Sztylet zabłyszczał w mojej ręce. Na moich ustach zagościł ironiczny uśmiech:
- Jesteś w moim śnie! Rozkazuję ci, odejdź!
Smok tylko się roześmiał:
- Nie toja sprawa Tyksono Jackson!
- Właśnie, że moja!
Smok skoczył. Pojawiłam się na... no dobra! Powiem prawdę! Na krzywej wierzy w Pizie!
Nie wiem, czemu to miejsce mi się skojarzyło. Est stała obok mnie:
- Nie damy mu rady!
- Damy - warknęłam.
- Nie dacie, Tyks, proszę musisz się obudzić!
Odwróciłam się. Niedaleko nas stał Awery, również w wilczej formie.
- Jesteś zagrożona.
- No WOW!
Brat popatrzył na mnie:
- Nadal się wściekasz?
- TAK!
Est patrzyła się to na mnie to na mojego brata.
- Może zakończycie kłunie i coś wymyślimy?
(Est? Napisała bytm więcej ale mam jeszcze pare rzeczy do załatwienia na blogu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz