- Taaa… może… - do moich uszu dotarł plusk wody. Rozważnie wybrałam to miejsce jako pierwsze do odwiedzenia. Hikaru szedł wyjątkowo cicho, nic nie mówiąc. Przez chwilę myślałam, że się zgubił, jednak gdy się odwróciłam szedł za mną. Wzruszyłam ramionami. Taka sytuacja odpowiadała mi najbardziej. Dalszą drogę do wodospadu przebyliśmy w ciszy. Rozchyliłam łapą krzaki i przepuściłam go przodem.
- Wodospad Łez. Uprzedzając dalsze pytania, tak, to moje ulubione miejsce na całym terenie watahy – dodałam widząc, że otwiera usta. Spoglądał jak urzeczony w spadającą wodę.
- Ładnie tu…
- Spójrz w wodę – spojrzał się na mnie nierozumiejącym wzrokiem. – Wodospady to zwierciadła duszy… Jestem ciekawa, co skrywa twoja. No, już, nie powinno gryźć – machnęłam mu łapą na zachętę. Podszedł do wody i spojrzał w nią z lekkim wahaniem. A już po chwili wyglądał, jakby stał tam od wieków, nie chcąc się oderwać. – I jak… co widzisz? – spytałam przezornie jednak nie podchodząc bliżej wody. Przez jakiś czas nie chciałam widzieć tego, co zobaczyłam patrząc w tę wodę po raz pierwszy.
(Hikaru?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz