Wybiegliśmy na polanę, na której zastaliśmy Zindera kładącego łapę na owym odłamku.
- Nie! - krzyknęła Aria, jednak basior już nie słyszał
Powietrze wokół niego rozbłysło złotem, na jego bialusieńkim futrze zalśniły w tymże kolorze pieczęcie. Ale nie to było najgorsze. Gdy się obrócił w naszym kierunku ujrzałem oczy... złote boskie oczy. To nie był zwyczajny, jakiś tam odłamek... to było odłamek pochodzący z najgłębszych czeluści Tartaru... odłamek czegoś, co nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Kto mógł być takim kretynem, żeby TO wyciągać?
Gdy Zinder-Nie-Zinder się uśmiechnął, wiedziałem już co się święci. Skoczyłem w kierunku przerażonej i oszołomionej Arii i odepchnąłem ją na bok. Jaśniejący najczystszym blaskiem promień ugodził w moją głowę i rzucił mną o drzewo. Słyszałem jeszcze jak przerażona waderka piszczy kawałek dalej... Straciłem świadomość...
Otworzyłem oczy i spojrzałem na stojącego opodal mojego pana. Skłoniłem się lekko i zapytałem beznamiętnym, głębokim głosem:
- Jakie rozkazy, panie?
Basior uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu nie było szczęścia. To był uśmiech typu: "podbijemy świat kochany niewolniku".
- Na początek złap waderę i przyprowadź mi... - przez sekundę na jego twarzy pojawił się inny grymas, jakby coś próbowało się spod niego wydostać
- Tak mój panie - spojrzałem w kierunku skulonej ze strachu białej jak śnieg wadery
- Ooł... - szepnęła i dała susa w las
Skoczyłem za nią z dzikim warkotem, spod łap umykała gleba. Była dla mnie zbyt wolna. Po chwili przygniatałem ją do ziemi łapą. Zaciągnięcie jej z powrotem okazało się trudniejsze. Z błyskiem szaleństwa w oczach szamotałą się jak ranne zwierzę skomląc coś bezrozumnie. Uderzyłem ją w pysk.
- Uspokój się - warknęłam - Inaczej będę musiał użyć mocy!
Wadera uspokoiła się nieco, ale tylko nieco. Zaciągnąłem ją na polanę, gdzie czekał On. Uśmiechał się. Podszedł do wadery...
Z tyłu rozległo się wycie i z zarośli wyskoczył olbrzymi piekielny ogar. Szybował ku mojemu panu! Warknąłem cichy rozkaz i z ziemi wyrósł cienisty kolec przebijając pierś psa. Zwierzę upadło na ziemię u moich stup. Wadera zamilkła, po raz pierwszy od ostatnich kilkunastu minut.
(Zinder? Aria?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz