś krzaków. Zeus mógł chociaż powiedzieć, czego szukamy, a nie łazić po całej watasze. Odwróciłam się. Reszta poszła na inną część plaży, dzięki czemu mogłam na chwilę się położyć. Cały dzień latam po tej watasze, a alphy ani widu, ani słychu. Z drugiej strony to dobrze, że chociaż ich znalazłam. Gdy tak wpatrywałam się w wodę, zauważyłam błysk. Podeszłam do tego miejsca faktycznie, coś tam było.
- E, chodźcie tu! - krzyknęłam do pozostałych. - Coś znalazłam, ale nie jestem pewna, czy akurat tego, czego szukamy! - dodałam po chwili. Żeby nie było, że wszczęłam fałszywy alarm.

(Team 5? Wepchałam się :P)

17 maja 2015

Team 3 - Od Lunary

Zadania przydzielone, misja rozpoczęta. Jedyny minus: nie znam nikogo z mojej drużyny... No nic, nawet taka rozmowa o pogodzie czy o kolorach jest lepsza niż złośliwa cisza, dzwoniąca w uszach. Trzymałam się z tyłu i przez większość czasu przysłuchiwałam się temu, co mówili moi towarzysze. Trochę żałowałam, że nie ma wokół mnie więcej basiorów, ponieważ w towarzystwie wader czułam się dość sztywno i ciągle byłam spięta. Na szczęście był tu Hikaru. Miałam przeczucie, że będzie dobrym przywódcą, ale my też musimy włożyć w to wysiłek i serce. W tym przypadku dobrze by było, gdybyśmy się lepiej poznali. Po ruszeniu w dalszą drogę przełamałam się i zapytałam:
- To... Co lubicie robić w wolnym czasie?
- Hm... Spacerować... Właściwie nie jestem pewien. - powiedział Hikaru po dłuższym czasie.
- Marzyć o wszyyyystkim, co daje radość i sprawia przyjemność... - Erna wyraźnie odpłynęła, więc uznałam za niestosowne przywoływać ją na ziemię z jej własnego, małego nieba. Każdy potrzebuje chwili na snucie fantazji o bezgranicznym ideale rzeczywistości.
Mitsuki milczała. Może zastanawiała się nad odpowiedzią, a może po prostu nie chciała teraz rozmawiać? Nie miałam zielonego pojęcia (w innych kolorach zresztą też nie). Znów zapanowała cisza.
- Yyy... To co w końcu z tym polowaniem? Nie jadłam nic od kilku godzin... - Uśmiechnęłam się i położyłam uszy, trochę speszona.
- W sumie też trochę zgłodniałem. - Przytaknął Hikaru.
- Czemu nie? - przytaknęła Mitsuki.
- To na co czekamy? - Zawołałam ze śmiechem. Ucieszyłam się, że nie jestem jedyna.
- Jakaś koncepcja? Plan działania? Dzielimy się na cztery czy na dwa zespoły? I przede wszystkim: na co polujemy? - Dostałam nagłego przypływu energii.

(Team 3?)

Team 3 - Od Erny

- A wasza ulubiona pora roku? - Zapytała Mitsuki.
- Wiosna. - Odpowiedziałam jako jedyna.
Reszta wyglądała na zmęczoną i znudzoną tymi wszystkimi pytaniami. Hikaru szedł jakby w transie. Patrzył przed siebie pustym wzrokiem, czasami spoglądał na którąś z nas.
- Zróbmy postój. - Zaproponowała Lunara.
Ja i Mitsuki zatrzymałyśmy się natychmiast. Hikaru musiał przejść kilka kroków, żeby zrozumieć że z nim nie idziemy.
- Co robimy? - Zapytał.
- Postój - Odpowiedziałyśmy chórem.
- W takim tempie nigdy nie dojdziemy na cmentarz. - Stwierdził, po czym przysiadł się do nas.
- Jestem głodna. - Powiedziałam lekko zasmucona, bo nie chciałam sprawiać kłopotów grupie.
- Może lepiej będzie, jak pójdziemy na polowanie dopiero później, jak reszta też będzie głodna. - Zaproponowała rzeczowo Lunara.
Wzruszyłam ramionami. 
Słońce łagodnie grzało. W trasie nie było to tak uciążliwe. Raz po raz drzewa rzucały na nas cień. Teraz prawa strona mojego ciała została wystawiona na ciągłe działanie promieni słonecznych. Spojrzałam leniwie na towarzyszy. Lunara i Mitsuki również wylegiwały się na słońcu. Tylko Hikaru stał na straży.
- Chodźmy już. 
Basior wstał i rozciągnął się. Powoli ruszyliśmy w stronę cmentarza.
- Czego właściwie szukamy? - Zapytała Mitsuki.
- Nie wiadomo - Odpowiedział Hikaru. - Nawet Mixi nie wiedziała.
- Może opowiemy coś o sobie? - Zaproponowała Mitsuki.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.

(3? W szczególności Lunara i Mitsuki)

Team 4 - Od Mako

- Powinniśmy już ruszać - mruknąłem. - Wyczuwam tu czyjąś obecność.
- Czyjąś? - mruknęła cicho Vi.
- Tak, chodźmy - powiedział Bezimienny-kapitan naszej drużyny i ruszył truchtem przez las.
Dogniłem go bez trudu i z niechęcią zostawiając wadery z tyłu zrównałem się z nim.
- Sądzisz, że nam się uda? - zagaiłem oglądając się za siebie. 
- Czemu nie? - mruknął jeszcze przyśpieszając.
- Nie jesteśmy zgranym zespołem - odpowiedziałem, znów go doganiając. - Ani najzdolniejszym.
- Wątpisz w to, że nam się uda? - przystanął nagle.
- Wątpię, że mamy jakąkolwiek szansę - powiedziałem twardo. - Popatrz na nas. Grupa śmieszków. Zero ambicji, zero możliwości.
- Słuchaj no ty! - warknął Bezimienny. - Jestem tu kapitanem, więc nie fikaj dobrze? Jeśli masz jakieś problemy masz powiedzieć w prost. Jeśli nie chcesz, nie musisz z nami iść, rozumiesz? 
I znowu pobiegł przed siebie.
- Co mu jest? - spytała rozbawiona Theresa z trudem łapiąc oddech. - Mam nadzieję, że się na nas nie obraził.
- Nie, po prostu mamy różne pomysły na wykonanie zadania - powiedziałem uśmiechając się słodko. - Nie powinnaś się tym martwić. 
Wadery popatrzyły po sobie i ruszyły żwawo przed siebie. 
- Mamy też inne zdanie na to, kto powinien być kapitanem - szepnąłem do siebie snując w głowie idealny plan na przejęcie władzy.
- Mako! Ruszaj zadek, bo pomyślę, że się zmęczyłeś! - usłyszałem krzyk wadery.
- Pędzę!- odkrzyknąłem, pewien, że uda mi się osiągnąć cel. Przepełniało mnie głębokie przeświadczenie, że wkrótce to ja będę pociągać za wszystkie sznurki. Trzeba będzie jeszcze tylko wykopać Bezimiennego... Zbytnio się wychyla....
(Bezimienny? Theresa? Veela? Trochę zachachmętu nikomu jeszcze nie zaszkodziło :d :) )

Team 5 - Od Korso

Gdy wszyscy z pasją jedli, nagle rzuciłem:
- Dlaczego oni nie mogą się sami po to ruszyć?
Pozostali spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Hermes raz-dwa przeczesał by całą watahę i było po sprawie - dokończyłem myśl.
- Widocznie mają ważniejsze sprawy do załatwienia... - powiedział Satoshi.
- Mhm, "ważniejsze". Po prostu rozpasły się im tyłki na Olimpie i wolą nas wykorzystywać.
- Nie bluźnij. Nie chciałbyś, żeby to usłyszeli - ostrzegł mnie Vincent, uśmiechając się.
- Mi już jest wszystko jedno - szepnąłem sam do siebie.

Po chwili zebraliśmy się i ruszyliśmy dalej. Plaża nie była aż tak oddalona od Skały Alphy, jednak troszkę się szło. Tenebrae z Vincentem przekomarzali się o coś, a Satoshi co rusz wcinał się ze śmiechem. Banda pociesznych debili, jak uroczo. 
Jeszcze niedawno śmiałbym się wraz z nimi, w końcu odkąd dołączyłem do watahy tak wiele się zmieniło we mnie i znów potrafiłem być szczęśliwy. Ale teraz... wszystko straciło swą wartość. Wadera, którą pokochałem przemieniła się w Argonę i nie potrafiła już zrozumieć mojego uczucia. Moje jedyne szczęście zginęło. Jak mogłem w tej sytuacji bawić się z innymi? 

Do mych uszu dobiegł głośny okrzyk Satoshiego. No tak, dotarliśmy już do plaży. 
- Co teraz? - zapytała Tenebrae. 
- Cóż... Myślę, że powinniśmy zacząć szukać. 
"Niesłychane" powiedziałem w duchu. "Jakiego pomysłowego przywódcę nam przydzielili..." 

(Team 5?)

16 maja 2015

Team 1 - Od Est

Cd. tego

Byłam bardzo zadowolona z mojego zamówienia, które dostałam. Akurat ten królik był niezwykle okazały. Mięso soczyste i miękkie. Gdy skończyłam jeść zostały same kosteczki. Spojrzałam się w stronę innych wilków. Wszyscy już kończyli jeść zwierzynę.
- A więc... - chciałam się o coś spytać, ale ich pytający wzrok nie pozwolił mi na to. Antilqus szybko powiedział:
- Czerwienisz się.
- Co? Naprawdę? - gdy to powiedziałam wszyscy potakiwali głowami. Szybko odwróciłam wzrok, Nawet nie poczułam.
- Więc... co chciałaś? - spytała się wadera stojąca obok Mixi.
- Jak pamiętam nazywasz się Shailene... A więc... mogłabyś opowiedzieć swoją historię? Sorry, że taka jestem, ale pewnie nie ruszymy się póki każdy nie opowie swojej historii. Po prostu chciałabym już wyruszyć, bo jesteśmy trochę w tyle... inne drużyny już wyruszyły. - spojrzałam na waderę przepraszająco.
(Teamie 1?)

Team 2 - Od Doctora

  Wadera wycofała się na koniec naszej grupy. Odprowadziłem ją wzrokiem, po czym westchnąłem. Dla nieśmiertelnych faktycznie mogę być dość młody, jednak wielu z nich widziało znacznie mniej ode mnie. Starość nie oznacza doświadczenia, jak to mówią. 
- Dobra! Skoro nie chcecie nic o sobie mówić... - Nie dałem za wygraną. Zacząłem iść tyłem, patrząc w pyski moich towarzyszy. - To w takim razie ja będę mówił!
  Ookami odwróciła ostentacyjnie łeb w inną stronę, Veynom rzucił mi ponure spojrzenie, a Tempestas spojrzała dumnie i jakby z pogardą.
- No więc...
- Mówiłam ci już, żebyś się zamknął - warknęła Ookami. - Bez twojego szczebiotu szłoby się znacznie przyjemniej.
- Ależ kochana! Gdybym przestał mówić, byłoby nudno! - Wyszczerzyłem się szeroko. - Rozchmurz się trochę, bo w życiu nie znajdziesz sobie partnera!
- Co ty możesz o tym wiedzieć - prychnęła. 
- Opowiedziałbym ci o moich wszystkich uroczych towarzyszkach i towarzyszach, jednak powiedziałaś żebym się zamknął. - Nie przestawałem się uśmiechać. - Zresztą i tak nie starczyłoby mi regeneracji, by to zrobić.
  Wadera ponownie prychnęła.
- Jak widzicie, tak łatwo nie pozbędziecie się mojego gadania. Pozwólcie więc, że opowiem wam nieco o moich podróżach.
  I zacząłem nawijać ze szczegółami o co ciekawszych, zabawnych wydarzeniach z mojego życia. Co prawda nie słyszałem, by ktokolwiek za moimi plecami się śmiał, ale postanowiłem, że nie pozwolę Ciszy zapaść. 
  W pewnym momencie jednak ponownie mi przerwano.
(Ktoś z 2?^^ Ah, tyle zdrowej nienawiści w zespole <3 p="">

Damon

Kontakt: paula280902
Imię: Damon
Pseudonim/zdrobnienie: Dam, Dami (przez znajomych i rodziców), demon (przez wrogów)
Płeć: Basior
Wiek: 2 lata (nieśmiertelny)
Żywioły: Ogień, śmierć (po ojcu), Woda (po matce)
Patroni: Posejdon i Hefajstos
Cechy charakteru: Damon jest miłym wilkiem, ale dla nieprzyjaciół potrafi być chamski.
Przez to co przeszedł nie opowiada swojej historii byle komu. Jest również waleczny. Oddał by życie za przyjaciół i rodzinę. Nie jest typem romantyka, ale to nie znaczy, że nie obchodzą go piękne wadery.
Cechy charakterystyczne: Czarna łata na grzbiecie, naderwane ucho
Stanowisko: Szpieg
Historia: Urodził się w watasze gdzie wilk ma odziedziczyć rasę i żywioł po jednym z rodziców.
U mnie niestety rodzice nie byli powiązani z rasą wilka ognia. Matka jest wilczycą Wody, a ojciec wilkiem Śmierci. Alfa był bardzo zniesmaczony gdy się o mnie dowiedział, ale pozwolił na mieszkać. Gdy już byłem dorosłym wilkiem i w nocy wracałem do watahy zobaczyłem jak alfy wygnali moich rodziców usłyszałem również, e chcą mnie zabić. Gdy ich podsłuchiwałem zauważyli mnie i wyplątała się bójka, którą ja wygrałem. Szybko pobiegłem szukać rodziców. Po kilku dniach znalazłem ich w nowej watasze. Niestety nie  mogłem tam dołączyć. Postanowiłem szukać innej watahy. Napotkałem się na Watahę Cichej Nocy w casie gdy byłem w watasze cichej nocy miałem towarzyszkę, ale gdzieś się zgubiła może kiedyś ją znajdę. A wataha została zamknięta. Od tamtej pory błąkałem się po lesie. Aż natrafiłem na tą watahę.
Motto: "Czasami lepiej kierować się sercem niż rozumem"
Moce: 
  • Włada żywiołem ognia
  • Potrafi przeteleportowywać się 
  • Rozmawia z różnymi zwierzętami magicznymi
  • Zadawanie bólu wzrokiem

Umiejętności: Jedna z umiejętności to super wyostrzone zmysły. Potrafi świetnie rozwiązywać problemy jakie istnieją również szybko potrafi zażegnywać spory. Idealnie włada mieczem, sztyletem wszystkimi typami broni, ale najbardziej lubi miecz i sztylet.
Partnerka: szuka
Zauroczony: narazie w nikim
Rodzina: W innej watasze
Data urodzenia: 1 maja 2013 
Przedmioty: miecz, sztylet
Talizman: Talizman wodnej nadziei - Talizman dostał od matki. W talizmanie uwięziony jest wodny ptak który wskazuje drogę, gdy ktoś się zgubił. Wytwarza również barierę ochronną wokół wybranych osób.
Nora: jaskinia tęczowych skał - Znajduje się w Lesie Eteru
Towarzysz: nie ma kiedyś miał
Inne zdjęcia: Jeśli w mocach nie ma przemiany, nie może mieć z niej zdjęcia. No chyba, że w jakiś sposób ją "zdobył" w późniejszym okresie.
Statystyki: 
Siła: 9 | Zręczność: 8 | Moc: 9 |Szybkość: 10 | Kondycja: 8 | Refleks: 9 | Zauważanie: 0 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia:  0
Pochwały:  0

Shayde

Kontakt: NienormalnaXD
Imię: Shayde
Pseudonim: Shay
Płeć: Wadera
Wiek: 5 lat
Żywioł: Ciemność, ból
Patroni: Nike, Nyks
Cechy charakteru: Co tu można powiedzieć o Shayde, to bardzo dziwaczna wadera. Ma zmienne humory, raz jest wesoła, a raz smutna. Wszystko zależy od sytuacji, w której się obecnie znajduję. Potrafi być wesoła, radosna i zabawna, lubi żartować z innych, a gdy ktoś pośmieje się z niej, nie obraża się od razu, tylko też się śmieje. Jednak potrafi też być wredna, złośliwa i nieprzyjemna, potrafi obrazić się o dla niektórych błahostkę. Z pozoru to jednak tajemnicza wadera, bardzo skryta, nie lubi opowiadać o sobie, lecz powie komuś co myśli i nie waha się. Stara się nie kłamać co jej czasem nie wychodzi, ale jest uczciwa i lojalna. Dochowa każdej tajemnicy. Uparta jak osioł, zawsze stawia na swoim i nie odpuszcza nawet, jeśli wie, że przegra. Czasem się zastanawia, czemu w ogóle ma żywioł bólu. Powtarza sobie, że los okrutnie z niej zażartował.
Cechy charakterystyczne: Jej oczy i czarne niczym noc futro.
Stanowisko: Zwiadowca
Historia: Jej przeszłość nie jest zbyt interesująca. Jest... normalna. Shayde urodziła się w watasze, gdzie dorastała. W wieku dwóch lat ją opuściła i ruszyła w świat szukać przygód. Gdy tak się wałęsała spotkała basiora, Narresa. Pogawędzili trochę, pośmiali się trochę i postanowili, że będą podróżować razem. Rok później natrafili na smoka, na ich nieszczęście nieprzyjaznego. Smok dosłownie rozszarpał Narresa i prawie zabił Shay, ale ta w porę uciekła. No i później się kręciła, znalazła parę watah, ale żadna nie spełniała jej warunków. No ale w końcu znalazła taką jedną, która wydawała się idealna. No i została. Na jak długo? Zobaczymy...
Motto: "Zło to zło, mniejsze czy większe, nie ma nic pomiędzy"
Moce:
• Władza nad żywiołem ciemności
• Sprawianie bólu wzrokiem
• Odporna na taki mentalne
• Czytanie w myślach
Umiejętności: Jest wytrzymała, może biec kilka godzin bez postoju, ale tylko wtedy, gdy nie ma wielkich upałów. Silna, szybka i zwinna. Potrafi widzieć w ciemnościach. Słabo u niej ze skakaniem i pływaniem.
Partner: Nie widzi siebie w związku, ale, kto wie? Może za kilkaset lat...
Zauroczenie: Brak!
Rodzina: Matka Isabelle i ojciec Marco innej watasze
Talizman: Talizman Mocy - jak sama nazwa wskazuje, daje właścicielowi potężniejszą moc, ale musi się czasem podładować.
Nora: nora
Ciekawostki: -
Towarzysz: -
Statystyki:
Siła: 8| Zręczność:8 | Moc: 7|Szybkość: 8 | Kondycja:8 Refleks:7 | Zauważanie: 7| Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy (WD): 200 | Krwawe Rubiny (KR): 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0|
Upomnienia: 0
Pochwały: 0
Akceptuję regulamin
Hasło: a0n6n4a1

Team 5 - od Tenebrae

(cd. tego)
  Trochę tu cicho. Naprawdę nie mają pomysłu? No ładnie. To ja coś wymyślę.
- A takie mam pytanie. Jak wygląda to, no jak to nazwać, to coś? - zapytałam patrząc na Vincenta
- Właśnie. Jak mamy to znaleźć? - dodał Satochi posyłając mi uśmiech wdzięczności.
- Może świeci? - zawtórował Korso.
- Nie wiem. Mixi nie umiała tego określić. - odparł Vincent
Znów szliśmy w milczeniu. Każdy był zatopiony w swoich myślach.
- Ja to się zastanawiam dlaczego mamy plaże miłości. - powiedział Satoshi.
Właśnie dlaczego? Co to ma być, czy my jesteśmy jacyś kochliwi? Na pewno nie ja.
- Przecież wiesz Satochi, że Korso się zakochał. - odparł Vincent patrząc wymownie na Korso.
- Zamknij się - warknął.
- Oj dobra, przestańcie. - wtrąciłam się. - Może zanim pójdziemy dalej coś przekąsimy?
- Jestem za.
- Zajmuję największą zdobycz. - powiedział Satoshi.
- O nie ma tak - zaśmiałam się
- Dzielimy się równo. W końcu jesteśmy drużyną.
- Tak jest panie kapitanie. - wykrzyknął Satoshi śmiejąc się.
Pobiegliśmy do lasu. Ścigaliśmy zające. Co jakiś czas na siebie wpadaliśmy i kończyliśmy to wybuchami śmiechu.
W końcu udało nam się złapać po dwa króliki na jednego wilka. Zajadaliśmy się.
- Vincent? - zapytałam przerywając jedzenie zająca.
- Hym? - odparł. Pysk miał cały w zającu.
- To wiesz dlaczego mamy tę plażę miłości. Czy jakoś tak - zapytałam
Basior wzruszył ramionami.
- Podobno było losowanie.
(Team 5?)

Team 1 - od Antilqusa

Cd. tego

No nie. Nie dość, że te podstępne wadery coś ukrywają, to teraz jeszcze będę musiał się uwywnętrzniać.
-Eeeee... No to ja wędrowałem od watahy do watahy. Moje... Hm... Wahania nastrojów dawały o sobie znać, w postaci dziwnych zjawisk pogodowych. -Wadery patrzyły się na mnie dziwnym wzrokiem. -No, na przykład burza śnieżna przy temperaturze plus trzydzieści.
Chwilę milczały, a po chwili jak na zawołanie wszystkie wydały długie "Aaaaaaaaa".
Trzasnąłem się łapą w głowę. 
-Nie wiem, jak wy, ale ja bym chętnie coś zjadł przed wyprawą.83
Wstałem z ziemi i otrzepałem się. 
-Kto idzie ze mną?
-Ja. -Mixi podeszła.
-Czy mogę przyjąć zamówienia?
***
Skończyło się na tym, że mamy znaleźć dwa zające i sarnę. Mixi z biegłością poruszała się po terenie, węsząc w poszukiwaniu zdobyczy. W wysokich trawach coś się ruszyło. Wadera skoczyła i odwróciła się już z dyndającym gryzoniem w pysku.
-Brawo. -naprawdę była szybka.
Szliśmy ścieżką w młodniku, planując powrót pod skałę, kiedy młody koziołek sarny wyskoczył nam na drogę. Teraz to ja wykazałem się lepszym refleksem.
Powiedziałem jej, że poniosę zdobycze, a ona znalazła drugiego wielkoucha. Z jedzeniem wróciliśmy do reszty czekającej pod skałą.
(Team 1?)