Zaraz za nim wyszedł Fionn. Chciał chyba jeszcze powiedzieć
coś do Jamesa, bo już otworzył usta, ale przerwało mu pojawienie się Włoszki.
– Fionn, wybacz, zapomniałam, to jeszcze do tych wczorajszych
dokumentów – wyjaśniła z wyrażającym poirytowanie westchnieniem, podając mu cieniutką
teczuszkę. Zupełnie natomiast zignorowała Jamesa, który z jakiegoś sobie nawet
nieznanego powodu przyglądał się tej scenie z umiarkowanym zainteresowaniem.
– Wiem, wiem, naprawdę przepraszam, ale mam taki bajzel w
papierach, że sama ledwo się w tym odnajduję. – Przewróciła oczami, zanim
rudowłosy zdążył w ogóle się odezwać. Wziął od niej teczkę z wymownym uśmiechem,
przy okazji przypadkowo muskając jej rękę. Odwróciła wzrok i natychmiast
odsunęła dłoń.
– Nie szkodzi, jeszcze nie zaniosłem tego von Alwasowi, więc
możesz być spokojna – zapewnił ją z uśmiechem. – Przy okazji, ładnie ci w tych
okularach. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie nosisz ich na co dzień.
Speszona Lucia zaczerwieniła się lekko.
– Czasem noszę – zauważyła. – To wszystko przez to, że nie
zdążyłam dziś rano założyć soczewek – wyjaśniła. Fionn spojrzał na nią ze
zrozumieniem, po czym przeniósł wzrok na Jamesa.
– Właśnie, Lucia, bardzo cię przepraszam za kolegę – powiedział
nagle, jakby sobie o czymś przypomniał. – Naprawdę nie…
– O nie, nie – przerwała mu natychmiast. – Akurat to nie ty
musisz mnie przepraszać. – Rzuciła Jamesowi wściekłe spojrzenie. Ten tylko
wzruszył ramionami, ignorując nawet znaczące chrząknięcie Irlandczyka.
– A teraz wrócę już do swojej pracy, jeśli pozwolisz. – Skinęła
Fionnowi głową i zniknęła za rogiem. Rudowłosy westchnął, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
(JAMES?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz