Wczesny ranek. Promienie słoneczne leniwie wdzierały się przez białe zasłony do pokoju dziewczyny, by ją złośliwie obudzić. Jednak ona już od godzin była przytomna. Leżała w łóżku patrząc się na sufit rozmyślając o swoim wyjeździe, który miał nastąpić dzisiaj. Tak wyjeżdża. Aristanae wręcz kłóciła się sama z sobą o to czy wyjechać, czy też nie. Ostatecznie wybrała pierwszą opcję, a miała wyjechać do... Kanady. Czemu akurat tam? No cóż… taki miała kaprys. Odlot samolotem miał odbyć się o w pół do pierwszej, jednak samolot mógł tak czy siak się opóźnić. Rzeczy od dawna siedziały w walizce, a w mieszkaniu panował niezwykły ład i porządek. Po chwili Ari dźwignęła się z miejsca i usiadła na łóżku. Zaczęła się zastanawiać czy Lavi, bo to jemu powierzyła opiekę nad domem, ogarnie to mieszkanie. Jednak podejrzewała, że sobie poradzi, przecież nie z takimi rzeczami się zmagał. Dźwignęła się z łóżka i powlokła się pod okno, gdzie stał fotel, a na nim leżały wcześniej przygotowane ubrania. Zwykła koszula w niebieską kratkę, legginsy… no i oczywiście reszta. Wolnym krokiem ruszyła do łazienki, by wykonać poranną toaletę, ubrać się i spakować ostatnie kosmetyki i inne pierdółki. Po przebraniu się oraz wzięciu reszty nie spakowanych rzeczy i spakowaniu ich do walizki, zaczęła przygotowywać śniadanie. Po jego zjedzeniu okazało się, że upłynęła pełna godzina i była już ósma. Dziewczyna miała jeszcze sporo czasu, jednak nie wiedziała jak go wykorzystać…
Aristanae jechała już taksówką, która za pięć minut miała dojechać do celu – na lotnisko. Dziewczyna z niewiadomych przyczyn stresowała się wyjazdem, jednak szczerze mówiąc nie miała czym się denerwować. Przecież latała samolotami i to w dodatku nie raz. Jednak no cóż… denerwowała się i tak. Po chwili z zamyślenia wyrwał ją głos kierowcy, oznajmujący, że dojechali na miejsce. Chwiejnym ruchem Aristanae wyszła z pojazdu, po czym odebrała walizkę od mężczyzny, a następnie dała mu wyliczoną zapłatę. Kiedy tylko taksówka odjechała z piskiem opon, Ari pewnym krokiem wkroczyła do budynku lotniska, nie mogąc doczekać się odlotu z tego miejsca.
Z przykrościom żegnamy Aristanae i życzymy jej dużo szczęścia w Kanadzie. Mamy nadzieję, że nie spotka tam tyle zła, ile doświadczamy w Ainelysnart.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz