– Ładne buty – rzucił mężczyzna na przywitanie, unosząc brwi
i patrząc wymownie na jej-jego białe szpilki.
– Ładny zegarek – odgryzła się kobieta, zerkając na jego
nadgarstek. – I ładny garnitur, panie oficerze. Taki nie za czysty.
Widziała, jak James zaciska mocno usta.
– Generale – rzucił w końcu spokojnie. Włoszka zmarszczyła
brwi.
– Co?
– Panie generale – wyjaśnił. – Nie oficerze.
Kobieta uniosła obie dłonie w obronnym geście.
– O, przepraszam. Generale. Mam rozumieć, że to krew
twoich wrogów? – zapytała, ale chyba nie podchwycił żartu, bo odpowiedział
śmiertelnie poważnie.
– Tak.
Miała nadzieję, że jednak podchwycił żart, a jego odpowiedź
była tylko kontynuacją. Nie zamierzała sobie jednak dłużej zaprzątać tym głowy.
Czekały na nią jeszcze swoje sprawy.
– Spróbuj Veestem – poleciła, ze zdegustowaną miną
patrząc na jego ubiór. – Powinno się odeprać. Von Alwas zamrugał kilka razy.
– Czym?
– Veestem. – Wzruszyła ramionami. – Bardzo dobry płyn.
Szkoda by było wyrzucić taki gustowny garnitur. A w pralni mogą na ciebie
dziwnie patrzeć. – Uśmiechnęła się sztucznie. James zmarszczył brwi. Chyba
trochę go skonsternowała.
(JAMES?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz