- Dlaczego potknęłam się w progu i walnęłam głową o komodę? - zdziwiłam się natychmiast. - Chociaż może lepszym pytaniem jest dlaczego postawiłaś komodę w progu?
- Trzymam w niej buty - odpowiedziała dziewczyna ironicznie. Podniosłam się z podłogi bez dalszych pytań. Natychmiast przed moimi oczami pojawiły się ciemne plamy, a ja zachwiałam się lekko.
- Nic mi nie jest - oznajmiłam wesoło, choć Meredith nie była mną jakoś specjalnie przejęta. Wpatrywała się usilnie wgłąb mieszkania, marszcząc brwi i jakby chcąc dać komuś niemy przekaz.
- Mieszkasz z kimś? - zapytałam. Wtedy dziewczyna drgnęła, wyrwana z transu.
- Co? - Zamrugała kilkakrotnie. - A, nie, nie. Mieszkam sama - oznajmiła, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku ściany i zapaliła światło dla reszty korytarza. - Na lewo jest salon. Idź, rozgość się, ja muszę jeszcze coś... wziąć... z biura - powiedziała trochę nieprzytomnie. Wzruszyłam ramionami i podążyłam we wskazanym kierunku, jednak oglądając się, by zobaczyć, gdzie idzie Meredith. Ta dziewczyna coś ukrywa, to nie brzmiało wiarygodnie. A ja, jak zawsze, postanowiłam sprawdzić co. Bezszelestnie podeszłam pod pierwsze lepsze drzwi, za którymi mogłam zastać dziewczynę. Pudło. Drugie drzwi. Też pudło. Ale zza trzecich dochodził przyciszony głos. Stanęłam przyklejona do ściany, jak najbliżej futryny.
- Ja wiem, wiem - doszedł do mnie głos Meredith. - Ale nie możesz tego robić za każdym razem, gdy ktoś przestępuje próg domu. Ja...
Kraknięcie i cisza. A następnie kroki w kierunku drzwi. Instynktownie pomyślałam o fakturze ściany oraz jej kolorze. I już po chwili mnie nie było.
(MER? CO Z TYM FANTEM ZROBISZ? :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz