- Dlaczego? – spytał cicho, łapiąc spojrzeniem różnobarwnych oczu, wzrok dziewczyny.
- Co? – spytała, roztrzęsiona. Po jej policzkach, mimo jej woli spływały strumienie łez. A jej zaczerwienione od płaczu oczy zwróciły się na Somniatisa, jakby nie do końca rozumiejąc.
- Dlaczego uważasz, że jesteś żałosna? – powiedział, nie spuszczając z niej wzroku.
- Dlatego, że… - zaczęła, ale mężczyzna gwałtownie jej przerwał, podrywając się z miejsca i chwytając za ramiona.
- Dlatego, że znosiłaś tortury, głód, obelgi, gwałty. – Z początku mówił cicho, jednak z każdym słowem siła jego głosu rosła. – Dlatego, że opierałaś się na jedynej osobie, która okazywała ci cień sympatii. Dlatego, że zostałaś przez tą osobę zdradzona, że próbowałaś uratować przyjaciół, a nawet uratowałaś jedno z nich. A może dlatego, że po porażce zebrałaś w sobie całą determinację i wyruszyłaś na poszukiwania zaginionego potwora? Niby to czyni cię żałosną? Żałosne byłoby, gdybyś się ukryła i użalała nad swoim losem. Ale ty przecież się nie ukrywasz. Siedzisz tu, przede mną, prosząc o pomoc w sytuacji, która przerasta samą ciebie. Mnie też przerasta, jednak nie nas razem. – Zamilkł na chwilę. Uspokoił się nieco i kontynuował już ciszej: - Est. Każdy popełnia błędy. Ważniejsze, mniej ważne. Czasu nie da się cofnąć. Możemy sobie jedynie radzić z ich konsekwencjami. Razem uporamy się z Nightmarem. Odbijemy go z rąk SJEWu i… zrobimy z nim co zechcesz.
Dziewczyna patrzyła oszołomiona na czarnowłosego. Łzy na jej policzkach zastygły w połowie drogi do upadku. Somniatis dopiero teraz zreflektował się i puścił dziewczynę, jednocześnie odsuwając się od niej i wyciągając staromodną, płócienna chusteczkę z kieszeni. Świeżo wytworzoną, przy pomocy magicznej pieczęci, jednak o tym nikt nie musiał wiedzieć. Podał ją Est, by otarła łzy. Odwrócił wzrok zmieszany. Białowłosa delikatnie wzięła od niego materiał i przetarła nim twarz, również nieco zmieszana. W pokoiku panowała krępująca cisza. Padło zbyt wiele pełnych emocji słów, oboje, jeszcze przed chwila nieznajomi, za szeroko otworzyli swoje serca.
- A teraz lepiej odpocznij – powiedział cicho. – Choć, pokażę ci twój pokój.
Podszedł do framugi i spojrzał wyczekująco na towarzyszkę. Ta powoli wstała ze swojego miejsca i podążyła za czarnowłosym do jego pokoju. Atis wręczył jej świeżą pościel i zostawił samą w pomieszczeniu, nie czekając, aż zaprotestuje. Sam udał się do warsztatu. Musiał w ciszy przemyśleć wszystko, czego się dowiedział. A dowiedział się całkiem sporo. O Est, nie jej smoku. Jednak obie sprawy były ze sobą ściśle powiązane. Usiadł na krześle w warsztacie i przyciągnął do siebie poważnie uszkodzony zegarek na rękę. Niewielka pieczęć rozbłysła zielenią, a po kilku sekundach nad nią pojawiły się żółte pieczęcie, zajmujące się poszczególnymi częściami zegarka, unoszącymi się nad nimi.
Nightmare. Jedyny towarzysz przez większość życia. Zdrajca. Potężny smok. W łapach SJEWu. I żadnych wieści od ZUPA’y. Już jakiś czas temu kompletnie zerwali kontakt. Somniatis zaczynał się obawiać, czy coś się nie stało. A jeśli pogłoski o zerwaniu stosunków są prawdą? Od dawna nie otrzymał nowych dzieł do sprzedaży. Panowała cisza. Ten jej specyficzny rodzaj, który zwiastuje gwałtowną burzę. Burzę z piorunami.
Coś szczęknęło. Mężczyzna spuścił wzrok na zepsuty mechanizm. Pieczęcie zgasły, a wyglądający na nienaruszony przedmiot leżał spokojnie przed nim. Mechanik odwrócił głowę w kierunku działających, naściennych zegarów. Około 1/3 z nich wskazywało północ. Reszta nie mogła zgodzić się ze sobą. A więc już dwunasta… czarnowłosy pokiwał do siebie głową i wyciągnął spod lady projekt ładunków wybuchowych, nad którymi właśnie pracował. Musiał jeszcze udoskonalić mechanizm samonaprowadzający…
- Tym razem pamiętałem o tym, że nie jesz mięsa – powiedział, gdy zaspana Est weszła do kuchni. – Jajecznica na pomidorach. 100% wegetariańskie… mam nadzieję, że nie jesteś weganką.
- Może być… - odpowiedziała siadając. Atis nałożył jej na talerz pokaźną porcję, po czym z własną usiadł naprzeciw. Tej nocy nie zmrużył oka, jednak był wyjątkowo rześki i wypoczęty. Jedynym, co mogłoby go zdradzić, były cienie pod oczyma. Które zresztą nie były niczym nowym w jego wizerunku.
- Jak ci się spało? – spytał, pomiędzy kęsami jajecznicy.
- Niezbyt dobrze – wyznała. – Nie mogłam przestać myśleć o… o tym co się ostatnio stało.
Czarnowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dużo myślałem o naszej sytuacji i doszedłem do wniosku, że zanim cokolwiek zrobimy, trzeba zasięgnąć języka na mieście. Gangi, ZUPA, Mafie… może jakieś pomniejsze stowarzyszenia naukowe coś wiedzą? Sami nie jesteśmy w stanie zbyt dużo zrobić. Nie z tymi informacjami, które posiadasz. Musimy wiedzieć, gdzie on jest.
(Est?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz