Od dziewczyny biła jakby... jakaś aura... uśmiechnąłem się. Pamiętałem Ernę, ale ona mnie nie. Chwyciłem ją za rękę.
- Co ty...
I zanim się obejrzała była w starym schowku na miotły. Dziewczyna patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Zobaczysz - i uśmiechnąłem się tajemniczo.
Zacząłem kreślić runy na ścianach. Parę z nich znaczyło głównie ochrona, cisza i oddalenie śmiertelników.
Dziewczyna myślała, że ją pewnie porywam. Postanowiłem ją uspokoić.
- Awery, Arew, a dla ciebie wilk, który wtrącił się do twojej jaskini.
Dziewczyna patrzyła na mnie. Chyba skojarzyła.
- No... tak... czyli masz wilczy gen?
- Mhm. Szpieg. Lubię się włóczyć. Acha i czy widziałaś moją siostrę... żywą?
Trochę trudno mi było poruszyć ten temat. Pewnie siostruś mnie znienawidziła po tym co potem się okazało... że to ona była mordercą nie ja. Najpierw się pogodzimy, a potem kłócimy. Dziwne z nas rodzeństwo.
- Eee... tą złotą waderę,co przyniósł ją Bezimienny? Widziałam. Zmieniła się w człowieka.
- Spoko... - powiedziałem lekko drżącym głosem.
Dobrze wiedziałem, że Tyks nienawidzi ludzi. Bałem się, że narobi jakiś głupstw, a ja będę musiał się z tego spowiadać.
- Co powierz na filiżankę zielonej Herbaty w moim skromnym domu?
- Ja tego...
Ale już byliśmy w moim mieszkaniu.
(Erna? Sorry że takie krótkie ale się spieszę)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz