W jednej chwili Tytania stanęła nad brzegiem jakiegoś jeziora. Postanowiła poczekać na Atisa. Gdy tylko się pojawił, Tytania spojrzała na jego rumaka. Nie był wcale gruby, rudy i obleśny. Teraz wyglądał zupełnie inaczej. Miał białą sierść, na dodatek niewiarygodnie czystą. Nie pachniał już gnojem, ale... solą morską.
- To...
- Tak, to Wyrwigrosz.
Dziewczyna patrzyła na rumaka z otwartymi oczami. Nie powiedziała jednak nic. I tak (jak zwykle) nie miała racji. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy.
- Myślę, że będzie to dobre miejsce na odpoczynek. - powiedziała po dłuższej chwili.
- Dopiero co wyruszyliśmy...
Dziewczyna nie chciała jednak mówić opiekunowi o tym, że czuła się wyczerpana, ponieważ utrzymywanie czarnego ogiera przy życiu kosztowało ją dużo energii i wysiłku. Sominatis nie dopytywał się jednak, dlaczego dziewczyna chciała rozbić obóz. Zsiadł z konia, a dziewczyna poszła w jego ślady. Gdy tylko zeskoczyła z konia, poczuła okropne mdłości i przed oczami zatańczyły jej czarne plamy. Dziewczyna potknęła czarnego konia, który w jednej chwili zmienił się w pył. Tytania odetchnęła z ulgą. Popatrzyła na Somniatisa:
- Ja... - nie dokończyła.
Zza krzaków wyłoniło się ogromne monstrum. Przypominało ono zmutowanego wilka. Bestia miała szkarłatne oczy, ciemną sierść oraz długie i potężne łapy. Na ciele miała również wiele blizn. Potwór zaatakował Tytanię. Dziewczynie udało się w ostatniej chwili ominąć potwora. Wyciągnęła miecz z pochwy i wbiła go w plecy bestii. Wilk zaskowyczał i spojrzał nienawistnie na Tytanię. Dziewczyna uśmiechnęła się złowrogo. Odwróciła się plecami do wilka, co było jej błędem, ponieważ bestia po raz kolejny na nią skoczyła, i tym razem nie spudłowała. Dziewczyna uderzyła głową o pobliski kamień i spojrzała przestraszona na wilka. Jego głowa była zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Tiffany nigdzie nie widziała Somniatisa.
(Somniatis? Chciałam więcej ;-;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz