- Tak. - zachichotałam.
- No więc jestem Antilqus, ale przyjaciele mówią po prostu qus. - uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam dziwne ciepło..
- Ja jestem Airis. - przez chwilę oboje milczeliśmy. - Emm.. bardzo smaczny zając, dziękuję Ci. -odpowiedziałam po dłuższej chwili. Bardzo się przy nim krępowałam... to było dziwne, dziwnie się czułam.
- Nie ma za co. - puścił mi oczko.
- Ej bo wiesz... ja tu jestem nowa i nie znam się zbytnio na terenie. - zaczęłam
- I chcesz żebym Cię oprowadził?
- A mógłbyś?
- Jasne Airis. - znów się do mnie uśmiechnął, a ja pomyślałam, że mam szczerą ochotę go zabić za ten cudowny uśmieszek. Znam go zaledwie godzinę, może krócej, a to co dzieje się we mnie, gdy on przebywa tuż obok jest nie do opisania.
- Ej...? - powiedział niepewnie, a ja wróciłam na ziemię i otrząsnęłam się z tych myśli.
- Um.. słucham? - odparłam natychmiast lekko zdezorientowana.
- Mówiłem właśnie, że wodospad nad którym się znajdujemy to Wodospad Łez. Podoba Ci się tu... -bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak. Ten widok... jest niesamowity. - westchnęłam. - wcześniej nigdy nie widziałam prawdziwego wodospadu. - basior się zaśmiał.
- Naprawdę? - powiedział gdy uspokoił śmiech.
- Wiem, że to dziwne... ale tereny na których mieszkałam ograniczały się do zwykłego bagna i dżungli, to mnie już nudziło. A to co jest tutaj... tutaj jest pięknie. - wytłumaczyłam. Zaś on pokiwał głową ze zrozumieniem. Cóż... to szalone, ale po wymianie z nim zaledwie kilku zdań czuję się jakbym rozmawiała z najlepszym przyjacielem. Ciekawe co on myśli o mnie...
- Tutaj niedaleko jest puszcza. Chciałabyś ją zobaczyć? - ruszył do przodu, ale ja wyskoczyłam przed niego torując mu drogę.
- Żadnych puszcz, proszę. Mam ich dość. - powiedziałam całkiem poważnie.
- No dobrze to może emm... chciałabyś zobaczyć plażę? - odparł po chwili namysłu.
- Z miłą chęcią. - uśmiechnęłam się miło, a on natychmiast to odwzajemnił. Słodziak... nie mogłam pozbyć się tych natrętnych myśli, ja chyba naprawdę się zakochałam, ale... nie mogę.
- W naszej watasze są trzy plaże. Z wodospadu najbliżej jest do Plaży Afrodyty. Na pewno Ci się spodoba. - ruszył przed siebie, ja szłam tuż za nim. Można to uznać za dziwaczne, nie moja wina, że jestem bardzo czujna, ale kiedy Antilqus ustał na jakiejś gałęzi jak podskoczyłam i rozejrzałam się dookoła.. a on znów się zaśmiał. Naprawdę zabiję go kiedyś za ten śmiech.
- Spokojnie, to tylko ja. - Tylko ty, a może aż ty. Przeszło mi przez myśl.
- Daleko jeszcze do tej plaży? - spytałam... byłam wykończona. Dwie całe noce nie spałam, trzy dni i dwie noce szukałam tej watahy... ledwo stałam na łapach, ale nie chciałam nic mówić, nie chciałam żeby uznał mnie za słabą... jestem silna, nie jestem jak te inne wadery, poradzę sobie, sen, odpoczywanie... to dla słabych. Pewnie został już tylko kawałek drogi. Wtedy basior zabrał głos.
- To tutaj. - to miejsce było prześliczne. I romantyczne. Zwłaszcza, że był już wieczór. Wyglądało to dokładnie tak jak w moich snach. Kilka noc pod rząd śniło mi się, że przyjdę na plażę, która była łudząco podobna do tej, a tuż obok mnie będzie basior, jednak nigdy go nie widziałam, ponieważ w moich snach jego postać zawsze była rozmazana. Teraz jestem tutaj z Antilqusem. I w pewnym sensie to jest straszne. Boję się, co może się wydarzyć. Ale przepraszam bardzo, o czym ja teraz myślę? Przecież do niczego pomiędzy nami nie dojdzie, gdybyśmy chociaż zostali przyjaciółmi.. to by wiele dla mnie znaczyło.
- Znów się zamyśliłaś. - odparł wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się zawstydzona. Pewnie wpatrywał się tak we mnie przez dłuższą chwilę, a ja głupia nic nie zauważyłam.
- Tu jest ślicznie. - spojrzałam w jego błyszczące oczy.
(Antilqus?:) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz