Spojrzałem na nią pytająco, ale tylko uśmiechnęła się i pokazała mi, by usiadł i jadł. Pokręciłem głowa, ale się uśmiechnąłem i z przyjemnością wziąłem za smaczną potrawę. Nigdy nie byłem mistrzem gotowania, więc miłą odmianą było zjeść coś innego niż chińska zupka z paczki, na dodatek przypalona. Pogodnie podziękowałem dziewczynie za posiłek i poszedłem otworzyć sklep. Nie miałem zbyt wiele do roboty, postanowiłem więc zająć się składaniem zegarka od pewnego klienta, który niestety rozstał się ze swoim życiem.
Tiffany krążyła po mieszkaniosklepie starając się znaleźć sobie jakieś zajęcie. Zdążyła już posprzątać, zrobiła śniadanie i zwyczajnie się nudziła. Podniosłem głowę z nad precyzyjnej robótki i rzuciłem mimochodem:
- Jeśli umiesz czytać to w twoim pokoju, w dużej szafie, pod dolną półką jest schowek na książki.
Dziewczyna rzuciła mi zdziwione spojrzenie, ale zniknęła w głębi części mieszkalnej. Gdy tylko zniknęła poczułem, że ktoś znalazł się w warsztacie i spojrzałem na stojącą przed ladą czarnowłosą. Na głowie miała długie rogi, smętnie pochylone ku dołowi oraz długie, czarne uszy. Jej oczy były barwy kryształu, mieniącego się barwami tęczy. Spływały z nich krwawe łzy. Ubrana była w czarną, żałobną suknię, jej ręce były skute srebrnym łańcuchem, na szyi widziałem srebrną obrożę.
- SJEW przesłuchuje twojego Pomarańcze - oznajmiła, kładąc na ladzie średniowieczną broszę w kształcie liścia. Nie było słychać dźwięku łańcucha. - Na razie nic im nie powiedział, jednak wkrótce go złamią. Powinieneś się przenieść. Aktualnie najbezpieczniej będzie na Arenie 6. Szczególnie, że jesteś teraz z dzieckiem. Mam nadzieję, że to nie twoje szczenię?
- A czy widziałaś u niego oczy szaleńca? - zapytałem rozbawiony i uniosłem zegarek na łańcuszku do góry. - Widzę przed moimi oczami śmierć Uzumaki'ego. Tykanie zegarka było jak bicie jego serca, krótki wystrzał dał im obu koniec.
- W takim razie postaraj się, by to samo nie spotkało ciebie i dziecka. - Dziewczyna zmrużyła oczy. - Przygotowałam wam już trasę podróży. Śpieszcie się.
Po tych słowach kobieta obróciła się na pięcie i wyszła, równie bezszelestnie, jak się pojawiła.
- Kto to był? - Tytania patrzyła na mnie pytająco. W ręku trzymała "Kroniki Idhunu". Musiała nam się przysłuchiwać od jakiegoś czasu.
- Zwiastun kłopotów - odparłem, odkładając zegarek na stół roboczy. - Pakujemy się. Ta kryjówka jest spalona.
(Tiffany?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz