- Pomocy! - zdążyła krzyknąć Vi i na brzegu zostałem tylko ja i Bezimienny.
- Widziałeś to?! - krzyknął basior. - Coś jest w wodzie.
- Nie coś, tylko ktoś - odparłem z powagą. - Chodź rozejrzymy się z góry, tak będzie bezpieczniej.
- Umiesz latać? - spytał i jak na zawołanie u mych boków pojawiły się dwa, szarobure skrzydła.
- Nie ja, tylko ty - odparłem.
- Co?! - wykrzyknął, a ja bez ostrzenia w niknąłem w jego ciało. Czułem jego przerażenie, ale nie mógł nic zrobić. Słyszałem tylko jego myśli, które obrzucały mnie najgorszymi przezwiskami. Jego ciało zyskało skrzydła, wiec ku jego przerażeniu wzbiłem się w powietrze. Gdy byliśmy nad miejscem zniknięcia wader powiedziałem:
- Łops - i niby przypadkiem opuściłem jego ciało. Usłyszałem tylko pełne przerażenia ,,Nieee!'' I plusk wody. Sam zanurkowalem i dołączyłem do basiora. Jego mina mówiła sama za siebie. Przestał być jednak na mnie zły, gdy naszym oczom ukazała się podwodna jaskinia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz