Gdy już dotarłam razem z Mixi do stada, wszyscy na mnie dziwnie 
patrzyli, a bynajmniej tak mi się wydawało. Nagle podbiegła do nas grupa 
wilków i zaczęli mnie witać. Czułam się bardzo nieswojo Gdy już poznałam 
członków watahy, zaprowadzono mnie do mojej nowej kwatery. Była bardzo w 
moim stylu- dość ciemna i cicha. Zostałam tam, aby się trochę rozejrzeć.
 Potem się położyłam. Gdy już zasypiałam, poczułam jak mój medalion 
drży. Wystraszyłam się  i stanęłam na równe łapy.Wtem z medalionu coś 
zaczęło  się wydostawać. Szybko zdjęłam go i wyrzuciłam w kąt. Z 
wisiorka wyszedł mały, dziwny, latający stworek. Był podobny do ptaka 
lecz miał płonące skrzydła i był cały  czarny.
- Czym jesteś ?! - krzyknęłam
Stwór przeleciał mi parę razy obok twarzy i piskliwym głosem 
odpowiedział - Dzień dobry, jestem Mephisto, wysłannik szatana. Przybyłem 
tu aby się tobą zaopiekować.
- Że co?! Szatana? O czym ty mówisz? Zaopiekować? - Byłam oszołomiona.
- Tak, z rozkazów mojego Pana mam się o ciebie troszczyć.
- Nie potrzebuję niczyjej opieki! - Warknęłam - Spadaj stąd!
- Jak na razie nic tobie nie grozi, więc wrócę tam z powrotem i będę cię obserwował.
Po czym krążył parę razy nad medalionem i zanim wleciał do środka 
powiedział - Zawsze noś ten medalion,on cię będzie chronił. Gdy wisiorek 
znów zrobił się normalny, nałożyłam go. Położyłam się i myślałam nad tą 
sytuacją. Po chwili zapadłam w głęboki sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz