Tytania weszła do stajni nawet nie czekając na Somniatisa. W pomieszczeniu pachniało krowim łajnem, i zgniłymi owocami. Dziewczyna zaczęła dostawać mdłości... Jednak szybko się ogarnęła i rozejrzała się w poszukiwaniu konia. W boksie był jeden, rudy i okropnie gruby ogier. Gdy tylko mężczyzna wszedł do stajni, Tytania od razu powiedziała rozkazującym tonem:
- Nie będę na tym spaślaku jechać. Ani mi się śni!
- Tylko mi nie mów, że nie jechałaś nigdy konno. - powiedział mężczyzna.
- Jechałam, ale na koniach w lepszym stanie.
- Wybacz, ale to jedyny środek transportu. Nie chcesz chyba iść pieszo?
Tytania tylko uśmiechnęła się pod nosem i uklękła. Dotknęła ziemi i zaczęła nucić pod nosem zaklęcia. Metr od miejsca, w którym stała pojawiło się czarne widmo. Widmo miało przypominać kształtem konia, ale wyglądało jak latająca, niedbale zrobiona szmaciana lalka czworonoga. Somniatis się uśmiechnął:
- Tylko mi nie mów, że masz zamiar jechać na tym czymś.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła. W jednej chwili czworonóg latający w powietrzu opadł na ziemię i w kilku sekundach przemienił się w dorodnego, czarnego konia. Miał nawet siodło i uzdę. Jedyne, co go różniło od zwykłych koni, to jego białe oczy. Poza tym, koń wyglądał normalnie. Dziewczyna wsiadła na ogiera i od razu chwyciła się za głowę. Jęknęła cicho z bólu. Zapomniała już, jak to jest utrzymywać przy życiu taki cień...
- Jeżeli chcesz, mogę ci takiego wyczarować... - powiedziała do Somniatisa.
- Zadowolę się jednak Wydrwigroszem. - mruknął.
Dziewczyna nie namawiała. Poczekała cierpliwie, aż Somniatis skończy szukać paszy i siodła dla starego ogiera. Gdy wreszcie udało mu się znaleźć siodło oraz kilka marchwi, byli już gotowi do drogi.
(Sominatis? Juz wróciłam ^^ Wybacz, że takie krótkie, ale się śpieszę ;-;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz