Darkness wyszedł, z rozmachem trzaskając drzwiami. Argona co prawda nie spodziewała się po nim niczego innego, jednak i tak westchnęła z dezaprobatą i bez entuzjazmu wróciła do wypełniania papierów. Warren Rivers był dobrym wyborem Bethy. Silny, bezwzględny skurwysyn, który nie miał jednak dość siły, by rzucić jej wyzwanie i przejąć watahę. Widać przybył z bardziej pierwotnej społeczności, niż czarnowłosa.
- Przypomina demona, nieprawdaż? - Kątem oka Argona zauważyła przystojnego, czarnowłosego mężczyznę, ubranego u elegancki frak pianisty, lśniące czernią lakierki i białe rękawiczki. Zza okrągłych okularów, których tak na prawdę nie potrzebował, błyszczały czerwone oczy. Stojąc w rogu pokoju, przeglądał jakieś stare akta. Dziewczyna dopiero teraz uświadomiła sobie jego obecność, choć tak na prawdę nie zdziwiło ją to za bardzo.
- Nie zapominajmy, kto tak na prawdę jest w tym pomieszczeniu demonem - zawiesiła głos na chwilę, unosząc do ust końcówkę pióra i uderzając się nią delikatnie w wargę - Anthiteiu.
- Oczywiście, oczywiście. - Czarnowłosy demon odłożył akta na półkę, nie bardzo dbając, by były we właściwym miejscu, czy chociażby dokładnie wciśnięte. Podszedł do Alphy stanął z jej boku, by odczytać tworzone przez nią zapiski.
- Preliminarz wydatków watahy na ten miesiąc? Na prawdę robisz coś takiego? - zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Ten świat opiera się na pieniądzu, mój drogi - mruknęła dziewczyna, wracając do pisania. - Pozyskiwanie pieniędzy jest ważne. Wiesz, że są ludzie gotowi sponsorować nasze działania tylko dlatego, że jesteśmy "biednymi, prześladowanymi odmieńcami"? Świat ludzi jest dziwny.
- Właśnie dlatego jest ciekawy. - Alpha poczuła, jak kartka wyślizguje jej się spod przytrzymującej ją ręki, co zmusiło ją do bezpośredniego spojrzenia na rozmówcę.
- Odejdź - powiedziała stanowczo. - Przeszkadzasz.
Oczy Anthiteia zwęziły się lekko na sekundę, a potem położył kartkę na biurku.
- Zrobiłaś błąd w słowie "assistance". Po "t" jest "a" nie "e". - Mówiąc to ściągnął okulary z nosa i zaczął wycierać białą ściereczką.
Argona wzruszyła ramionami i wróciła do pisania, odnotowując w pamięci, żeby wrócić do wspomnianego słowa, gdy demon zniknie.
- Jesteś pewna, że nie zapomnisz? - ktoś roześmiał się wesoło, a Argona, ku swojemu największemu zdziwieniu ujrzała osobę, której nigdy wcześniej nie widziała w życiu. Wstała gwałtownie, przewracając krzesło. Na jej biurku, uśmiechając się pogodnie i majtając w powietrzu nogami siedziała dziewczynka, o dziewczęcych rysach, i drobnej budowie, jednak zdecydowanie zbyt wysoka na dziecko. Miała na sobie białą, puszystą suknię, ozdobioną białymi kwiatami, a z jej głowy wystawała para białych uszu. Jej długie, również białe, włosy spływały luźno na blat, a z niego opadały dalej - ku podłodze.
Alpha dobyła pistoletu i wycelowała w głowę przybyszki.
- Kim jesteś? - spytała rzeczowo.
Nieznajoma zeskoczyła z blatu i odwróciła się. Na jej twarzy gościł promienny i niewinny uśmiech, a krystalicznie czyste oczy wpatrywały się w Argonę, emanując niemal mistycznym blaskiem czystego dobra.
- Nazywam się Aria - przedstawiła się, przybierając poważną minę i dygając lekko, by znów powrócić do beztroskiego, roześmianego stylu. - Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać. Żałuję, że nie miałyśmy okazji, wcześniej. Hmp - roześmiała się i radośnie obiegła stół, by omijając starannie celującą w jej głowę lufę pistoletu, mocno przytulić czarnowłosą.
Gdy się odsunęła, Alpha opuściła broń i starła ze swojego ciała to nieprzyjemne uczucie dotyku, jakie pozostaje zawsze chwilę po kontakcie fizycznym z nieznajomym.
- Zatem jesteś...? - Argona nie ustępowała. Dziewczynka wdarła się do jej biura, na jej biurko, a ona nawet tego nie zauważyła? Musiała być na prawdę...
- Tobą - odpowiedziała szczerze.
Anthitei prychnął, kończąc wreszcie polerować szkła i umieszczając okulary ponownie na nosie. Zaszczycił pogardliwym spojrzeniem Arię, po czym przeszedł do przeglądania nowszych raportów.
- Mną. Jaaaasne. - Czarnowłosa pokiwała głową ze zrozumieniem, którego wcale w sobie nie miała. Oczywiście na własnej skórze przekonała się, że równoległe wymiary mogą się przenikać i można spotkać samego siebie w zupełnie innym miejscu, jednak ta dziewczyna nie mogła być nią. Jeśli by była, w momencie kontaktu świat mógłby wybuchnąć. A przynajmniej wybuchłby dla obu dziewczyn.
- Jesteś przemęczona przez wypełnianie papierów, koordynowanie prac watahy, poszukiwania nowej bazy, rozmowy dyplomatyczne i kontrolowanie wydarzeń. Przez to spychany przez ciebie na dno twojej świadomości konflikt krwi zaczyna wypływać na wierzch. Walczące wewnątrz ciebie o dominację osobowości wydostają się na zewnątrz, gdyż nie jesteś ich w stanie dłużej powstrzymywać. Swoją drogą ciasny jest ten twój gabinet. Nie sądzisz, że potrzebowałabyś czegoś większego i bardziej przestronnego, by móc oddzielić pracę od odpoczynku? W ten sposób nawet, gdy śpisz, otaczasz się problemami dnia i nie jesteś w stanie do końca odpocząć. - Chłopak zamilkł wreszcie i nieco się speszył, gdy zauważył, że wszyscy się mu przyglądają. Był niezwykle wysoki i smukły, jego jedna noga zastąpiona została metalową protezą, specyficzny mechanizm także zastępował jego lewą dłoń. Jego skóra była niezwykle blada, a włosy czarne i nieco podobne do tych Argonowych, z tym że nie były w żadnym punkcie przycięte do samej skóry. Grzywka zasłaniała szczelnie jedno oko i można się było domyślić, że jego również brakuje. Czarnowłosa zauważyła też, dziury na jego policzkach oraz jego język... srebrny i dziwne długi, którego sama końcówka miała kolor morski. - ...ak. To ...aśnie ...ałem ...owiedzieć. - Wydukał cicho.
- Ty też jesteś mną? - Alpha obrzuciła go powątpiewającym spojrzeniem, a przybysz pokiwał głową.
- ...estem Lexie - powiedział dość cicho.
O ile pojawienie się Anthiteia było dla Argony oczywiste - był w końcu jej demoniczną stroną, a Arii - nawet całkiem logiczne, skoro prezentowała ona całym swoim wyglądem nie skażoną niczym dobroć i czystość, to Lexie kompletnie nie pasował Alphie do tego równania. Postanowiła to jednak przemilczeć.
- Jesteś w stanie stwierdzić, jak mogę się pozbyć tych chorych halucynacji? - spytała rzeczowo.
Anthitei ponownie prychnął. Aria zwiesiła smutno głowę, a jej uszy oklapły ponuro.
- ...yślę, że ...ykły sen ...owinien ...ystarczyć - wydukał Lexie. Czarnowłosa pokiwała głową.
- W takim razie papiery poczekają sobie do jutra - zarządziła, choć jedyną osobą, której mogła wydawać rozkazy w tym momencie była ona sama.
- Nie poprawisz tego słowa? - zapytał Anthitei, odkładając akta na półkę.
- Jutro możesz o nim zapomnieć - zauważyła z wyraźną troską, nadal smutna Aria.
- I ...ak ...eczyta to ...ugi raz, ...eby mieć ...ewność, że jest ...ysto dobrze - odparł Lexie, patrząc na Argonę, która pokiwała głową, przyznając mu rację.
- Mimo wszystko, może jej to umknąć - upierała się Aria, jednak Alpha była już zdecydowana wspiąć się po półkach i zatopić we śnie. Jednak okoliczności nie zamierzały jej na to pozwolić. Okoliczności nigdy w takich sytuacjach nie chcą pozwolić na takie rzeczy, jak wypoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz