8 września 2018

Od Camille cd. Lorema

         Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Kiedy byłeś tutaj ostatni raz?
- Dawno, bardzo dawno temu - jego uśmiech był wyjątkowo smutny. Czułam się jakbym znała tego człowieka od bardzo wielu dni, choć w rzeczywistości nasza znajomość trwała dopiero jeden dzień. Po chwili ciszy mężczyzna opuścił stan melancholii, ale wciąż patrzył na mnie nieco zamglonym wzrokiem. - Możemy iść? - zapytał.
- Tak, tak, oczywiście. - Zeszliśmy po schodach i opuściliśmy budynek, ruszając w kierunku centrum miasta. Rzym zaczynał już tętnić życiem. Patrycjusz wydał mi się wtedy niezbyt zachwycony całym tym tłumem.Wszyscy ludzie wyglądali zupełnie obco. Jedynie Tenebris był znajomą wyspą na niebezpiecznym i nieznanym oceanie.
- Jak wygląda twój... znajomy? - zapytał Patrycjusz, gdy docieraliśmy do centrum.
- Och - stropiłam się porządnie... Co ja mu miałam właściwie powiedzieć?! - w wyniku wypadku straciłam pamięć. Nie pamiętam wielu rzeczy. Między innymi jego. Gdy ludzie pomogli mi znaleźć mój hotel i pokój, okazało się, że mój przyjaciel wyjechał. Tak przynajmniej twierdzi recepcjonistka.  Podała mi jego imię i nazwisko... Powiedziała jeszcze, że z naszego pokoju słychać było krzyki... Uznałam więc, że musiał wrócić do siebie. Jedyne co pamiętam to kolor niebieski. Taki, jak twoje włosy. - moje kłamstwo nie było znowu bardzo dalekie od prawdy, więc miałam nadzieję, że się przyjmie. Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie, jakby nie do końca mi wierzył.
- U siebie? Skąd wiedziałaś, gdzie jechać?
- Ach, to - machnęłam ręką - Zgadywałam. Lorem Impsum... Szukałam w pamięci etymologii tych słów, aż dotarłam do traktatu i Cycerona... I postawiłam na Rzym. Mam nadzieję, że się nie pomyliłam - obdarzyłam go lekkim uśmiechem. - Chodźmy go poszukać, proszę.
(Loruś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz