Ostatnio do watahy przybyło bardzo wiele nowych wilków, ale chyba byłem jedyną osobą zmartwioną tym faktem. Wszyscy inni cieszyli się z towarzystwa przybyłych, zaprzyjaźniali się z nimi. Czy ktokolwiek z nich byłby w stanie stwierdzić, czy ktoś jest zdrajcą czy nie? Czy Mixi jest bezpieczna? Jako jej obrońca powinienem jej pilnować, jednak nigdzie nie mogłem jej przez cały dzień znaleźć. A pytałem już kilka osób, czy wiedzą, gdzie ona jest. Nikt jej nie widział. Zrezygnowany chciałem powlec się do mojej jaskini, ale przypomniałem sobie, że takowej nie posiadam. Ostatnimi czasy nocowałem u Erny, jednak nie chciałem nadwyrężać bardziej jej gościnności. Bez większego namysłu pozwoliłem, by wszystkie moje kończyny zwiotczały i upadłem jak kłoda na ziemię. Nie potrzebowałem dużo snu, maszyny się nie męczą, jednak... gdy jeszcze moi przyjaciele żyli postanowiłem przystosować się do ich rytmu i nauczyłem się wyłączać wszystkie moje zmysły na czas nocy, kiedy i tak nie robili nic pożytecznego. Już chciałem się wprowadzić do tego czasu, gdy ujrzałem tą nową waderę, Shirie. Podeszła do mnie.
- Ej ty! - krzyknęła, mimo że była całkiem blisko.
- Co się drzesz? - mruknąłem nieprzyjemnie.
- Przekaż swojej Alphie, że odchodzę - powiedziała z dumną miną. - Mam dość tego, że mnie ignorujecie!
- Kto cię ignoruje? - zdziwiłem się, ale szybko zmieniłem ton na znacznie bardziej opryskliwy. - Jak chcesz, by ktoś z tobą gadał, to mogłabyś się tak nie zachowywać.
- To bez znaczenia, odchodzę! - Odwróciła się do mnie plecami i sobie poszła. Bywa i tak.
Przeciągnąłem się lekko i obróciłem na drugi bok. Ponownie przymierzyłem się do zaśnięcia. Tym razem przerwał mi dźwięk przechadzającego się wilka. Jak oparzony zerwałem się na równe łapy.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz