9 stycznia 2016

Od Somniatisa cd. Tiffany

  Mężczyzna stanął z boku i skupił się wykonaniu skomplikowanej pieczęci. W tym czasie napastnik próbował jak najbardziej poharatać głowę Tiffany. Gdy pieczęć była gotowa, zmaterializowała się między czarnowłosą a wilkiem, odrzucając go do tyłu. Somniatis szybko podbiegł i pomógł dziewczynie wstać po czym załadował ją na konia i sam wsiadł. Wilk był lekko ogłuszony uderzeniem o ziemię, jednak szok powoli mijał. I było widać, że jest wściekły.
- Wio! - zakomenderował mężczyzna i pociągnął za cugle. Wydrwigroszowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Puścił się pędem przed siebie, pragnąc znaleźć się jak najdalej od zmutowanej bestii.
 A jednak potwór nie ustępował, mimo że Somniatis próbował kilka razy zgubić go, stosując drobne sztuczki.
- To na nic! - syknęła Tytania, nieco ogłuszona, ale nadal przytomna. - Tak się go nie pozbędziesz!
- Spróbuję - odparł z przekąsem mężczyzna, zagryzając wargi.
- Daj spokój! Przecież możesz go załatwić w kilka sekund! - Dziewczyna wyglądała na poirytowaną, zapewne porażką w walce. - Po prostu to zrób!
  W odpowiedzi Atis tylko spiął konia i pocwałował szybciej. Mimo narzekań czarnowłosej postawił na swoje i kilka godzin później udało im się zgubić dziwną kreaturę. Zapadł zmrok, a pogoń wywiodła ich w jakiś odległy kraniec pól, gdzie nie było dosłownie nic, prócz niekończących się przestrzeni uprawnych. Towarzysze podróży siedzieli w milczeniu przy stworzonym przez basiora ognisku, w stworzonych przez niego śpiworach. Mimo to było dość zimno, jednak oboje byli zbyt wyczerpani, by narzekać. Biały rumak pasł się spokojnie kilka metrów dalej.
- Jak to się stało, że zmieniłeś konia? - spytała ponuro Tytania.
- Tamto nie było jego prawdziwą formą. A już na pewno prawdziwą formą nie było to, co ty widziałaś. - Mężczyzna wzruszył ramionami. - Poza tym to ogier Posejdona.
(Tiffany?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz