Wyszliśmy z ciemnego zaułka i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Nie wiem czemu to zaproponowałam, może brakowało mi kogoś więcej niż tylko Elizabeth, bo o Chitoge nie było mowy. Z jakiegoś powodu, siostra chciała ukryć fakt o jej mocach. Muszę kiedyś porozmawiać o tym z Elizabeth. A teraz skupię się na najważniejszym. Rozejrzałam się dookoła, byłam na przejściu, czekając na zielone światło. Za mną stała zniecierpliwiona Tyks. Nagle znowu usłyszałam, ten denerwujący głos.
- Est! - obejrzałam się i zobaczyłam... Emilię. Czego, ona znowu chce? - nie odpowiedziałaś, na moje pytanie. Czemu mnie zostawiłaś? Wtem zaświeciło zielone. Dzięki bogom! Szybkim krokiem ruszyłam przez pasy, a za mną Tyks. Kiedy zaświeciło czerwone Emilia, na całe szczęście, nie była z nami po drugiej stronie. Problem rozwiązany.
- Kto to był? - spytała zaciekawiona dziewczyna.
- Nikt ważny. - Wystarczyła, chyba jej ta odpowiedź, bo o nic więcej nie pytała. No i dalej szliśmy w całkowitej ciszy. Ona, raczej też nie była skora do rozmowy. Wkroczyliśmy na leśną dróżkę, byliśmy całkiem blisko. I wtem zza drzew wyłonił się duży dom. Podeszliśmy do drzwi.
- Czekaj. - Ustałam przed drzwiami i położyłam rękę na klamce. Otworzyłam je - Witam w moim domu.
- Est co ty robisz? - zza rogu wyłoniła się Elizabeth i Chitoge.
(Tyks?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz