Teatralnym gestem otrzepałem sobie ramię i odwróciłem się do chłopaka. Miałem ochotę powiedzieć mu coś uszczypliwego, ale to by było bardzo nieuprzejme w związku z tym, że zaoszczędził mi paru godzin na komisariacie. Uśmiechnąłem się lekko.
- Dzięki za pomoc, uratowałeś mnie przed żmudnym spławianiem tych kretynów.
- Nie ma za co. Jak się nazywasz?
"Dobre pytanie" pomyślałem. "Które imię mu podać? Skoro mnie nie zna, nie warto mu się przedstawiać jako właściciel herbaciarni, więc może...". Nagle jednak coś poczułem. Osoba stojąca przede mną była jednym z nas. Ucieszyłem się w duchu, że nie muszę odwalać żadnej szopki.
- Nazywam się Korso, prowadzę w mieście Herbaciarnię - przedstawiłem się. - A ty jesteś...?
- Jestem Black - odpowiedział.
- Miło mi cię poznać, Black.
Podałem mu rękę i uśmiechnąłem się, tym razem już szczerze. Staliśmy przez chwilę w miejscu, po prostu się na siebie gapiąc. Miałem nadzieję, że będzie bardziej skory do rozmowy. Westchnąłem w duchu.
- Nie widziałem cię wcześniej... Jesteś nowy?
- Nom. Przed chwilą się zameldowałem u Argony.
- O, świetnie. Więc... tego... jeszcze raz dzięki za pomoc... Właściwie, to skąd się tu wziąłeś?
(Black?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz