Dostrzegłam, że wokół jednej z wader zbiera się śnieżyca, więc postanowiłam podejść i sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Była to jedna z osób, które kojarzyłam z wyglądu, ale za nic nie umiałam sobie przypomnieć ich imienia. Delikatnie dotknęłam jej ramienia, a w tym momencie dziewczyna zaniosła się płaczem. Mimo, że sama kiedyś przechodziłam przez depresję nigdy nie umiałam sobie poradzić z płączącą osobą. Objęłam ją ramieniem mając nadzieję, że bliskość drugiej osoby choć trochę jej pomoże. Spojrzałam na jej twarz i to była najgorsza z decyzji, bo zawsze gdy widziałam, że ktoś płacze w moich oczach pojawiały się łzy. Po chwili dziewczyna zaczęła się nieco uspokajać, za to ja zanosiłam się płaczem.
- Wszystko w porządku? - zapytała pociągając nosem i ocierając łzy.
Zanosząc się płaczem nie byłam pewna, czy dziewczyna zrozumiała moje zaprzeczenie. W każdym bądź razie nie odzywała się już więcej tylko mnie przytuliła. Pachniała wilkiem i czymś słodkim. Udało mi się uspokoić do w miarę używalnego stanu, dziewczyna puściła mnie, a ja zawstydzona napadem opuściłam głowę.
- Dziękuję - szepnęłam ledwo słyszalnie.
Ktoś dał mi chusteczkę otarłam, więc łzy i próbowałam coś zrobić z zaczerwienioną twarzą, w końcu za chwilę musiałam już jechać by mieć dobre alilbi i utrzymać aktualną posadę.
(Miris? Długość powala, ale chyba wyszłam z wprawy w pisaniu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz