Włoszka energicznie przesunęła papiery po blacie, aż zadzwoniły znajdujące się na jej nadgarstku bransoletki.
– Możesz rzucić na to okiem jeszcze raz? – zapytała pewnie, marszcząc idealnie wykonturowane brwi. – Wydaje mi się, że albo nie dostałam wszystkiego, albo dałeś mi coś innego.
Nie czekając na odpowiedź, otworzyła teczkę i poprawiła spadające z nosa okulary.
– Tu – wskazała palcem na jedno miejsce – urywa się tabelka. A z kolei tu – przewróciła stronę – zaczyna się coś zupełnie innego. Tutaj wniosek też wygląda na przerwany w połowie. Jak mam coś badać, skoro nie mam nawet dokładnej karty ze wszystkimi informacjami? – Nerwowo poprawiła włosy i zdjęła okulary. Fionn spojrzał na dokumenty ze zmarszczonym czołem.
– Masz rację, coś musiało się źle wydrukować – mruknął po chwili. – Przepraszam za zamieszanie. Zaraz spróbuję tego poszukać w systemie i wydrukować jeszcze raz. Zawołam cię, gdy będzie gotowe.
Lucia pokiwała energicznie głową.
– Nie ma problemu, dzwoń w każdej chwili – odpowiedziała ze słodkim uśmiechem. Fionn odpowiedział jej tym samym. Cieszył się, że się nie złości. Uważał, że akurat Lucia to osoba, którą nie warto mieć za wroga.
– A... Masz coś dla mnie w zastępstwie czy zająć się swoimi badaniami?
– A nad czym pracujesz? – zapytał z czystej zawodowej ciekawości. Powoli już gubił się w badaniach wszystkich swoich pracowników.
– Nową metodą odpromieniowywania. Raczej... coś w stylu jego zniwelowania, zwłaszcza na najbardziej skażonych arenach – wyjaśniła z pasją. Naprawdę kochała to, co robiła. To właśnie w otoczeniu laboratoryjnych sprzętów czuła się najlepiej. Uwielbiała biologię, chemię, fizykę, matematykę. Triumfowała za każdym razem, gdy jej ciężka praca się opłacała i to spod jej rąk wychodziło coś zupełnie nowego, innego. Zawsze porównywała to do malowania obrazów czy projektowania. Uważała, że to właśnie pasja czyni naukowca kimś więcej niż tylko dziwakiem od probówek. To dzięki pasji ludzie odkrywali wielkie rzeczy.
– Na zlecenie czy... – zaczął Fionn z uprzejmym uśmiechem, ale natychmiast mu przerwała.
– Po części tak. Sam rozumiesz, to mój osobisty projekt, ale jeśli się uda, premier bardzo chętnie go kupi... Za naprawdę spore pieniądze. – Puściła mu oczko, a on pokiwał głową ze zrozumieniem.
– W takim razie możesz wracać do laboratorium, zawołam cię przez system, jak już uporam się z tymi papierami.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się, przeciągnęła identyfikator przez czytnik i skierowała się do strefy badawczej siedziby Menthis Corp.
– Możesz rzucić na to okiem jeszcze raz? – zapytała pewnie, marszcząc idealnie wykonturowane brwi. – Wydaje mi się, że albo nie dostałam wszystkiego, albo dałeś mi coś innego.
Nie czekając na odpowiedź, otworzyła teczkę i poprawiła spadające z nosa okulary.
– Tu – wskazała palcem na jedno miejsce – urywa się tabelka. A z kolei tu – przewróciła stronę – zaczyna się coś zupełnie innego. Tutaj wniosek też wygląda na przerwany w połowie. Jak mam coś badać, skoro nie mam nawet dokładnej karty ze wszystkimi informacjami? – Nerwowo poprawiła włosy i zdjęła okulary. Fionn spojrzał na dokumenty ze zmarszczonym czołem.
– Masz rację, coś musiało się źle wydrukować – mruknął po chwili. – Przepraszam za zamieszanie. Zaraz spróbuję tego poszukać w systemie i wydrukować jeszcze raz. Zawołam cię, gdy będzie gotowe.
Lucia pokiwała energicznie głową.
– Nie ma problemu, dzwoń w każdej chwili – odpowiedziała ze słodkim uśmiechem. Fionn odpowiedział jej tym samym. Cieszył się, że się nie złości. Uważał, że akurat Lucia to osoba, którą nie warto mieć za wroga.
– A... Masz coś dla mnie w zastępstwie czy zająć się swoimi badaniami?
– A nad czym pracujesz? – zapytał z czystej zawodowej ciekawości. Powoli już gubił się w badaniach wszystkich swoich pracowników.
– Nową metodą odpromieniowywania. Raczej... coś w stylu jego zniwelowania, zwłaszcza na najbardziej skażonych arenach – wyjaśniła z pasją. Naprawdę kochała to, co robiła. To właśnie w otoczeniu laboratoryjnych sprzętów czuła się najlepiej. Uwielbiała biologię, chemię, fizykę, matematykę. Triumfowała za każdym razem, gdy jej ciężka praca się opłacała i to spod jej rąk wychodziło coś zupełnie nowego, innego. Zawsze porównywała to do malowania obrazów czy projektowania. Uważała, że to właśnie pasja czyni naukowca kimś więcej niż tylko dziwakiem od probówek. To dzięki pasji ludzie odkrywali wielkie rzeczy.
– Na zlecenie czy... – zaczął Fionn z uprzejmym uśmiechem, ale natychmiast mu przerwała.
– Po części tak. Sam rozumiesz, to mój osobisty projekt, ale jeśli się uda, premier bardzo chętnie go kupi... Za naprawdę spore pieniądze. – Puściła mu oczko, a on pokiwał głową ze zrozumieniem.
– W takim razie możesz wracać do laboratorium, zawołam cię przez system, jak już uporam się z tymi papierami.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się, przeciągnęła identyfikator przez czytnik i skierowała się do strefy badawczej siedziby Menthis Corp.
(FIONN?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz