- Proszę, mów mi Somniatis. Radka będzie przebiegała bardzo sztywno, jeśli ciągle będziesz do mnie mówić per "pan". - Dziewczyna zarumieniła się i otworzyła usta, by powiedzieć coś z oburzeniem. Roześmiałem się. - Żartowałem. Więc, czy mogę do ciebie mówić Mireille?
- Rób co chcesz. - Westchnęła. Widać moje poczucie humoru nie przypadło jej do gustu. - Więc?
- Chcesz wiedzieć, skąd wiem - stwierdziłem bardziej niż zapytałem, spoglądając przez szpary w masce w oczy dziewczyny. - Powiedzieć ci, jak cię widzę? Sylwetka pełna gracji, smukłe ciało. Smutna maska klauna, włosy z przodu przyprószone siwizną, kontrastują z kar końcówkami, barwnym strojem, żywymi, zielonymi oczami oraz czerwonymi uszami i ogonem. Wpatrując się w moje oczy nie spoglądasz na dziwadło z mutacją genetyczną, lecz na magiczną aurę, którą roztaczają.
- Maska... klauna? - spytała dziewczyna. Z całej wypowiedzi to musiało ją zdziwić najbardziej.
- Kto wie, nie mi interpretować to, co widzę. A widzę więcej, inaczej. Stąd głęboka wiedza i niewiedza. - Moje oczy zaczynały już lśnić tym blaskiem, który nie zapowiada dla rozmówcy nic dobrego, gdy do naszego stolika podszedł kelner.
- Co podać?
Natychmiast zmieniłam nieco postawę na spokojnie uprzejmą.
- Dla mnie herbaty Queen Decim z miodem, a dla mojej towarzyszki... - spojrzałem na Mireille pytająco.
(Mireille? Wybacz za uprzednie mylenie imienia... źle z początku czytałem :()
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz