Narcyza powierzyła mi ładunki wybuchowe. Chwyciłam je w swój pysk i pobiegłam powysadzać bunkry. Smutno mi trochę było, że szłam sama na kilkudziesięciu żołnierzy. O co w ogóle chodziło z tym dziwnym i niezrozumiałym projektem W? Nie rozumiałam tego, ale za bardzo nie przejmowałam się tym problemem. Najważniejsze było wysadzenie bunkru z bronią. Skupiłam się mocno na zadaniu, najmocniej jak umiałam. Co jednak mogłam zrobić? W czym jeszcze mogłam pomóc? Oprócz wysadzenia bunkru chyba już nic. Odnalazłam drogę na skróty i pobiegłam chyłkiem ku windzie, która mogła mnie zawieść do drzwi do bunkra numer jeden. Drugi chciałam wysadzić później. Miałam więc łapy pełne roboty na ten wieczór. Parę ludzi chodziło tu i tam śmiejąc się co niemiara. Ten śmiech zaczynał powoli mnie już denerwować. Ledwo powstrzymałam się od wyskoczenia z ukrycia i pogryzieniem jakiegoś faceta. Hall był dosyć duży i nie mogłam za bardzo połapać się co i jak. Narcyza jasno wytłumaczyła nam wszystkim plan działania. Każde z nas miało użyć bomb i wykorzystać je do zniszczenia pomieszczeń w której znajdowała się broń i uzbrojenie. Chyłkiem przemknęłam się przez cały hall, i to tak aby nikt mnie nie zauważył. Udało się! Pozostało tylko włożyć kartę i już znajdę się w bunkrze. Przyznaje, że brat nieźle się spisał! Włożyłam kartę i leciutko, delikatnie przesunęłam ją wzdłuż linii. Drzwi otworzyły się z cichym trzaskiem. Weszłam do środka i zaczęłam się zastanawiać. Gdzie by tu podłożyć bombę? Z zamyślenia wyrwał mnie lekki trzask zamykających się drzwi. Zablokowałam je, na chwilę i na wypadek, gdyby ktoś chciał wejść. I tak zresztą mogłam się prze teleportować na drugą stronę więc, nic mi na razie nie groziło. Bunkier był pełen różnorodnej broni. Były tam karabiny, zwykłe pistolety, a nawet bazuki. Znajdowały się tam też rożne hełmy i szable. W jednej chwili znalazłam się na środku bunkra. Była tam mini wieżyczka. Zapewne do ćwiczeń. W sam raz do wspinaczki. Pomyślałam, że jeżeli wespnę się na samą górę i podłoże bombę, rozwali ona i sufit, który bez problemu zawali się na ludzkie maszyny oraz amunicję i spokojnie je zniszczy. Jak postanowiłam, tak i zrobiłam. Wspinaczka nie była moją słabą stroną, więc nie sprawiła mi ona nawet najmniejszego problemu. Zaczęłam więc ostrożnie wspinać się na mały dach niewielkiej wieżyczki, stojącej na środku hallu. Myślałam i miałam nadzieję ze to wystarczy. Na wszelki wypadek bombę obłożyłam dodatkowymi zaklęciami, które powinny wzmocnić wybuch ładunku. Odblokowałam bombę i ustawiłam ją na godzinkę. Tyle powinno wystarczyć na ucieczkę. A nawet jeżeli to trochę za dużo czasu, bombę i tak uaktywnią inne ładunki wybuchowe. Byłam z siebie bardzo zadowolona i dumna z dzieła swoich łap. Zeskoczyłam z mini wieżyczki i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu bardzo uważnie. Tak na wszelki wypadek, żeby sprawdzić czy nikt mnie nie widział, ani nie słyszał. Pierwszy bunkier był już odhaczony na mojej liście! Został jeszcze tylko jeden! W każdym razie... dla mnie. Przeteleportowałam się prosto do hallu. Zaczęłam rozglądać się ostrożnie. Z końca hali usłyszałam glosy jakiś wilków i zobaczyłam dwa cienie. Pomyślała... mógł być to ktoś z WKN'u. Nie zważając na nic odezwałam się do nich spokojnym opanowanym głosem:
- Wszystko w najlepszym porządku! Został mi jeszcze jeden.
Wilki lekko przyspieszyły kroku. Ich cienie zaczęły się powiększać. Zdziwiło nie to. Może to coś ważnego? Wilki chyba nie były przyjaźnie nastawione. Z niepokojem chwyciłam sztylet. wilki nadal były milczące. Wątpiła, by był to Hikaru, Narcyza czy choćby Casprin lub Vincent. W korytarzu pojawiły się głowy nieznanych dotąd wilków. Błyskawicznie ukryłam się w cieniu, modląc się, żeby nikt jej nie zauważył. Jednak... już wiedziałam kim oni są. To byli członkowie Watahy Krwawej Nocy! Wilki zdrajcy! oboje ze sobą rozmawiali:
- Skull, gdzie ona jest?
Wilk o imieniu Skull, a konkretnie były członek watahy o imieniu Satoshi warkną do rozmówcy:
- Nie wiem! Mnie się nie pytaj!
Chyba rozmawiał z waderą. Była to ongiś wadera o imieniu Veela. Czytałam o niej. Z jednej strony, jej historia faktycznie jest okrutna i ma prawo do zemsty, z drugiej niepotrzebnie obwinia alfę. Veela popatrzyła w moja stronę. Ciarki mnie przeszły. Czułam, że jej wzrok przebija mnie. Byłam sparaliżowana strachem gdy wadera odezwała się ironicznym głosem:
- Mamy gościa!
Wyciągnęłam pazury. Byłam w każdej chwili gotowa na atak. Poczułam ulgę gdy zza rogu tuż obok mnie wyłoniła się druga wadera. Xedra. Była jak widać mocno wytrącona z równowagi:
- To ja idioci!
Veela warknęła:
- I kto tu jest idiotą, KRÓLICZKU?
Wyraz króliczku Veela powiedziała dosyć mocno ironicznie. Podejrzewam, że była to jej ksywa. Xedra rzuciła się na towarzyszkę.
Wadery zaczęły walkę. Skull próbował je uspokoić:
- Milczeć! - wadery jednak nie słuchały.
Korzystając z sytuacji wymknęłam się po cichu. Był to błąd bo wpadłam na ociężałego, mocno zbudowanego basiora. Zrozumiałam wtedy o co chodziło z tym projektem. Ludzie zatrudnili zdrajców, do eksperymentów. Wykorzystywali ich. Basior uśmiechną się złowieszczo w moja stronę:
- A kogo my tu mamy?
- Odwal się! Ludzie was wykorzystują!
- Błąd.
Wilk zaczął krążyć w okół mnie. Nadal uśmiechał się szeroko:
- Droga Tyksono, To WAS wykorzystuje, ale Alfa Mixi. Nigdy nienawidziłaś ludzi, prawda? Musiałaś się ukrywać, nic nie mogłaś zrobić... miałaś spętane ręce. Dołącz do nas, nie stanie ci się krzywda. Staniesz się potężną waderą! Nie byle jaką! Ile lat, ktoś cie wykorzystywał? Ile cierpień musisz jeszcze znieść?
Nie chciałam tego słuchać. Zwyczajnie się bałam. Basior zagrodził mi drogę. Nie chciała bym aby ktoś grzebał w moim umyśle.
- To jak, zgoda? - odpowiedział basior.
Wpadłam wtedy na szalony plan:
- Zgoda - uśmiechnęłam się złowieszczo. - przyjmuję ofertę.
Basior był naiwny. Od razu zmienił o mnie zdanie.
- To chodźmy!
Wraz z basiorem swobodnym krokiem ruszyliśmy w stronę windy. Już maił wsiadać kiedy wepchnęłam go do niej na tyle mocna, że wilk stracił przytomność. Szybko schodami ruszyłam na piętro -3. Bombę miałam przygotowaną. Niestety inne wilki już o mnie wiedziały. Szybko znalazłam się pod drzwiami kiedy dopadła mnie Veela:
- Dokąd to!?
- Odwal się! - z waderą zaczęłyśmy się szarpać. Z trudem otworzyłam drzwi i uciekłam. Byłam w kolejnym bunkrze. Technikę zastosowałam jak w tamtym. Wspięłam się na sufit i podłożyłam ładunek. Odblokowałam go i przyczepiłam do ściany. Do sali wpadli Veela i Skull. Skoczyłam na wilki. Zaczęła się szarpanina. Wilki skoczyły nam nie, a ja zaczęłam się bronić pazurami. Poraził mnie prąd. Ale nie zważałam na to rzucałam zaklęcia na oślep:
- Fetkur, Aner Wedra, Inicos!
Wilki nie zwracały na to uwagi. Jednego z nich trafiłam zaklęciem porażenia, jednak miejsce Veely zajął wilk, którego wrzuciłam do windy. Rzucił się na mnie. Poczułam chrupnięcie kości. I potworny ból. Gryzł mnie i drapał. okropnie bolały mnie łapy. Na plecach miałam mnóstwo krwi. Ostatkiem sił jednak rzuciłam zaklęcie:
- ENIGER!
Wilki odleciały w tył nieprzytomne. Jeszcze raz skupiłam się mocno na domku Mixi. Za sobą usłyszałam huk i teleportowałam się do bazy. Była tam też Erna, Keto, Somniatis i sama alfa. Wszyscy byli ludźmi a Mixi uklękła przy mnie:
-Udało się?
-Tak...
Nie pamiętam co stało się potem. Byłam na tyle wyczerpana, że straciłam przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz