3 stycznia 2015

Od Ketsurui'ego do Allasnera

  Stanąłem naprzeciwko niewielkiego cerbera o brązowym umaszczeniu. Zmarszczyłem brwi.
- Co ty tu robisz? - zapytałem ostro
- Chciałam dołączyć do wata...
- Nie o to pytam! - warknąłem - Pytam co robisz poza bazą! Jeśli ujrzeliby cię jacyś członkowie watahy mogliby cię zabić! To niebezpieczne tak się kręcić. Naprawdę... jesteście coraz bardziej nieznośni.
  I nie czekając na odpowiedź trójgłowego psa, pociągnąłem go za jedną z szyi, używając w tym celu stworzonej naprędce smyczy z krwi.
- Czekaj! Co ty robisz?! - zapytała prawa głowa 
- Kim ty jesteś?! - podjęła lewa, a cały tułów zaczął się wyginać i wyrywać, jednak nie był w stanie nic zrobić z lepką mazią, każącą mu iść za mną
- Własnego generała nie poznajesz? - warknąłem patrząc z ukosa do tyłu - Jestem Ketsurui, idioto.
- Moment, kto?! - tym razem inicjatywę przejęła środkowa głowa, zapierając się przednimi łapami o ziemię - Nie znam żadnego Ketsurui'ego!
  Przewróciłem tylko oczami.
- Już prawie jesteśmy 
  Po chwili przedostaliśmy się przez ukryte w grocie przejście do olbrzymiej jaskini. Było tu niewiele potworów, jednak wszystkie powitały mnie cichym powarkiwaniem.
- No, jesteśmy - krwawy sznur rozpadł się w czerwoną ciecz i zaległ na posadzce groty
(Allasner?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz