Wrogów nie ubywało, a wręcz przeciwnie - było ich coraz więcej. Powoli przestawałam nadążać z oczyszczaniem terenu wokół siebie i byłam zmuszona coraz bardziej się cofać. Xavier chyba miał się nie lepiej, jednak nie miałam nawet ułamka sekundy, by na niego spojrzeć. Zaczynałam też powoli tracić siły, bo choć trenowałam na siłowni to jednak nic nie zastąpi prawdziwej walki. Ręce strasznie mi ciążyły, dyszałam ciężko, miałam trudności z utrzymaniem miecza w górze, do tego jeszcze ciągłe cofanie się. Jednak wiedziałam, że jeśli choć na chwilę przestanę machać mieczem to albo zginę, albo stanie się coś równie złego, więc mimo strasznego bólu dalej zabijałam kilkunastu żołnierzy na minutę.
- Xavier, jak ci idzie? - zapytałam w pewnym momencie, starając się nie brzmieć jakbym przebiegła co najmniej maraton.
- Jest źle, ale jakoś idzie - odparł chłopak.
Właśnie wtedy popełniłam największy błąd - odwróciłam się by na niego spojrzeć. Nim zdążyłam się obejrzeć leżałam już na ziemi, a moja broń została odsunięta jakieś trzy metry poza moim zasięgiem. Żołnierze szybko związali mnie czymś pomiędzy liną, a taśmą klejącą, tak, że zaczęłam przypominać kokon. Zakleili mi też usta, choć raczej nie ze względu na moje moce, a bardziej przez wzgląd na ewentualne wzywanie pomocy. Zaczęli mnie ciągnąć po ziemi w kierunku jakiś budynków. Widziałam wszystko do góry nogami i jeszcze do tego wszystko się trzęsło. Starałam się zapamiętać drogę, ale ciężko się myśli, gdy szorujesz głową po żwirze. Wiedziałam, że nie warto się szarpać, bo nie dość, że nie poprawi to mojej sytuacji to może ją tylko bardziej pogorszyć. Zaczęłam się zastanawiać, czy zostawią Xaviera w spokoju, a może jego też wezmą jako zakładnika? Albo... zabiją...? Nie! Na pewno da sobie radę! W pewnym momencie przestałam być ciągnięta, ale ktoś mnie położył na czymś zimnym, prawdopodobnie była to kamienna podłoga. Po chwili mnie rozwiązano i odklejono dziwne coś zalepiające mi usta. W głowie mi się kręciło, a całe ciało mnie bolało, jednak starałam się to zignorować. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, była to niewielka cela o metalowych ścianach. Była tam też niewielka prycz, toaleta i stolik. Wszystko przyśrubowane do podłogi.
Normalnie jak w psychiatryku - pomyślałam.
Spróbowałam wstać, ale skończyło się to upadkiem na obolałe i posiniaczone już kolana. Zacisnęłam wargi starając się powstrzymać jęk bólu. Ułożyłam się więc wygodniej na podłodze. Bolało mnie dosłownie wszystko, a znalezienie wygodnej pozycji graniczyło z cudem, jednak po jakimś czasie mi się to udało. Leżałam ze wzrokiem wbitym w ścianę nie wiedząc, co robić. Nie mogłam się ruszyć, a moje myśli ograniczały się do „co będzie dalej“ i „jak poradził sobie Xavier“. Nie wiem ile czasu minęło, może godzina, a może dwanaście, jednak otworzyła się malutka szczelina pod drzwiami i ktoś wsunął przez nią tackę z jedną butelką wody i jakąś kartką. Od razu sięgnęłam po wodę, bo choć dotychczas nie zdawałam sobie z tego sprawy to byłam strasznie spragniona. Wypiłam duszkiem całą butelkę po czym sięgnęłam po kartkę. Jak się okazało leżała nie niej dość duża biała tabletka. Odłożyłam ją na tackę, a zaczęłam czytać treść kartki.
„To jest tabletka witaminowa, która dostarczy ci wszystkich substancji odżywczych. Zjedz ją, a nie będziesz głodna.“
- Cholera - powiedziałam na głos.
Z jednej strony nie ufałam im, bo przecież równie dobrze ta tabletka mogła być śmiertelną trucizną, ale z drugiej strony jeśli jej nie zjem prawdopodobnie umrę z głodu. W takim wypadku wolę szybką śmierć z trucizną. Wzięłam tabletkę i z lekkim wahaniem wsadziłam ją do ust i przełknęłam. Nic szczególnego się nie wydarzyło. Czyli jednak mówili prawdę. Po raz kolejny spróbowałam podnieść się do pionu, tym razem z lepszym skutkiem. Ustałam na nogach, choć sprawiało mi to tak potworny ból, że zaczęły mi się pojawiać mroczki przed oczami. Usiadłam, więc szybko na pryczy, co spowodowało tylko kolejną falę bólu. Tym razem nie wytrzymałam i dałam się pochłonąć ciemności. Ocknęłam się po jakimś czasie, jednak nie miałam pojęcia ile dokładnie minęło, podejrzewałam jednak, że przynajmniej kilkanaście godzin bowiem mój żołądek domagał się posiłku. Wstałam i przypomniałam sobie o bólu, którego (o dziwo!) nie odczuwałam. Ta tabletka chyba pomogła chyba też i na to...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz