Gdy się obudziłam nad głową ujrzałam sklepienie jakiejś jaskini. Nie umarłam... a myślałam, że tak się stanie... kto wyciągnął mnie z rzeki? Czemu do niej wskoczyłam? Co...? Rozejrzałam się, nie rozumiejąc. Gdzie ja jestem i kim jest basior na podłodze? Poderwałam się gwałtownie i odskoczyłam w tył. Biało-błękitny wilk podniósł łeb i uśmiechnął się.
- Obudziłaś się - stwierdził szczęśliwy.- To dobrze... ale nie powinnaś się przemęczać.
- Kkim jesteś? - zapytałam, drżąc na całym ciele.
- Ja? - zdziwił się. - Przecież wiesz, Korso.
Korso... nie umiałam go umiejscowić w dziwnej linii mojej przeszłości. Coś tu się nie zgadzało. Jak ja się tu dostałam? Czy Jezioraja zaniosła mnie aż tak daleko? Powinnam wrócić... do Akumy. Pewnie się o mnie martwi.
- Korso... - Uspokoiłam się nieco. Najwyraźniej nie zamierzał mi nic zrobić. - Gdzie ja jestem?
- Żartujesz sobie?! Ario! Jesteś w watasze!! - Korso wyglądał na coraz bardziej zaniepokojonego. - Co się stało? Nie pamiętasz?
- Jestem Nanimonai i nie należę do żadnej watahy... - oświadczyłam, z dumnym błyskiem w oku.
(Korso? Co zrobisz?^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz