- Nic nie mówiłem, że miałoby być źle. - Mężczyzna podniósł ręce w obronnym geście, po czy rozejrzał się, powoli je opuszczając. Pomieszczenie, w którym się znaleźli wyglądało na rodzaj magazynu czy spiżarni. Na długich pułkach leżały bliżej niezidentyfikowane przetwory z owoców, z sufitu zwieszały się suszone zioła oraz pęczki czosnku. Somniatis trącił stopą wielką dynię, leżącą luzem na podłodze. - Jesteś pewien, że to tutaj? Rozbijanie się komuś po domu nie wydaje się rozsądnym pomysłem.
- Zaufaj mi Som, wiem co robię. - Akiro podszedł do drzwi spiżarni i pchnął je. Ani drgnęły. Spróbował ponownie. Dalej nic.
- Spróbuj pociągnąć - zasugerował czarnowłosy.
Chłopak pociągnął i drzwi z cichym jękiem otworzyły się do wewnątrz, zmuszając obu mężczyzn do cofnięcia się.
- Jaki geniusz montuje drzwi otwierane do wewnątrz w ciasnym schowku? - mruknął do siebie jasnowłosy, gdy wychodzili z ciemnego pomieszczenia w mętne światło lampki, stojącej na niewielkim, kuchennym stoliku.
- Mój architekt - rozległo się od strony drzwi. Obaj towarzysze odwrócili się w tamtym kierunku. Stał tam, częściowo skryty w cieniu. Jak zawsze w eleganckim stroju, perfekcyjnie uczesanych włosach i z tym niepokojącym uśmiechem na ustach. Wcale nie wyglądał jak osoba, której właśnie do domu włamała się dwójka nieznajomych. Nacisnął przycisk, włączający światło i ostry blask jarzeniówki na chwilę oślepił gości. - Napijecie się czegoś?
- Herbaty, jeśli można - zająknął się Somniatis, a Akiro mu przytaknął.
- Usiądźcie, proszę - zasugerował gospodarz, podchodząc do blatu i nalewając wody do czajnika. Atis nigdy nie spodziewał się, że osoba pokroju Leniniewskiego może wyglądać naturalnie w zwyczajnej kuchni, wykonując zwyczajne czynności. Zwykle patrząc na niego wydawało się, że nie brudzi swoich rąk żadną pracą, a zwykłe domowe obowiązki wykonuje służba. Ile właściwie wiedział o tym mężczyźnie? Somniatis zamyślił się, aż jego towarzysz musiał go szturchnąć, żeby usiadł. Czarnowłosy czuł się nieco dziwnie w towarzystwie dawnego premiera, jednak z jakiegoś powodu jego osoba nie robiła kompletnie wrażenia na Akiro. Chłopak bawił się leżącą na stoliku cukiernicą, usypując górki z cukru.
Bulgotanie i ciche kliknięcie oznajmiło koniec gotowania się wody do eleganckiego dzbanka trafiła niemal cała zawartość czajnika i po chwili wraz z trzema filiżankami pojawiła się na stole. Gospodarz usiadł i oparł łokcie na stole, jednocześnie łącząc dłonie w piramidkę.
- Zatem, czemuż zawdzięczam waszą wizytę?
- Zaufaj mi Som, wiem co robię. - Akiro podszedł do drzwi spiżarni i pchnął je. Ani drgnęły. Spróbował ponownie. Dalej nic.
- Spróbuj pociągnąć - zasugerował czarnowłosy.
Chłopak pociągnął i drzwi z cichym jękiem otworzyły się do wewnątrz, zmuszając obu mężczyzn do cofnięcia się.
- Jaki geniusz montuje drzwi otwierane do wewnątrz w ciasnym schowku? - mruknął do siebie jasnowłosy, gdy wychodzili z ciemnego pomieszczenia w mętne światło lampki, stojącej na niewielkim, kuchennym stoliku.
- Mój architekt - rozległo się od strony drzwi. Obaj towarzysze odwrócili się w tamtym kierunku. Stał tam, częściowo skryty w cieniu. Jak zawsze w eleganckim stroju, perfekcyjnie uczesanych włosach i z tym niepokojącym uśmiechem na ustach. Wcale nie wyglądał jak osoba, której właśnie do domu włamała się dwójka nieznajomych. Nacisnął przycisk, włączający światło i ostry blask jarzeniówki na chwilę oślepił gości. - Napijecie się czegoś?
- Herbaty, jeśli można - zająknął się Somniatis, a Akiro mu przytaknął.
- Usiądźcie, proszę - zasugerował gospodarz, podchodząc do blatu i nalewając wody do czajnika. Atis nigdy nie spodziewał się, że osoba pokroju Leniniewskiego może wyglądać naturalnie w zwyczajnej kuchni, wykonując zwyczajne czynności. Zwykle patrząc na niego wydawało się, że nie brudzi swoich rąk żadną pracą, a zwykłe domowe obowiązki wykonuje służba. Ile właściwie wiedział o tym mężczyźnie? Somniatis zamyślił się, aż jego towarzysz musiał go szturchnąć, żeby usiadł. Czarnowłosy czuł się nieco dziwnie w towarzystwie dawnego premiera, jednak z jakiegoś powodu jego osoba nie robiła kompletnie wrażenia na Akiro. Chłopak bawił się leżącą na stoliku cukiernicą, usypując górki z cukru.
Bulgotanie i ciche kliknięcie oznajmiło koniec gotowania się wody do eleganckiego dzbanka trafiła niemal cała zawartość czajnika i po chwili wraz z trzema filiżankami pojawiła się na stole. Gospodarz usiadł i oparł łokcie na stole, jednocześnie łącząc dłonie w piramidkę.
- Zatem, czemuż zawdzięczam waszą wizytę?
(Akiro? Zostawiam cię z Władysławem :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz