Myślałam chwilę nad tym o czym mówiła dziewczyna. To do czegoś mi pasowało... nie ważne. Układałam sobie odpowiedź w głowie.
- No a ja... Urodziłam się tutaj, wychowałam się w domu na Arenie 2 i mieszkam razem z ciocią i mamą. - Nastała cisza. Nasze historie były takie... różne. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Lubisz rysować? - Zmieniłam temat, to było dla mnie zbyt... dziwne? Nigdy nie lubiłam takich rozmów. Tiffany uśmiechnęła się.
- Tak troszkę. - Odwzajemniłam uśmiech, ale po chwili bardzo głośno ziewnęłam. Poszłam bardzo późno spać i cóż... to chyba mi zaszkodziło. - Spakowałam swoje rzeczy i wstałam z ławki.
- Gdzie idziesz? - dziewczyna spytała nie pewnym głosem.
- Muszę podzwonić po znajomych, szukam kogoś kto mnie przenocuje.
- Czemu?
- To sprawa rodzinna... raczej nie zrozumiesz. - Dziewczyna pokręciła głową i wskazała ławkę.
- Opowiedz mi. - Chwilę się wahałam, ale wreszcie usiadłam, musiałam się komuś wyżalić.
- Bo ostatnio... przyszła do nas pewna pani. - Tak chyba ją mogę nazwać... - Jest bardzo miła, ale nie dawno... mama i ciocia kłóciły się o coś. Mówili wtedy też o mnie, że mam się o czymś nie dowiedzieć. A dziś rano... wynikła pewna sytuacja, że musiałam im pomóc... używając specjalnych środków. No i teraz muszę na razie ukrywać się przed ciocią, poczekam aż wszystko się uspokoi i wtedy wrócę. - Dziewczyna cały czas potakiwała głową na znak, że rozumie... Ta, jasne. Tego nikt nigdy nie zrozumie. No, cóż można przynajmniej mieć nadzieję, że rozumie. Wyjęłam telefon z torby i zaczęłam na nim pisać.
- Co robisz?
- Piszę SMS'Y do dziewczyn. Może, któraś mnie przenocuje. Jak nie, mam kasę, starczy na kilkudniowy pobyt w hotelu.
*Kilka minut później.*
Nie, nie, nie i nie. Każda odpowiedź brzmiała tak samo. No cóż został tylko hotel... Spojrzałam w niebo. Na niebieskie sklepienie wznosił się księżyc, a gdzieniegdzie było widać już pierwsze gwiazdy. Trzeba ruszać...
(Tiffany? To było mój najlepszy pomysł ;-;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz