Kręciłem właśnie w łapie filr do jointa, po czym pstryknięciem palca jeden z moich pazurów zapaliłem go. Zaciągnąłem się po raz pierwszy tego dnia dawką dymu. Chłodne ranne powietrze mieszane z zapachem marihuany. Powoli wypuściłem dym z płuc. Uśmiech zawidniał na mojej twarzy niemal automatycznie.
- Ładnie to tak się nie dzielić? Bogowie cie za to ukarzą - zaskoczył mnie głos płci przeciwnej dochodzący z lewej strony.
- Mam spory zapas w sakiewce - zaśmiałem się i z sakiewki przełożonej przez moją szyje i lewą łapę wyjąłem jednego skręta - Chcesz?
- Chętnie - wzięła go szaro-niebieska wadera - Przydałby się jeszcze ogień.
- A proszę bardzo - pstryknąłem palce i tak jak wcześniej zapaliłem skrawek bibuły.
- Też chciałabym się załapać - z cienia lasu wyszła czarna wadera z elementami czerwonego i rogami.
- A będę dziś hojny, masz - jej też podarowałem jointa i kiedy włożyła go sobie do pyska zapaliłem jej.
- Dziękuję - mruknęła gleboko się zaciągając.
Skubana Shai już prawie skończyła swojego, nie obija się widocznie. Zakręciła się, a potem ruchem wahadłowym odzyskała równowagę na szeroko rozstawionych tylnych łapach. Wyrzuciła niedopałka i zaczęła się śmiać.
- Czemu nie macie futra? Wyglądacie jak szczury-ry jesteście tacy mali. Matko do moich pientoszków - naglę wybuchnęła śmiechem i prawie upadła, gdyż przednie łapy miała na krzyż.
- Shailene wszyscy w rodzinie zdrowi? - spytała Ookami. Biorą drugiego dopiero bucha. Ja również prawie kończyłem swoją porcje. Nagle obraz zaczął mi się zmniejszać, a mój nos był ogromnych rozmiarów. O nie... Natychmiastowo zacząłem się śmiać. Spojrzałem na obie wadery. Nie do wiary obie miały na sobie stroje pokojówek i zmiotki na czole jak jednorożce. Wyłożyłem się na ziemię, kiedy robiłem nietypowy taniec dzikiego szamana. Spojrzałem na przyczynę mojego spotkania z glebą.
- Ty chuju! - wrzasnąłem na nóżkę deski do prasowania - To twoja wina!
- Zostaw tą biedną kaczuszkę! Co ci ona winna?! - krzyknęła na mnie Ookami, która memłała w pysku filr.
- Do mnie moja desz-rzko! - odpowiedziałem turlając się, aby się podnieść na nogi.
(ktoś chętny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz