Podszedłem spokojnym krokiem do Argony.
- Widzę, że zdążyłaś się już z kimś zaprzyjaźnić - powiedziałem spokojnym głosem.
- Ten basior... słyszałam już jego imię...
Chyba nie dosłyszała mojej drwiny. Wzruszyłem ramionami i udałem się za wilkiem. Miałem nadzieję, że chociaż on będzie umiał wskazać mi drogę.
Nie zdążyłem się nawet trochę oddalić, a już usłyszałem:
- Gdzie Doctor?
Przystanąłem. "Gdzie Doctor?"
No właśnie. Gdzie? Może mu się coś...
Nie. Jest dorosłym, wręcz starym wilkiem. Wie, jak sobie poradzić. Nie mam teraz głowy do szukania go.
Wzruszyłem ramionami i rzuciłem się dalej biegiem. Sam nie wiem czemu. W tym miejscu było coś dziwnego... Coś, co wydawało się wpływać na moje zachowanie... Choć może to nie była wina miejsca, a osoby....
Niedługo zajęło mi dogonienie dziwnego basiora. Nie odwrócił się, ale byłem pewien, że mnie słyszy.
Przeczucie? Może bardziej chłodna logika.
- Witaj. Piękna pogoda, czyż nie? - zagaiłem.
- Istotnie, piękna. Późne popołudnie jesiennej apokalipsy zawsze budzi we mnie melancholię...
- Nieprawdaż? Choć ja osobiście preferuję deszcz letniego wieczoru w oświetlonym lampami mieście.
Wilk odwrócił się do mnie. Poczułem się przeszyty jego wzrokiem, aż nagle... uśmiechnął się.
- Jak dobrze jest spotkać kogoś, kto wreszcie mnie rozumie...
(Argo :3?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz