2 listopada 2017

Od Camille cd. Calii

Nie mogłam w to uwierzyć. Niby rzeczywiście, coś nie zgadzało mi się podczas przesłychania, ale nie sądziłam, że ktokolwiek będzie w stanie i uciec. Ale... Zaraz, zaraz. Wyciągnęłam pistolet, odbezpieczyłam go i wycelowałam w stronę Calii. Zamarła, patrząc na mnie ze strachem i niezrozumieniem.
-A może to ty go wypuściłaś, co? Specjalnie poprosiłaś mnie, żebym wyszła? Sprytnie, nie powiem, sprytnie - zakpiłam.
-Nie.. Przecież wiesz, że ja nie... - zaczęła, a ja opuściłam broń.
-Fakt, teraz już wiem że nie - potwierdziłam, nie wyczuwając w jej słowach choćby nutki fałszu. Obie odetchnęłyśmy z ulgą. Ja, że nie zdradził mnie mój własny najemnik. Ona, że jeszcze żyje. Ale wciąż obie zastanawiałyśmy się co się mogło wydarzyć. Podeszłam do krzesła i obejrzałam je dokładnie. Sznury pozostały, nie zostały niczym przecięte. Okno zakratowane i to na dodatek na wysokości dwóch metrów nad ziemią. Za małe, żeby się przecisnąć. Z powrotem zwróciłam uwagę na krzesło. Na jednej z nóg ktoś wyrył nożem literę "K".
-O cholera - jęknęłam, a Calia podeszła do mnie i gdy zobaczyła ten piękny grawer parsknęła śmiechem.
-Zorro się znalazł - zachichotała, po czym spoważniała - Wiesz kto to?
-Tak - westchnęłam - Byłam pewna, że się go pozbyliśmy już ładnych parę lat temu.
-Kogo? - dopytywała się Ace.
-Nie wiesz? To znaczy, że całkiem dobrze  udało nam się to zatuszować. Kajusz. Jeden z niewielu z umiejętnością teleportacji. Nazywany też skoczkiem.
-Co jest złego w teleportacji?
-Nic, dopóki nie korzystasz z niej do okradania banków. Lub - spojrzałam jeszcze raz na krzesło - do uwalniania więźniów.
-Ooo, takie buty.
-No takie. Ale spokojnie, myślę, że coś na to zaradzimy - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam, na niedawno dodany numer:
-Karpai? Wbijaj do baru "Moon". Nie możesz? A czy ja o to pytałam? Masz dziesięć, no dobra, będę łaskawa, piętnaście minut. Zapłacę. - rzuciłam, po czym rozłączyłam się.

(Cal? Chciałaś Karpia, to masz XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz