Zawstydziłam się:
- Przepraszam panie! Wymknęło mi się!
- No dobrze, ale następnym razem, bądź bardziej uważna!
Westchnęłam:
- Czy jest was więcej? - zapytałam szeptem.
- Tak. O wiele więcej.
Dotknęłam ręki mojego pana. Nieśmiało, ale nie zaprzeczał, więc nadal go dotykałam. W pewnej chwili wzięłam rękę.
- Obłęd i prawda... ciekawe, nigdy nie spotkałam się z takim żywiołem.
- Jak... - zapytał zdezorientowany mężczyzna.
- Rozpoznawanie żywiołu jest moją naturą... każdy z mego ludu tak potrafi.
Uśmiechnęłam się nieśmiało:
- Wiem, że jestem inna...w waszych oczach. W innym świecie jestem... zwykłą wojowniczką. Dziewczyną. Księżniczką.
Somniatis nie dopytywał się. Wiedział kim ja jestem. Miał taką moc.
***
Wieczorem weszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i rozerwałam mój rękaw. Rana wyglądała na starą. Była nietypowo zabliźniona. Była gigantyczna i... czarna. Spojrzałam w lustro. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam uśmiechniętą dziewczynkę. Była ode mnie starsza (ok. 16 lat) uśmiechała się.
- Wkrótce się zobaczymy - zdawała się mówić.
Była do mnie niewiarygodnie podobna. Tylko miała brązowe włosy, a nie czarne. Potem w lustrze pojawiło się moje odbicie. Miałam jedno oko czerwone, drugie szare. Miała... ROGI?! Jak u diabła. I skrzydła nietoperza. Sięgały podłogi. Na głowie miałam diadem. Czarny z cierni. Nie byłam sobą... byłam demonem. Dziewczyna sie zaśmiała i odezwała się chropowatym złowieszczym głosem:
- Naiwne ty moje dziecko! Wiec, że przede mną nie ma ucieczki! Może nie pamiętasz swoich czynów... ale twoja rodzina pamięta.
Znikneła. Zawsze tak się działo w sierocincu. W oczach miałam łzy, a obok mnie pojawił się Somniatis. Pewnie usłyszał głos demonicy. Popatrzył na mnie współczująco.
(Somniatis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz