2 listopada 2019

Od Argony cd. Camille do Akiro

Cała trójka wyszła z domku na chłodne, wieczorne powietrze. Wyruszanie wieczorem może nie było najlepszym pomysłem, jednak obie kobiety były zdeterminowane, by jak najszybciej wydostać się z tej krainy.
- Chodźcie, zaprowadzę was do zbrojowni i wybierzecie sobie świecbroni - zaproponował Akiro, na co Argona parsknęła lekceważąco, a Camille spojrzała sceptycznie na niską postać chłopaka. - Bez niej nie dacie sobie rady. 
- Żeby dać sobie radę trzeba najpierw wyjść z tej zapyziałej wiochy - mruknęła Alpha, zakładając ręce na piersi. - Znowu przeciągasz.
- To nie potrwa długo, ale da nam przewagę. - Jasnowłosy westchnął i zaniechał dalszego przekonywania, po prostu ruszył w stronę sporego budynku, który spośród innych wyróżniał się stalowymi drzwiami i okiennicami. Kobiety spojrzały po sobie. Camille wzruszyła ramionami.
- Bez niego i tak nie zaczniemy, w końcu tylko jego genialny plan może nas stąd wydostać - powiedziała z przekąsem.
- Masz racje, Camille, a "swiecbroniiiiii" jest kluczowym elementem tego genialnego planu - Argona pokiwała poważnie głową. Gdyby sytuacja tak bardzo jej nie irytowała, zapewne ta rozmowa mogłaby być nawet zabawna. Zapewne.
  Kobiety ruszyły w ślad za oddalającym się chłopakiem. Gdy były już przy samych drzwiach, za ich plecami rozległ się trzask. Odwrócił się błyskawicznie, by ujrzeć... sylwetkę nastoletniej dziewczyny o długich, brązowych włosach oraz wciąż trzymającego ją za dłoń mężczyznę o blond włosach. 
- Rori? - Argona puściła klamkę, którą właśnie miała nacisnąć i ruszyła w stronę mężczyzny.
- Na to wygląda. - Blondyn wyszczerzył się w uśmiechu. - Niech cię diabli, Argo, nie było łatwo znaleźć tego miejsca. Rita nieźle się zmachała.
- Nic mi nie jest Rori - powiedziała dziewczyna, prostując się wyraźnie. - Ma jeszcze mnóóóstwo energii. 
- Mam nadzieję, jesteś w stanie nas stąd zabrać?
- Jest w stanie? - Camille podeszła bliżej, a Alpha odsunęła się nieco, by zrobić jej miejsce w tym prowizorycznym kręgu. Rita obdarzyła przywódczynię mafii nieufnym spojrzeniem. 
- Tak, z powrotem będzie łatwiej. Zna już w końcu drogę. - Wyjaśnił blondyn. - Przed trzecią kolacją będziemy w domciu.
- Niby jak chcecie to zrobić? - Z budynku wychynął Akiro, niosąc ze sobą masywny miecz, wyglądający nawet bardziej jak tasak niż miecz, smukły, jasny łuk przyozdobiony czymś na kształt liści oraz lancę, przypominającą nieco sztachetę z kościelnej barierki. Wszystkie te bronie świeciły delikatnym, białym światłem, podkreślając znacznie jasną cerę i włosy niosącego je.
- Wyteleportujemy się - Rori wzruszył ramionami.
  Akiro nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. 
- Wracajmy zatem - Argona dała znak Roriemu i Camille, by chwycili się za ręce, sama podała dłoń Ricie, po czym zwróciła się do Akiro. - Twoją sytuację widzę zaś następująco: możesz wrócić z nami i ponieść konsekwencje lub zostać tutaj, w tym dziwacznym świecie. Jeśli wybierzesz to drugie, uznam to za zerwanie więzów z Watahą. 
(Akiro?)