Poczułem, że wadera leżąca na mich ramionach powoli się budzi.
- Gdzie ja jestem? - zapytała słabym głosem
- Na terenie watahy, w Północnej Puszczy - szepnęłam miękko - Wytrzymaj jeszcze chwilę. Idziemy do Erny, ona cię uratuje.
- Cieszę się... - Narcyzya uśmiechnęła się lekko
- A teraz śpij. Szybciej ci minie czas i nie będziesz odczuwać tak wielkiego bólu.
Szara Dama zamknęła oczy.
(...) Kwadrans później byliśmy w norze Erny. Szamanka zobaczywszy mnie w ludzkiej formie, w podartym i zakrwawionym ubraniu i Narcyzę całą we krwi prawie upuściła kociołek z jakimś naparem.
- Co się stało? - zapytała, gdy bezceremonialnie położyłem ranną na łóżku
- Przebudziła się w niej zła osobowość - wyjaśniłem - Musiałem ją powstrzymać.
- W taki razie co się stało tobie?
Dopiero teraz spojrzałem na swoje ciało. W miejscach, w których Phoenix wbiła swoje szpony nadal widniały rozdarte szramy. Użyłem czarnej magii by zagoić rany.
- To nic takiego - mruknąłem - Przeprowadziłem z Narcyzą dłuugą wymianę zdań...
- Kładź się! - warknęła Erna
- Co?
- Powiedziałem kładź się! Twoje rany były ciężkie i nie wiadomo, czy nie objęły również organów wewnętrznych. Muszę to zbadać!
Westchnąłem ciężko i położyłem się na drugim posłaniu.
(Narcyza? Erna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz