30 września 2017

Od Argony - Multiosobowość ♘ 4/7

- Niedobrze... - mruknęła do siebie dziewczyna, schodzą z powrotem na dno kanału. W zamyśleniu opuściła głowę, próbując skupić się na galopujących myślach. Najgorsze możliwe miejsce, strefa o rozluźnionym rygorze. Mnóstwo artystów, baza jest dość daleko. Trudno będzie tam przetransportować niezauważony cały ten sprzęt i rannego Roriego. Iść dalej? Nie da rady... Pchać się w to piekło? Sprowadzić kogoś tutaj?
- Zostaw go - szepnął ktoś do jej ucha, aż Argona podskoczyła i cofnęła się o krok.
  Tuż przed nią, nieco pochylony w jej kierunku, stał młodzieniec o czarnych, długich, związanych dość nisko, włosach, których grzywka zasłaniała mu połowę twarzy. Na tych włosach krzywo spoczywała zardzewiała, metalowa korona. Niżej widać było kpiący, nieprzyjemny uśmiech i złote oku. Jedno, podkrążone i zapadnięte złote oko. Miał też zapadnięte policzki, wychudzoną szyję, wątły tors, odziany w ciemną, podarta kolczugę, splamioną krwią. Zza metalowych oczek widać było jego wychudzoną pierś z olbrzymią okrągłą dziurą na wylot na środku, nieco z lewej. Poza tym miał na sobie jeszcze tylko znoszone jeansy, w które wcisnął wychudzone dłonie.
- Kim jesteś? - warknęła Alpha, dobywając pistoletu i mierząc prosto w czoło nieznajomego.
  Odchylił się do pozycji pionowej zdradzając, że jest takiego samego wzrostu, jak dziewczyna. Argona zamknęła oczy. Już wiedziała, co zaraz powie.
- Jestem Zdrajcą - oznajmił dumnie, nie zrzucając tego irytującego uśmieszku ani na chwilę, za to gestykulując przesadnie. - Z prawa bogów władcą terenów całej wyspy, Alphą sfory mroku, najpotężniejszy władca mroku i strachu. Najsilniejszy wojownik, najcichszy zabójca. Mistrz nad mistrze! Do usług.
  To mówiąc skłonił się teatralnie do samej ziemi. Dziewczyna opuściła broń i schowała ją za pasek. Wyminęła kłaniającego się błazna, chcąc porozmawiać z kimś REALNYM. Z Rorim.
- Nie słyszałaś, co powiedziałem?! - wrzasnął gwałtownie chłopak i Argona poczuła, jak jego kolano wbija się w jej żołądek. Zgięła się w pół z bólu, a gdy uniosła wzrok spotkała się z jego oczodołami. Z pustym i pełnym. W oby widać było dokładnie taką samą furię. - A może i ty?! I nawet ty chcesz mnie porzucić?! Zostawić?! Zdradzic?! Znowu, znowu - zaczął nią potrząsać - znowu zostanę sam?! Sam?! Jeden?! Tylko ja w odmętach mojego umysłu?! Ciemno, ciemno, czemu nie mogę widzieć światła?! - Puścił ją i cofnął się, zakrywając oczy dłońmi. Alphie odjęło mowę i nie chodziło tylko o uderzenie. Powoli prostując się, patrzyła, jak jej inne "ja"toczy walkę z samym sobą.
- To oczywiste. Ponieważ światło nie istnieje. - Zdrajca wyprostował się i zza rozczapierzonych palców spojrzał na Argonę. Uśmiechnął się diabolicznie. - Już na pewno nie dla tamtego chłopaka!
 - Nie...! - Czarnowłosa rzuciła się ku niemu, by go uchwycić, jednak przeniknął przez jej palce i rozwiał się w szarym pyle. Dziewczyna upadła bezwładnie, a siła uderzenia odjęła jej na chwilę oddech. Gdy zdołała się podnieść zauważyła, że drży. Cała drży i nie jest w stanie zebrać myśli. Była przerażona tym, co przed chwilą zobaczyła. Była przerażona... sobą.
- Rori - przypomniała samej sobie i puściła się biegiem z powrotem do przyjaciela. Gdy dobiegła na miejsce upadła przed nim na kolana, dysząc ciężko. - Rori, tak bardzo, bardzo mi przykro... - zaczęła gorączkowym szeptem. - Chciałabym, by było inaczej, jednak muszę cię tu zostawić na jakiś czas. Pomoc. Sprowadzę pomoc. Ritę. Ernę. Kogokolwiek! Jesteśmy na Arenie Ósmej. Tu nam nie pomogą. Nie ma sposobu, by cię przetransportować przez nią niezauważonego. Poznają nas. Poznają...
- Rori, wszystko będzie dobrze. - Dopiero słysząc te łagodne słowa Argona zorientowała się, że Aria siedzi tuż obok i delikatnie gładzi mężczyznę. - Przeniosę cię do bazy. To nie daleko. Zobaczysz. Gdy już tam będziemy będę mogła lepiej zając się twoimi ranami, dobrze?
  I ku rosnącemu przerażeniu Alphy, Rori spojrzał na białowłosą i pokiwał delikatnie głową. Na jego ustach pojawił się nawet nieprzytomny uśmiech.
- Dobrze. - Aria uśmiechnęła się promiennie i wsunęła swoje ramię, pod ramię chłopaka. - W górę na trzy. Raz... dwa... trzy!
  Wstała, pociągając za sobą blondyna i prowadząc go, noga za nogą wyminęła Argonę i poszła w głąb korytarza, z którego ta właśnie wyszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz