Miałam lekkie wyrzuty sumienia, bo połowa tego co powiedziałam była kłamstwem. Mogłybyśmy zostać towarzyszkami, ale czułam, że ona jest po prostu zbyt niedojrzała. Owszem potrafi zabijać i walczyć, ale nigdy nie doświadczyła prawdziwej walki. Pojedynek z przyjaciółką był pewnie pozorowany, tak jak moja walka z Argoną, a z tego co o niej wiedziałam nigdy nie walczyła z nikim tak naprawdę na serio. Poza tym zaczynała mnie już irytować pozycja Alphy. Wszyscy mnie o coś proszą albo przychodzą ze swoimi problemami. Tak, pozycja Bethy zdecydowanie bardziej mi odpowiadała. Patrzyłam jeszcze chwilę w ślad za oddalającą się Ako i poczułam pewną melancholię, bo przecież wszyscy przychodzą i odchodzą. Taka już kolej rzeczy. Zaczynał już zapadać zmrok, więc poszłam nad Wodospad Łez gdzie długo jeszcze nuciłam stare piosenki. Nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wspominałam wszystkie piękne chwile. Ucieczkę z Exitu i założenie watahy, wyznanie miłości przez Leona, wieczór historii u Niji i atak Airesu, Sylwestra, a nawet pogrzeb Argo. Wtedy zaczęłam już głośno szlochać.
- Mixi? - usłyszałam cichy głos za sobą.
- Tak? - zapytałam, a mój głos brzmiał płaczliwie.
(Ktuś? Może Ako? Zebrało mi się na wspomnienia...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz