Odeszłam kilka kroków.
Pobiegł za mną.
- Zaczekaj.
Nie. Zapomnij. Gdzieś tu musi być ktoś kto może go oprowa...
- Tessa. Proszę.
Zatrzymałam się. Dlaczego moje własne imię wywołuje u mnie taką reakcję?
- A będziesz grzeczny?
Basior uśmiechnął się figlarnie.
- Nie mogę tego obiecać.
Pff. Za kogo on się ma.
- Niech Ci będzie.
- Jupi.
Udał, że podskakuje z radości. Jedna z moich brwi nieznacznie poszła w górę.
-Więc gdzie chcesz iść?
-W Twoje ulubione miejsce.
Zignorowałam go.
Zaczęłam powoli chodzić po watasze. Choć mijaliśmy wiele wader, jego wzrok był skupiony głownie na mnie. Bardziej denerwowało mnie to, że w środku się z tego cieszę niż to się na mnie patrzy.Koniec z tym. Nie mogę być taka głupia. Przecież wiem, że nie mogę mu zaufać. Zresztą, komu mogę? Nikomu. To moje drugie motto... On nie jest poważny. On tylko się śmieje z tej sytuacji. Pff. Przestałam się na niego patrzeć. Po chwili zorientowałam się ,że on coś mówi.
I to od dłuższego czasu...
(Hikaru?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz