-A mogłabyś wreszcie przestać kłamać? - mój uśmiech stał się jeszcze szerszy i jeszcze bardziej szyderczy. - To i tobie i mnie zaoszczędzi czasu, słońce. A strata czasu jest w tej chwili ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy - kobieta, siedząca naprzeciwko, milczała. Westchnęłam ciężko.
-Widzę, że tak się nie dogadamy. Od teraz to to ja zadaję pytania. Czy znasz Szafir osobiście?
-Nie do końca... - byłam nieco zdziwiona odpowiedzią, ale była prawdziwa. Przez chwilę zamilkłam, marszcząc brwi, aż mnie olśniło.
-To ty, prawda słońce? - zrezygnowane kiwnięcie głową tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu.
-Mogłabyś przestać mówić do mnie "słońce"?! - usłyszałam zirytowany głos.
-Oczywiście, słońce. A jak się nazywasz?
-Calia Ace.
-A mówiłaś, że nie znasz imienia Szafira! - powiedziałam z udawanym wyrzutem i smutkiem - Jestem pewna, że to się jakoś leczy, chociaż nic nie obiecuję. -zacmokałam ostentacyjnie, po czym spoważniałam. - Musisz dowiedzieć się wszystkiego na temat pobicia Charlotte Branwell w dzielnicy gangu Menthis.
-Ile dostanę?
-Sprytna z ciebie bestyjka -powiedziałam z aprobatą - zachowamy twoje dane w tajemnicy. Otrzymasz również nagrodę pieniężną o wartości tysiąca.
-Czego?
-Czego chcesz. Jak dla mnie to mogą być nawet kolumbijskie pesos.
-I ja mam ci zaufać? Nie jestem głupia.
-Och, oczywiście, że nie! I dlatego wiesz, że nie masz wyjścia.
-Ech... Niech będzie. Uwinę się najszybciej jak mogę.
-O nie nie nie! Będę ci towarzyszyć. I masz pracować tak, żebym ciągle mogła patrzeć na twoje łapki. Ja również nie jestem głupia.
(Cal? ;3 Kct xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz