-Nie mogę przegrać. - spojrzałam na nią z powątpiewaniem. Najwyżej trzeba będzie jej dopomóc. Rozejrzałam się po sali. Miała kilka stołów do gry, większość zajętych, jednak niewiele poza tym.
-Patrz, to on - usłyszałam głos Ace. Spojrzałam na wejście do pubu. Stał tam mężczyzna ubrany na czarno. Jednak jego twarz zdecydowanie była tą, którą widziałam na zdjęciu. Calia wstała i podeszła do niego
-Czego chcesz? - zapytał, patrząc na nią badawczym wzrokiem.
-Jak to czego? Grać. Słyszałam, że jesteś całkiem dobry w tego typu... rozrywki.
-To dość jasne. Ale jesteś pewna? Że dasz mi radę? Draw Poker jest zdecydowanie moją grą.
-Tak, chcę. Ale nie będzie to gra na pieniądze.
-Nie? - oboje ściszyli głos, ustalając warunki tejże umowy. Po chwili oboje podeszli do stołu, przy którym już chwilę później pojawił się młody rozdający.
-Jakie zasady? - spytał tylko nieco znudzonym głosem. Czy oni tu wszyscy mają znudzone głosy?
-Po sześćdziesiąt żetonów, do stracenia ich przez jedną ze stron. - rozdający kiwnął głową i zabrał się do rozdawania. Po pięć kart trafiło do każdej ze stron. Obejrzeli swoje karty, a mimika obojga nie zmieniła się nawet o milimetr. Joshua zabrał się do otwierania puli:
-Otwieram na pięciu - powiedział, dając na środek stołu pięć żetonów. Przyglądałam się ich grze jak najdalej to było możliwe. Jeżeli potrzebna byłaby moja pomoc, Karpai nie mógł połączyć mnie z Calią.
-Dorzucam dwadzieścia.
-Daję dwadzieścia pięć.
-Jeszcze dziesięć - powiedziała Calia, po czym zaległa cisza. Rozdający ogłosił:
-Koniec licytacji. Czy chcecie wymienić karty?
-Nie - odpowiedzieli równocześnie.
-W takim razie, odsłaniajcie.
-Poker - oznajmiła z zadowoleniem Calia, kładąc karty na stół.
-Przykro mi, kochana - Joshua położył swoje karty i uśmiechnął się tryumfalnie. - Poker królewski. - Zagarnął żetony na swoją stronę. Cholera. Kolejną rundę, a mianowicie dwadzieścia sztonów Ace straciła w starciu Stritu z Fulem. Zostało jej dziesięć żetonów. Wtedy postanowiłam interweniować. Podeszłam do rozdającego, nie, niemalże rzuciłam się u na szyję.
-Rozdaj dziewczynie królewskiego - szepnęłam wprost do jego ucha, korzystając ze swojej mocy. Potem cmoknęłam go w policzek. Odeszłam, zostawiając chłopaka czerwonego jak piwonia. Stanęłam daleko od stołu, pilnując wyjścia.
-Wygrałam! - usłyszałam okrzyk Calii, zagarniając w swoją stronę wszystkie żetony. Głupiec Karpai zagrał vabank. Nie można być zbyt pewnym wygranej. Joshua zbladł i rzucił się do wyjścia. Złapałam go za kołnierz i przycisnęłam błyskawicznie wyjęty scyzoryk do gardła.
-Quo vadis, Karpai? - zapytałam cicho - O ile moja Szafir wymiata w pokera, to ja świetnie gram w dziesięcinę. Jeśli chcesz, w to także zagramy.
(Calia? Zajmijmy się nim XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz