Argona skamieniała widząc smukłą sylwetką ostatniej osoby, którą spodziewała się tutaj zobaczyć w tym momencie. Z tą bazą na prawdę jest coś nie tak. zbyt wielu ludzi dostawało się tutaj bez żadnego problemu. Zbyt wielu już wiedziało. Trzeba będzie w najbliższym czasie przenieść bazę, by uniknąć tragedii, podobnej do Hause of Sun.
Również Est i Halszbiet wyglądały raczej na zaskoczone. W końcu premier, we własnej osobie nie jest często spotykanym okazem w tej okolicy. Zwykle... zwykle nie fatyguje się poza swoją Wierzę. Zwykle organizuje zbieg okoliczności, który wszystkich prowadzi do niego, a nie jego do nich.
Alpha wystąpiła do przodu, zasłaniając dziewczynki i dając Est dyskretne znaki dłonią, by jak najszybciej się zbierały. Chciała zostać sam na sam z premierem.
- Nie ma takiej potrzeby, droga pani - powiedział spokojnie Leniniewski, wchodząc powoli. Za nim ukazał się Somniatis z dość nietęgą miną. Widać on też nie wiedział jak sobie poradzić z niespodziewanym przybyszem. - Zajmę paniom tylko chwilkę. Mogę usiąść?
To mówiąc wskazał na wolne krzesło, a Argona krótko skinęła głową. Cała czwórka odprowadziła wzrokiem mężczyznę, który, jak gdyby nigdy nic, podszedł do krzesła i po prostu na nim usiadł, zakładając nogę na nogę i splatając dłonie na kolanach. Aura jego osoby była tak przytłaczająca, że nikt nie odważył się odezwać ani poruszyć. Nawet Halszbiet, która wcześniej wydawała się kłębkiem dziecięcych emocji, nagle skamieniała jak porażona. Czy spotkała go już wcześniej? - przemknęło przez myśl czarnowłosej.
- Rozmawiały panie zapewne o czarnym smoku, nieprawdaż? - spytał spokojnie. - Otóż chciałem zapewnić, że jest w dobrych rękach i aktualnie śpi spokojnym snem. Jednak oczywiście w razie jakiejś niemiłej ewentualności jesteśmy zainteresowani opcją odesłania tej kreatury tam, skąd pochodzi.
- Co... - zaczęła Argona chłodno, jednak Est wpadła jej w słowo, odpychając ją lekko na bok, co bynajmniej nie spodobało się Alphie.
- Co pan sugeruje? - spytała dziewczyna, wpatrując się intensywnie w blondyna.
- Oh, to proste. Cóż, niestety nie mam czasu, żeby siedzieć w takim miejscu jak to - tu powiódł wzrokiem po pokoju. - Dlatego muszę zaprosić panią do limuzyny, panno Est. Jeśli można... bez obstawy.
To mówiąc spojrzał z niezmienionym wyrazem twarzy na Argonę. Przez krótką chwilę mierzyli się wzrokiem. Z jakiegoś powodu Alpha poczerwieniała lekko na twarzy, a emanująca od niej aura stała się nagle jakby ciemniejsza.
- Pozwoli pan, że ja pojadę z Est - zaoferował Somniatis. - Razem z Est zajmuję się tą sprawą i nie sądzę, by stosowne było puszczać ją samą z nieznajomym mężczyzną.
Premier przeniósł wzrok na czarnowłosego, który prawie się cofnął pod jego spojrzeniem. Niespodziewanie Władysław... roześmiał się. Nie jakoś złowrogo - tego Argona by się po nim spodziewała. To był najzwyczajniejszy w świecie, serdeczny śmiech.
- Cóż mogę powiedzieć? - Blondyn otarł łezkę rozbawienia, która zebrała się w kąciku jego oka. - Chyba nie mogę odmówić, gdy tak pan stawia sprawę.
Wstał. Gwałtownie ze swojego miejsca poderwała się również Halszbiet.
- Ja też chcę! - oznajmiła zdecydowanie.
(Estu? Proszę, prowadź. Argo zajmie się przenoszeniem bazy xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz