W końcu doszedłem. Tu choć nie było aż tak gorąco, jak podczas drogi. Usłyszałem wycie wilków. Tak, w końcu wataha! Wszedłem w zaroślach czekając na dalszy rozwój wypadków.
Wreszcie. Zając. Lepsze to niż nic. Zaczaiłem się. Dziś na polowaniu nie chciałem używać magii.
***
Po skończonym posiłku rozejrzałem się. Ktoś, jakiś cień, schował się w krzakach.
- Kto tam? - spytałem spokojnie.
(Ktoś?)
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz