Dalej żułem spokojnie gumę i choć sprawiało mi to ból, spowodowany niezbyt ostrożnym użyciem skrzydeł przez moją właśnie próbującą się upić towarzyszkę. Właściwie nie wiem czy miała w tym jakiś cel, czy chciała się po prostu upić. Zresztą co za różnica...? W sumie to też bym się napił czegoś z procentami... SJEW za to coś się nie śpieszył z łapaniem nas. Najwyraźniej wiedzieli, że i tak nie mamy gdzie uciec.
- Może o nas zapomnieli? - mruknąłem do siebie.
W tym momencie zza rogu wyłoniło się sześciu członków SJEWu. Och, czyli trzech na jednego. Nie wiedziałem, że wyglądamy na aż tak niebezpiecznych. A może to wina tych wzmożonych środków bezpieczeństwa?
Spojrzałem na Ookami, wyglądała na lekko podpitą, ale nie pijaną. Chyba nadawała się do walki.
- Ej, Ookamiś, to nie pora na odpoczynek. Wstawaj. Jesteś niesamowicie urocza, kiedy tak siedzisz na ziemi na wpół pijana, ale to naprawdę nie czas na to. - miałem nadzieję, że to zirytuje ją wystarczająco by nieco wytrzeźwiała.
Chyba mi się udało, bo wstała i wyglądała na gotową do odparcia ich ataku. SJEW był za to już tylko kilka metrów przed nami. Nasze szanse były wątpliwe, ale gdybyśmy dali się pojmać bez walki wzbudziłoby to podejrzenia.
(Ookami, mio caro? Tą walkę pozostawiam tobie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz