Wstałam wcześnie rano, ptaki dopiero zaczynały śpiewać, życie dopiero się budziło. Wyszłam z jaskini, świeże powietrze unosiło się w powietrzu, zeszłam na dół, wszyscy jeszcze smacznie spali w swych jaskiniach, zanim się obejrzałam wszystko dookoła ucichło. Straszna cisza przesiąkała naszą krainę nie było słychać nawet wodospadów nic głucha cisza. Poszłam do lasu jedyny szmer jaki było słychać to była szeleszcząca trawa pod moimi łapami, czułam się jak w horrorze. Minęłam krzaki i ujrzałam wilki we krwi.
Nie wiedziałam co mam robić nagle zrobiło się ciemno i wszyscy zniknęli. Zaczął padać śnieg . Z nieba rozchodziło się światło z którego wyłonił się złoty ptak. Wylądował koło mnie i zaczął rosnąc. Był ogromny jak najwyższa góra jaką widziałam... Walnął dziobem w ziemie, wszystko runęło i otworzył się krater do którego wpadłam. Ocknęłam się nagle przed moja jaskinia. Jedynym dowodem, że to stało się na prawdę była rana na prawej łapie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz