11 listopada 2017

Od Calii cd. Argony

Bogu dzięki, że przynajmniej dobrze znałam okolicę. Nie wiedziałam jak radzi sobie Argona, ale też nie miałam zamiaru tego sprawdzać. Zbędny ciężar w postaci nieprzyjemnej Alphy nie był tym, czego teraz najbardziej potrzebowałam. W biegu obliczałam moje szanse. Jeżeli "obliczałam" to dobre słowo przy mojej nikłej znajomości matematyki. Gość jest silny. Przy pojedynku powaliłby mnie jednym ciosem. Czyli walka odpada. Wygląda jak góra, także nie jest za szybki, co zdecydowanie działa na moją korzyść. Strzela też niecelnie, co właśnie udowodnił. Refleksu mu nie zazdroszczę, bo zorientował się, że wyczyściłam mu całe mieszkanie mniej więcej po dwudziestu minutach od powrotu do domu. Chociaż jak na półmózgów z Atisu to i tak niezły wynik. Muszę nie dopuścić do starcia twarzą w twarz. Czyli na dobrą sprawę wystarczy zwiać. Ale pan gangus pewnie zdążył już powiadomić znajomych, więc rozpocznie się moja ukochana gra w kotka i myszkę. Nie znoszę takich akcji. Pieprzona Argona. 
- Masz jakiś plan czy tak sobie biegniemy bez celu? - usłyszałam nagle obok siebie. Powstrzymałam się od zgryźliwego komentarza i wbiegłam w wąską wnękę między domami. 
- Już nie biegniemy - odparłam ze sztucznym uśmiechem, kładąc ręce na kolanach i próbując wyrównać oddech. 
- Jesteś słabiutka kondycyjnie - oznajmiła wrednie Alpha tylko opierając się o ścianę. 
- Nie ja nas w to wpakowałam - zauważyłam. - Gdybyś się nie pojawiła, siedziałabym teraz spokojnie u Chloe, zdając raport. 
- W takim razie musisz popracować nad dyskrecją, bo mówiłam ci już, że przyprowadził mnie tu człowiek-panda - warknęła Argona. - Cicho, zbliża się - ściszyła nagle głos, unosząc dłoń. Jak najbardziej przycisnęłam się do ściany, a po chwili faktycznie usłyszałam szuranie ciężkich butów i posapywanie. 
- Macie już te szmaty? - krzyknął nasz przyjaciel. Odpowiedziało mu kilka niskich głosów. Czyli punkt dla mnie. Mówiłam, że zaraz sprowadzi znajomków. Facet przeszedł obok nas, przeklinając głośno. Gdy był już kilka metrów dalej, wskazałam Argonie ruchem głowy, by przemieścić się wgłąb wnęki. Na szczęście zrozumiała moje polecenie. Po chwili dotarłyśmy do rynny, po której cicho zaczęłam się wspinać. Dach był w tym momencie naszą największą szansą. 
(Argo? ^^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz