13 kwietnia 2018

Od Calii cd. Camille

    – Chodź – rozkazała dziewczyna, zeskakując ze stołka.
– Co? – zapytałam zaskoczona, ale Camille już była przy drzwiach.
– Chodź, nie marudź – pogoniła mnie zniecierpliwiona. Wzruszyłam ramionami i wyszłam za nią. Camille ominęła parking i skręciła w główną ulicę, nie oglądając się na nikogo. Obserwowałam ją uważnie, ale w końcu nie wytrzymałam.
– Gdzie idziemy? – zapytałam, patrząc na dziewczynę z ciekawością.
– Nie interesuj się – westchnęła w odpowiedzi. – Dowiesz się na miejscu.
Zacisnęłam usta i przez chwilę faktycznie szłyśmy w ciszy. Zaraz jednak moje wścibstwo znów dało o sobie znać.
– Camille nooo – jęknęłam. – Nie możesz mnie tak trzymać w niepewności. Dobrze wiesz, że tego nie znoszę.
Brunetka tylko przewróciła oczami. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i rozejrzałam się po okolicy. Nie opuściłyśmy Areny Pierwszej i coraz bardziej zbliżałyśmy się do centrum. Nagle uświadomiłam sobie, że skoro Camille jest prawnikiem, a więc w pewnym sensie urzędnikiem to...
– Cam, ty wiesz że budynki władzy nie są dla mnie najodpowiedniejszym miejscem, prawda? – zapytałam z nadzieją.
– Jak to? – zdziwiła się teatralnie. – Przecież jesteś tylko "zwykłym obywatelem" – powiedziała, robiąc w powietrzu cudzysłów.
– Bardzo śmieszne – parsknęłam.
– Spokojnie, słonko. – Zaśmiała się gorzko. – Odkąd premierem został Silverlake, praktycznie nie mam wstępu do centrali.
Odetchnęłam z ulgą. Do końca drogi żadna z nas już się nie odezwała. W końcu stanęłyśmy przed wielkim budynkiem pomalowanym na biało.
– Cam? – zapytałam, gdy brunetka ruszyła po schodach w kierunku wejścia. Zatrzymała się przed znajdującym się przed wejściem terminalem, podeszła do mikrofonu, wklepała w cyfrowy czytnik jakiś kod, po czym wyciągnęła z torebki jakiś identyfikator i pokazała go do kamery.
– Bellcourt – powiedziała spokojnie. Po chwili z małego głośnika wydobył się męski głos.
– A to?
– Gość – odparła dosadnie. Przechodziłam wzrokiem od głośnika do Camille, czekając na to, co się stanie.
– Właź – odezwał się ten sam głos po chwili. – Jeżeli twój gość coś wywinie, ty za to zapłacisz, Bellcourt – ostrzegł. Camille skrzywiła się i pchnęła wielkie drewniane drzwi, które zabrzęczały, gdy mężczyzna zza głośnika odblokował wejście.
(CAM? CO KMINISZ? ;) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz